W czwartek obradowała komisja śledcza do spraw wyborów kopertowych, które PiS próbowało zorganizować w środku pandemii koronawirusa. Komisja chce teraz skierować wniosek do prokuratury w sprawie popełnienia przestępstwa przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Udało się go już przegłosować.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W sprawieJarosława Kaczyńskiego, jak tłumaczyła przewodnicząca komisji Magdalena Filiks, zarzuty dotyczą dążenia do przeprowadzenia wyborów za wszelką cenę i sprowadzenia zagrożenia dla obywateli Polski.
Jarosław Kaczyński ma problem. Doniesienie do prokuratury już przegłosowane
Zachowanie Kaczyńskiego uznano z "sprawstwo polecające". W ocenie komisji prezes PiS miał wpływać na decyzje ówczesnej marszałek Sejmu oraz szefa rządu. Komisja zarzuciła mu również przekroczenie uprawnień na szkodę interesu publicznego.
Komisja uważa także, że Kaczyński miał w siedzibie PiS podjąć decyzję o wyborach korespondencyjnych pomimo braku uprawnień. Ta decyzja skutkowała tym, że budżet państwa wydał przynajmniej 56 mln zł. Jego decyzja skutkować też miała szkodę na majątku PP i PWPW na przynajmniej 76 mln zł.
Następnie komisja przegłosowała zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia tych przestępstw przez Jarosława Kaczyńskiego.
Jakby tego było mało, komisja przegłosowała też zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstw ws. tych wyborów przez Mateusza Morawieckiego. Takie wnioski przegłosowano również w sprawie m.in. Michała Dworczyka, Elżbiety Witek, Jacka Sasina oraz Mariusza Kamińskiego.
Co do tej pory ustaliła ta komisja?
Wcześniej w czwartek przestawiono sprawozdanie z prac tego gremium. – Ta komisja powstała dlatego, że sprawa wyborów korespondencyjnych pozostawała niewyjaśniona – powiedziała na początku Magdalena Filiks, która jest przewodniczącą tego gremium.
Polityczka KO przypomniała, że gdy komisja śledcza rozpoczynała swoją pracę, początkowe ustalenia opierały się na doraźnej kontroli NIK. Filiks podkreśliła, że celem komisji było też odbudowanie zaufania społecznego.
– Organy rządowe zmierzały do przeprowadzenia wyborów w sposób, który mógł pozbawić kilka milionów obywateli czynnego prawa wyborów. Rządząca większość usiłowała przeprowadzić wybory, które nie byłyby powszechne i tajne, w których nie byłoby technicznej możliwości przeprowadzenia drugiej tury w terminie 14 dni. Kampanię wyborczą rzeczywiście mógł prowadzić tylko jeden kandydat – obecnie urzędujący prezydent Andrzej Duda – przekazała przewodnicząca.
Jak dodała, "komisja kategorycznie negatywnie ocenia ingerencję władzy wykonawczej w proces wyborczy". – To wybory, na które wydano 56 mln zł, a co nie uwzględnia postępowań sądowych w sprawie Poczty Polskiej oraz PWP. Wybory, w których premier Mateusz Morawiecki zezwolił na to, żeby podlegli mu ministrowie podważyli autorytet Prezesa Rady Ministrów – tłumaczyła Filiks. Szczegóły są w tym naszym tekście.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.