Ciekawe jest to, jak krótką pamięć mają przedstawiciele Prawa i Sprawiedliwości. Idealnie pokazał to Jarosław Kaczyński we wtorek podczas protestu przed Sejmem. Lider PiS mówił o rzekomym łamaniu praworządności przez rząd Donalda Tuska oraz o innych domniemanych aferach. Stwierdził nawet, że taki rząd, to już dawno powinien podać się do dymisji. Pytanie: ile razy rząd Beaty Szydło i Mateusza Morawieckiego poszedł tą drogą? Bo afer i to takich prawdziwych, to im nie brakowało...
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"W normalnej demokracji ten rząd podałby się do dymisji" – krzyczał we wtorek podczas protestu przed Sejmem Jarosław Kaczyński. Nawiązywał tym samym do rzekomych tortur, jakim miała być poddana przez służby jedna z zatrzymanych urzędniczek zajmujących się Funduszem Sprawiedliwości. Według narracji PiS – na zlecenie obecnych władz.
–Władza mówi, że przestrzega konstytucji, ale "tam, gdzie się ona nam podoba", czyli już nie w przypadku Trybunału Konstytucyjnego, "przestrzegamy wyroków sądów, tam, gdzie się nam podoba". W Warszawie próbują zmienić prezesów i wiceprezesów prawie wszystkich sądów. To dążenie do panowania nad wszystkim, żeby mogła nadejść nowa fala represji. (...) Nie mamy nic przeciwko temu, żeby tam gdzie są wątpliwości, było to wyjaśniane. Ale to jest wyjaśniane, jak to się mówi zbyt łagodnie jako "areszty wydobywcze". To wiemy ze sprawy, która powstała wokół Funduszu Sprawiedliwości. To są tortury według definicji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Takie tortury wobec nie dwóch, a trzech osób są stosowane – mówił prezes PiS.
Oczywiście służby kategorycznie zaprzeczają, że taka sytuacja miała miejsce. "W związku z pojawiającymi się w przestrzeni medialnej nieprawdziwymi informacjami dotyczącymi rzekomych 'tortur' stosowanych przez funkcjonariuszy Służby Więziennej wobec niektórych osób tymczasowo aresztowanych informujemy, że są to informacje całkowicie nieprawdziwe. W sprawie opisywanej przez środki masowego przekazu podjęte zostały czynności sprawdzające, które nie wykazały naruszenia przepisów postępowania karnego wykonawczego" – przekazała w poniedziałek (8.07) Służba Więzienna.
"Wobec osób publikujących i powielających tego rodzaju informacje godzące w dobre imię funkcjonariuszy Służby Więziennej Dyrektor Generalny Służby Więziennej podejmie stosowne kroki prawne" – zapowiedziano.
Ale to i tak nie przekonało Kaczyńskiego. W końcu jego trzęsące się w posadach ugrupowanie potrzebuje takich historii, żeby jednoczyć i mobilizować elektorat.
Zabawne jest jednak to, że prezes PiS mówi teraz o standardach demokracji. Kiedy rzuca hasła o łamaniu praworządności przez ekipę Tuska i o tym, że powinna ona przez afery podać się do dymisji, można ulec złudzeniu, że przez 8 lat rządów ugrupowania Kaczyńskiego żadnych afer nie było... A to już tragikomedia.
Kiedyś nawet powstała strona internetowa 100 afer PiS. Przez lata rozrosła się do 129 pozycji. Afera wizowa? Mówi to coś panu prezesowi? Afera Getback? Nagrody za Polski Ład? Elektrownia w Ostrołęce? Pałowanie kobiet na strajku w Warszawie?
Afera z maseczkami, z respiratorami, Willa+? A Pegasus i inwigilowanie opozycji? Kurcze, po tym, jak media ujawniały te sprawy, powinniśmy za każdym razem widzieć rezygnację premiera, skoro takie standardy demokracji wyznaje prezes Kaczyński.
Przy takim tempie i rozmachu w Pałacu Prezydenckim nie powinni rozbierać dekoracji szykowanych na powołanie nowego rządu...
A może to po prostu takie gadanie człowieka, któremu sypie się partia i desperacko szuka historii lub mitu, wokół którego skonsoliduje to, co mu zostało. I gdyby PiS w tym momencie punktował naprawdę to, co robi, lub raczej czego nie robi, a obiecał rząd – a jest tego sporo – to nawet szanowałbym taką opozycję.
A tak, to po prostu kolejny żenujący spektakl i odsłuchiwanie starych kawałków z listy przebojów Prawa i Sprawiedliwości.