nt_logo

Michalik: Polski parlament stanie się domem publicznym? Wszystko zależy od tej decyzji

Eliza Michalik

02 sierpnia 2024, 11:06 · 3 minuty czytania
Są w przestrzeni publicznej dwa główne typy reakcji w sprawie zachowania PKW, co do subwencji PiS. Jedni, jak ja, uważają, że decyzja i cale zachowanie członków Państwowej Komisji Wyborczej w tej sprawie jest tchórzliwe i niezgodne z prawem.


Michalik: Polski parlament stanie się domem publicznym? Wszystko zależy od tej decyzji

Eliza Michalik
02 sierpnia 2024, 11:06 • 1 minuta czytania
Są w przestrzeni publicznej dwa główne typy reakcji w sprawie zachowania PKW, co do subwencji PiS. Jedni, jak ja, uważają, że decyzja i cale zachowanie członków Państwowej Komisji Wyborczej w tej sprawie jest tchórzliwe i niezgodne z prawem.
Eliza Michalik Fot. Tadeusz Wypych/REPORTER

I niestety stworzyło to wrażenie, że Koalicja 15 października przegrywa z PiS swoją i naszą, obywateli, kluczową bitwę – o praworządność.


Im więcej w przestrzeni publicznej, zwłaszcza na portalu X dramatycznych doniesień posłów PO o kolejnych, coraz straszniejszych przestępstwach PiS, tym gorzej, wypada Koalicja – bo od oburzenia żadne zło świata się jeszcze nigdy nie naprawiło, a co gorsza zaczyna to wyglądać na puste gadanie. Skutecznych czynów jest o niebo mniej niż słów.

Efekt? Zachowanie i słowa tak polityków PiS, jak i służących im symetrystów wskazują, że powoli odzyskują rezon i przestają się bać, że poniosą kiedykolwiek konsekwencje swoich czynów. Są coraz bardziej bezczelni i chamscy i posuwają się do jawnych gróźb.

Rośnie frustracja

Natomiast wyborcy strony demokratycznej są rozczarowani i czują się coraz bardziej bezsilni. Mają poczucie, że ich oszukano, że państwo nie działa, a politycy, na których głosowali, są faktycznie "fujarami", które nie potrafią sobie poradzić ze zorganizowanymi politycznymi bandytami.

Rośnie frustracja, którą najlepiej w słowa ujęła komentatorka o nicku "Aneta Obserwator XY": "Potrzeba więcej sprawczości, bo skargi na zły PiS już przerabialiśmy. Rozumiem, że sprzątanie musi trwać, ale wizerunkowo zaczyna robić się tak sobie. Wciąż te kłody pod nogi. A powrotu PiS do władzy nie chcemy".

Bo oczywiście złość na brak rozliczeń PiS bierze się także ze strachu, że brunatni politycy wrócą do władzy za trzy i pół roku. Powszechna jest także świadomość, że kiedy tak się stanie, PiS nie będzie się patyczkował ze swoimi przeciwnikami i powsadza swoich konkurentów politycznych do więzień, przejmie prokuraturę i sądy i wykończy resztki niezależnych mediów w trzy miesiące.

I nagle się okaże, że można.

Wyborcy Koalicji 15 października chcą zobaczyć, że ich ludzie, ich przedstawiciele są silni, mają pomysł na PiS. Nie chcą wymówek, chcą zwycięstw.

Jest także grupa publicystów i komentatorów, którzy jak Radek Gruca uważają, że po decyzji PKW o odwleczeniu decyzji, szanse PiS na utratę subwencji znacząco wzrosły.

I że, jak napisał Gruca na X: "Zjednoczona Prawica, mimo że robiła wszystko, by zabetonować swoich (vide prokurator krajowy Barski), zapewnić sobie bezkarność (vide art. 106 kodeksu wyborczego), zachować propagandę TVPiS, na koniec dnia traci kolejne przyczółki i zostaje ujadającym ratlerkiem, zmieniając w tej roli dawną opozycję przed nadejściem Donalda Tuska".

Kto ma rację, okaże się już za miesiąc.

Równi wobec prawa?

Póki co moje refleksje są następujące:

Bez względu na to, co się ostatecznie okaże, obywatele to nie głupcy i już widzą różnicę w traktowaniu przez PKW Nowoczesnej, a PiS. Już jest dla nich jasne, że partie w Polsce nie są równe wobec prawa.

Słyszą też groźby Kaczyńskiego pod adresem członków PKW i widzą, że oni się tych gróźb boją.

To wszystko sprawia, że coraz głośniejsze są słuszne pytania o sens płacenia wysokich pensji ludziom z PKW, którzy robią mało i nie wypełniają swojej podstawowej funkcji, jaką jest stanie na straży praworządności i równości szans wszystkich uczestników życia politycznego w Polsce.

Jeśli PKW nie odbierze PiS subwencji, będzie to oznaczało, że tak już teraz można postępować: kraść publiczne pieniądze i przeznaczać je kampanię, a potem robić z ludzi durniów głupimi wymówkami.

Będzie to też oznaczać, że obywatele są frajerami, którzy mają pracować, a swoje coraz ciężej zarabiane pieniądze oddawać złodziejom z partii politycznych, którzy za te ukradzione im pieniądze, będą sobie załatwiać pracę w parlamencie.

Polski parlament natomiast, zamiast izb, w których się stanowi prawo, zacznie być domem publicznym, w którym nielegalni lobbyści będą kupowali usługi złodziei publicznych pieniędzy.

Jak się to wszystko skończy dla Polski – wiadomo. Będzie oligarchia, złożona z polityków, ich rodzin, znajomych i działaczy i będzie reszta, równa w biedzie, ledwo wiążąca koniec z końcem.

Mam wrażenie, że, dokładnie tak jak napisała na X Monika Mesuret, po tym, co robili politycy PiS z publicznymi pieniędzmi, utrata subwencji powinna być ich najmniejszym zmartwieniem. Większość powinna za to pójść do więzienia.