W rosyjskim obwodzie kurskim przy granicy z Ukrainą trwa operacja ukraińskich wojsk. Ogłoszono tam nawet stan nadzwyczajny w związku z atakami. Kijów oficjalnie nie zabrał głosu w tej sprawie. Najwięcej o tym, co tam się dzieje, można dowiedzieć się z relacji lokalnych mieszkańców. Wynika z nich, że Rosja nie radzi sobie z tą sytuacją.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ataki z Ukrainyna tereny przygraniczne Rosji w odwecie za pełnoskalową inwazję były już przeprowadzane wcześniej, ale jak zauważa The Moscow Times, ten ostatni wydaje się mieć większą skalę i być lepiej przygotowany niż poprzednie próby.
Co się dzieje w Rosji? Z Kurska i okolic napływają sprzeczne komunikaty
Co mówią lokalne władze? Na razie podano informacje o śmierci pięciu osób i 24 rannych w obwodzie kurskim. Według Rosji w ataku wzięło udział około 300 żołnierzy ukraińskich, 11 czołgów i ponad 20 pojazdów opancerzonych. Tych danych nie da się zweryfikować, a Rosjanie często w tej wojnie zawyżają lub zaniżają liczby na rzecz własnej propagandy.
Oficjalnie z punktu widzenia Rosji sytuacja nie wygląda źle. Gubernator regionu poinformował w środę, że sytuacja jest "pod kontrolą" i dodał, że prezydent Władimir Putin został poinformowany o ataku i "osobiście monitoruje" wydarzenia.
– Przez ostatnie 24 godziny nasz region bohatersko stawiał opór atakom ukraińskich nazistów (tak w propagandzie Kremla mówi się o Ukraińcach-red.). Wszystkie służby ratunkowe zostały postawione w stan najwyższej gotowości – przekazał w środę gubernator Kurska Aleksiej Smirnow. Smirnow dodał, że władze pomogły ewakuować się "kilku tysiącom osób".
Jednakże reporter gazety "The Moscow Times" zauważył, że mieszkańcy terenów przygranicznych w obwodzie kurskim oskarżali w mediach społecznościowych urzędników, że nie robią wystarczająco dużo, aby im pomóc.
"Dlaczego nasze państwo na to pozwoliło? Jeśli nie możecie ochronić swoich ludzi, przeprowadźcie ewakuację. W rezultacie znowu są ofiary" – napisał jeden z mieszkańców Kurska na platformie społecznościowej VKontakte.
Rosjanie wydają się być mocno zdziwieni tym, że Ukraińcy działają na ich terytorium. Aleksandr Kots, korespondent wojenny rosyjskiego tabloidu bliskiego Kremlowi "Komsomolskaja Prawda" uważa, że "kluczową różnicą między dzisiejszymi bitwami na Kursku a poprzednimi 'nalotami' jest to, że jest to operacja wojskowa zainicjowana przez Kijów na terytorium Rosji".
Ukraińcy mieli wejść już 10 km w głąb Rosji
Z kolei Instytut Studiów nad Wojną podał, że "ukraińskie siły poczyniły potwierdzone postępy sięgające 10 kilometrów w głąb obwodu kurskiego w Rosji w ramach trwających zmechanizowanych działań ofensywnych". Z ich analizy wynika też, że siły ukraińskie przebiły się przez co najmniej dwie rosyjskie linie obronne. Są też liczne doniesienia, że Ukraińcy pojmali sporą liczbę rosyjskich żołnierzy.
Ukraina nie przyznała się do tego wtargnięcia. Doradca prezydenta Ukrainy Mychajło Podolak nawiązał jednak w pewien sposób do ataków w mediach społecznościowych. Stwierdził, że Moskwa "bezkarnie wykorzystywała swoje regiony przygraniczne do masowych ataków powietrznych i artyleryjskich".
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.