Posłowie Koalicji Obywatelskiej w styczniu powołali Zespół ds. Rozliczeń. Jego twarzą został mec. Roman Giertych. Polityk KO podczas czwartkowego posiedzenia ujawnił, że jego nowym sygnalistą jest sędzia Arkadiusz Cichocki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jeżeli nie zdarzy się nic nieoczekiwanego, to jutro o godzinie 14 na posiedzeniu Zespołu ds. Rozliczenia kolejny sygnalista. Wiele już rzeczy o PiS słyszałem, ale ta opowieść zmroziła mi krew w żyłach" – zapowiedział w środę mec. Roman Giertych.
Sędzia Cichocki nowym sygnalistą Giertycha
W czwartek ujawnił, że chodzi o sędziego Arkadiusza Cichockiego. Jest on jednym z bohaterów tzw. afery hejterskiej. To były prezes Sądu Okręgowego w Gliwicach.
Cichocki był również kolegą Tomasza Szmydta, członka grupy "Kasta". Ten w 2024 roku uciekł na Białoruś.
– Jeżeli chodzi o przejście do KRS, to tam pojawiła się wątpliwość, że mimo awansu z ministerstwa do KRS, to warunki finansowe się nie zmienią. Zostało to niechętnie przyjęte przez sędziego Tomasza Szmydta – stwierdził sędzia Cichocki podczas posiedzenia zespołu Giertycha.
Sędzia przekazał też, że jest nagranie pomiędzy nim a szefem KRS Tomaszem Mazurem, które prezentuje sędziego Tomasza Szmydta (jest już byłym sędzią-red.) jako osobę wartościową.
– W ramach KRS Tomasz Szmydt funkcjonował jako dyrektor biura prawnego. Wiem, z rozmów zakulisowych, istniała grupa "Kasta", był tam Łukasz Piebiak, sędziowie łączeni z obozem tzw. dobrej zmiany. Było tam kilku członków KRS, wiem o bliskich kontaktach Tomasza Szmydta z Dariuszem Drajewiczem i Maciejem Nawackim – opowiadał Cichocki.
Cichocki szeroko opowiedział o uciekinierze na Białoruś
Z jego informacji wynika, że podejmowano działania dotyczące sprawie gospodarowania danymi osobowymi w sądach. – Były wtedy pewne działania, by ten nadzór nad danymi osobowymi miał KRS – wskazał.
Cichocki podkreślił, że "Tomasz Szmydt był sędzią wyróżniającym się wiedzą i kwalifikacjami". Jego zdaniem to bardzo dobry prawnik. – Nabrała jego kariera nieco przyspieszenia, kiedy stał się człowiekiem Łukasza Piebiaka, nie można było nie być człowiekiem Zbigniewa Ziobry – zauważył.
Cichocki poinformował media również, że Łukasz Piebiak mówił, że Tomasz Szmydt wielokrotnie mówił o swojej fascynacji wschodem. – Każdy człowiek miewa fascynacje, niemające nic wspólnego z pracą – stwierdził.
Cichocki uważa, że pomiędzy nimi i byłym już sędzią Tomaszem Szmydtem była relacja zaufania.
– Kiedy zacząłem jednak składać w całość informacje, jedna uderzyła mnie bardzo mocno. Jako były współpracownik resortu pana Ziobry podejmowałem działania, by przyczynić się do działań propraworządnościowych, początkowo anonimowo, później jawnie. Kiedy w 2021 roku wybrałem się do mediów, zaprosiłem też Tomasza Szmydta. Dzisiaj jako punkt graniczny postrzegam właśnie jako wyjście do mediów – opowiadał.
Cichocki przekazał także, że tzw. afera hejterska obejmuje od 20 do 50 osób. – Wyciek danych z KSIP to jest tysiąc razy afera hejterska, to dane wszystkich prokuratorów, kandydatów itd. – tłumaczył.
Przypomniał też, że nałożono na radę karę w wysokości 100 tys. zł. – KSIP odwołała się od decyzji, referentem w sądzie był Tomasz Szmydt, miał dostęp do akt sprawy, czyli tych danych. Jeżeli wcześniej przygotowywał się do wyjazdu, te dane byłyby niezwykle cenne dla funkcjonariuszy innych państw – podkreślił.
Chodzi o internetowy profil "Mała Emi". To właśnie z niego w mediach społecznościowych zamieszczano kłamstwa i insynuacje dotyczące niezależnych od władzy sędziów.
Jak się okazało, za "Małą Emi" stała Emilia Szmydt, która chciała pomóc wówczas swojemu ambitnemu mężowi. Dziennikarze TVN24 opisywali wcześniej, że kobieta miała otrzymywać poufne dane od członków tajnej grupy, określającej się roboczo jako "Kasta".
Szmydt opowiedziała o kulisach afery przed kamerą, bez jakiejkolwiek anonimizacji wizerunku. Kobieta przekonywała, że "jest do dyspozycji prokuratury". Ta jednak nie była zainteresowana przesłuchaniem "Emi".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.
Padło wtedy, że kiedy ta władza minie, możemy być rozliczani. Wtedy sędzia Szymydt zwrócił się do mnie, czy myślałem kiedyś o życiu w okolicach Moskwy. Wtedy potraktowałem to jako żart, formę ironizowania. Jego wyjazd był jednak dla mnie szokiem.