W Stanach Zjednoczonych rośnie epidemia ADHD. A może tylko diagnoz ADHD, bo o ile niegdyś zaburzenie wykrywano u nie więcej niż 7 procent dzieci, teraz ma je nawet co piąty uczeń szkoły średniej. Niektórzy dopatrują się tu ręki koncernów farmaceutycznych, którym zależy na sprzedaży leków. Jednak podawanie ich dzieciom, które nie są chore jest niebezpieczne, bo medykamenty uzależniają.
Aż co piąty uczeń amerykańskich szkół średnich ma zdiagnozowane ADHD, wśród wszystkich dzieci w wieku szkolnym ten odsetek to 10 procent. Normą historyczną jest to, że na ADHD nie choruje więcej niż 7 procent populacji młodych ludzi. Jedni przekonują, że wyższy odsetek orzeczeń to powód do radości, bo zaczynamy lepiej rozumieć problemy młodych ludzi. Inni są jednak zdania, że to efekt wpływu koncernów farmaceutycznych, które sprzedają leki łagodzące objawy ADHD.
Samo schorzenie zbadano dokładnie w latach 70., jednak w polskiej szkole świadomość o nim mozolnie rodziła się przez ostatnie lata. Teraz już jednak większość nauczycieli wie, czym charakteryzuje się zespół nadpobudliwości psychoruchowej z deficytem uwagi. Brak wytrwałości w wykonywaniu monotonnych zadań i nadmierna aktywność fizyczna nie muszą oznaczać, że dziecko jest niegrzeczne, ale może być spowodowane właśnie ADHD. Nie ma jednak jasnych kryteriów, a opinię wystawia psycholog na podstawie rozmów z dzieckiem, rodzicami i nauczycielami.
To z kolei stwarza pole do nadużyć lub błędów. Opinia może być wystawiona pochopnie, albo pod presją rodziców, którzy mają dość ciągłych wezwań do szkoły z powodu złego zachowania ich dziecka. Poza tym dziecku ze zdiagnozowanym ADHD przysługują specjalne zajęcia wyrównawcze i możliwość ubiegania się o wyjątkowe traktowanie na egzaminie kończącym szkołę. Z drugiej jednak strony dzieciom podaje się leki, niektóre z nich to pochodne amfetaminy i mają działanie uzależniające.
W Polsce o ADHD orzekają poradnie psychologiczne, które wydają także decyzje o dysgrafii, dyskalkulii czy dysortografii. Ministerstwo Edukacji nie wie, ile takich decyzji wydano, ani jak zmienia się ta liczba. Jednak z naszych rozmów z wieloma nauczycielami wynika, że w Polsce trend jest podobny do tego w Stanach, choć do poziomu 20 procent wiele nam brakuje. – Dzieci z opiniami o ADHD jest coraz więcej – mówi nam nauczycielka z niemal 30-letnim stażem. – Wydaje mi się, że to w dużej mierze efekt tego, że rodzicie poświęcają swoim dzieciom mniej czasu. Mieliśmy niedawno szkolenie na ten temat. Mówiono nam o przyczynach – rodzice zamiast zająć się dziećmi, sadzają je przed telewizorem lub komputerem – relacjonuje.
Nadmierna ilość czasu spędzana przed komputerem czy telewizorem negatywnie wpływa na młodych ludzi. Wywołuje tzw. przebodźcowanie. Kilka miesięcy temu opowiadała o nim Maria Bielecka, psycholog zajmująca się małymi dziećmi.
Dziecko do prawidłowego rozwoju potrzebuje środowiska, które umożliwia poznanie otoczenia poprzez ruch, dotyk, smak, wzrok, słuch, węch. Tymczasem często dzieci narażone są na nadmierny hałas pochodzący od stale grającego telewizora. Mają za mało ruchu na świeżym powietrzu, za dużo kontaktu ze światem wirtualnym, a za mało z realnym. CZYTAJ WIĘCEJ