Od dłuższego czasu nurtuje mnie kwestia: co mają w głowie osoby, które w miejscach publicznych oglądają filmiki z dźwiękiem i bez słuchawek? Może jakimś cudem ci ludzie nie zdają sobie sprawy, że są uciążliwi i po prostu niegrzeczni wobec innych, ale… Serio: czy to możliwe, że są nieświadomi tego, jak bardzo są męczący?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Nie jest to najważniejszy problem we wszechświecie. Ot, jedna z tych irytujących rzeczy, która potrafi zepsuć podróż na wymarzone wakacje, relaks na łonie natury czy choćby codzienną jazdę do pracy. Z jakiegoś powodu grupa ludzi o zróżnicowanych cechach społeczno-demograficznych, od dzieciaków po osoby mocno starsze, uznaje, że samolot, autobus czy nadmorska plaża to świetne miejsce na to, by puścić swój serial, grę, muzykę czy rozmowę telefoniczną. Najlepiej z maksymalną głośnością.
Góry czy Mazury: wszystko jedno, zwolennicy decybelozy już tu są. Jedni w każdych okolicznościach przyrody czują nieprzepartą chęć do tego, by grać w hałaśliwe gry (niech inni turyści wiedzą, że zaliczyli level). Inni snują się ulicami lub w marketach rozmawiając przez telefon na głośniku.
Dzięki nieznajomemu (lub, co gorsza, znajomemu) podczas spaceru lub zakupów można dowiedzieć się, kto będzie zmieniał telewizor, czyje dziecko nie ogarnia matmy i kto ma kłopoty z prostatą. Innymi słowy da się pozyskać masę informacji, które inspektora ochrony danych przyprawiłyby o palpitacje serca.
Na początku mnie to wkurzało, potem prosiłam bezsłuchawkowe gaduły o trzymanie smartfona przy uchu, a gdy okazało się, że to nie pomaga, zaczęłam traktować głośnikowe pogaduszki jako zaproszenie do włączenia się do rozmowy. Mina współpasażera, gdy wtrącasz swoje trzy grosze o najlepszych sposobach na katar: bezcenna. Nagle okazuje się, że jednak można trzymać telefon przy uchu. Nie mówiąc już o tym, że dzięki temu rozmówca decybelarza wie, jak ten szanuje jego prywatność.
To zadziwiające, jak różnorodni ludzie zaśmiecają wspólną przestrzeń zbędnym hałasem. Tak, zgadza się, hałas to zanieczyszczenie, które powoduje rozliczne negatywne skutki: od wzrostu poziomu stresu po chorobę niedokrwienną serca. I nie chodzi tylko o osoby starsze. Na przykład decybele wytwarzane przez dzieci w szkole podczas przerwy potrafią ograniczać ich, dzieci, rozwój, dlatego mądre głowy już pracują nad tym, jak projektować budynki, by zadbać o wyciszenie hałasu generowanego przez najmłodszych.
Nie stawiam tezy o upadku obyczajów, bo nie ma co upadać. Nigdy wcześniej w historii każdy z nas nie miał w kieszeni telewizora, radia i konsoli w jednym. Po prostu zastanawia mnie, jak można radośnie uznać, że do otaczającej nas kakofonii – silników samochodów, trzaskających drzwi, rozmów, wiertarek – warto dorzucić kolejne decybele.
Co ciekawe, decybelarzom hałas też przeszkadza, ale dopiero wtedy, gdy generuje go ktoś inny. Nastoletni chłopak, który na przystanku tramwajowym obok mnie oglądał głośno filmiki na YouTube, wyniósł się jak niepyszny w inne miejsce, gdy jeszcze głośniej odpaliłam własny serial na Netflixie.
W samolocie, którym niedawno leciałam, posprzeczały się dwie rodziny z małymi dziećmi, które na cały głos puszczały maluchom dwie różne bajki. Miejsce leżakowania na plaży z fochem zmieniła też pani, którą poprosiłam o wyłączenie muzyki, bo zagłusza fale. Słuchawki? Jakie słuchawki?