Dlaczego cukiernie Smaki Warszawy są tak kultowe? Sprawdziliśmy to naukowo, czyli... pałaszując lody
redakcja naTemat.pl
08 sierpnia 2024, 17:21·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 sierpnia 2024, 17:21
Smaki Warszawy: tę nazwę zna doskonale każdy stołeczny (dodajmy: i naprawdę wymagający) miłośnik deserów. Na czym polega wyjątkowość owych cukierni? Postanowiliśmy dowiedzieć się tego, łącząc przyjemne z pożytecznym, czyli odbywając słodką degustację w towarzystwie Bogusława Buczka, twórcy tych lokali.
Reklama.
Reklama.
– Jakość, jakość i jeszcze raz jakość. Chodzi tutaj o stawianie wyłącznie na najlepsze, całkowicie naturalne, po prostu uczciwe składniki, do których należy dołożyć odpowiednią dawkę pasji oraz doświadczenia. Tylko tyle i aż tyle – wyjaśnia nam człowiek, którego wielka przygoda z cukiernictwem rozpoczęła się ponad 27 lat temu.
Siedzimy właśnie w lokalu znajdującym się w samym sercu Warszawy, przy klimatycznej ulicy Poznańskiej. Staramy się być dwudzielni, łącząc chłonięcie wiedzy przekazywanej przez naszego rozmówcę z pochłanianiem serwowanych tutaj lodów.
Przepraszamy, wróć: nie pochłanianiem, lecz degustowaniem. Pod okiem Bogusława Buczka wszystko odbywa się tak, jak należy – przecież jeżeli chcemy zapewnić sobie pełnię doznań, lody powinniśmy jeść powoli, z namaszczeniem, wykazać się odpowiednią dawką cierpliwości i samokontroli.
Nie powinny być zbyt mocno zmrożone, tak więc odczekajmy przynajmniej kilka minut, aż się nieco roztopią. Do tego wyekwipujmy się w szklankę (również niezbyt chłodnej) wody niegazowanej, która pozwoli przemywać kubki smakowe pomiędzy kolejnymi łyżeczkami smakołyków.
Na pierwszy ogień idą lody pistacjowe, w których słodycz połączono w naprawdę intrygujący sposób z delikatną słonością. Po nich będzie gałka lodów z orzechem włoskim i suszoną figą, a następnie marakujowych, czyli sorbetu, którego twórca – musimy to przyznać – w idealny sposób zrównoważył słodkość i kwaskowatość.
Chociaż mamy tutaj do czynienia z doskonale znanymi smakami i aromatami, to na ich bazie powstało coś, co nie tylko orzeźwia, lecz także... otwiera głowę na zupełnie nowe doznania.
– Właśnie takie bazujące na klasyce zestawienia kocham zdecydowanie najbardziej. Owszem, każdy z nas, w mniejszym lub większym stopniu, lubi poeksperymentować z ekstrawaganckimi, bardzo złożonymi smakowo deserami albo potrawami. Jednak później wszystko zatacza koło i z radością wracamy do klasyki właśnie. Bo jest ponadczasowa, po prostu najlepsza. Uświadamiamy sobie, że przecież nie odkryjemy na nowo Ameryki. Przypominamy sobie, że czasami mniej znaczy więcej – klaruje Bogusław Buczek.
Jak podkreśla, żyjemy w czasach, gdy nie można stać w miejscu. Wszystko zmienia się bardzo szybko, a ludzie oczekują coraz to nowszych wrażeń. Jak zapewnić im odpowiednią dawkę zaskoczeń? Sztuka polega na umiejętnym łączeniu doskonale znanych elementów; tak, aby skomponować z nich coś, czego do tej pory nie znaliśmy.
Przykład? Weźmy na tapet sernik i konfiturę różaną, czyli dwa nieśmiertelne, kochane "od zawsze" klasyki, które dotychczas egzystowały niezależnie od siebie. Lecz zestawiając je, może powstać coś takiego, jak serwowane w Smakach Warszawy babeczki z twarogiem i konfiturą z płatków róży: efekt z jednej strony wydaje się doskonale znany, a z drugiej... naprawdę oryginalny, nowatorski.
Pytamy: "Panie Bogusławie, nasi rodacy zaczynają coraz odważniej szukać zestawień mocno osobliwych, czy raczej nie należymy do przesadnie odważnych eksperymentatorów, boimy się wychodzenia ze strefy komfortu?".
– Postanowiłem kiedyś połączyć czekoladę z ostrym, długodojrzewającym serem pleśniowym i papryczkami chili. Proszę uwierzyć, efekt – w sensie jak najbardziej pozytywnym – zwalał z nóg. Zachwycił nie tylko mnie, ale i całkiem sporą grupę osób, które spróbowały tego deseru. Co prawda nie jestem socjologiem i mogę bazować wyłącznie na obserwowaniu upodobań osób, które odwiedzają moje lokale, ale wydaje mi się, że z biegiem lat otwieramy się na nowe. Jesteśmy coraz ciekawsi i coraz mniej boimy się eksperymentów. Jednak nie zmienia to faktu, że zdecydowanie najważniejsza jest klasyka, o której mówiliśmy wcześniej – tłumaczy nam właściciel Smaków Warszawy.
Jak podkreśla, choć w jego ofercie zawsze znajdziemy również desery zaskakujące, to przesadne skupianie się na ekstrawaganckich, szokujących "strzałach w kosmos" jest dla cukiernika ślepą uliczką. Zdecydowanie lepiej poświęcić czas i energię na to, aby wyciągnąć to, co najlepsze ze "zwykłych" składników.
Prostota w najlepszym tego słowa znaczeniu, lecz zaserwowana zgodnie z przepisem, od którego rozpoczęła się ta rozmowa – w tym miejscu zataczamy koło, powracając do powtarzanego dziś niczym mantra słowa "jakość".
– Prawdziwe masło, jajka i mleko. Świeże, oczywiście najlepiej sezonowe owoce. Pistacje, które znalazły się w pańskich lodach, nie są solone; smak zawdzięczają temu, że rosły na Sycylii, owiewane bryzą morską. Orzech włoski? Powinien mieć smak młodego jądra, takiego ze świeżą łupiną. No a marakuja nie może być przesłodzoną pulpą, którą – niestety – bardzo często serwuje się w naszej części świata – objaśnia pan Buczek.
No właśnie, skoro o świecie mowa... W jaki sposób cukiernik-wizjoner szuka inspiracji? Czy modus operandi pana Bogusława opiera się na dalekich wyprawach, w trakcie których można podejrzeć smakowite patenty stosowane w dalekich zakątkach planety?
– Jestem wielkim pasjonatem podróżowania, mam na koncie grubo ponad sześćdziesiąt krajów. I oczywiście, zdarza się, że z wyprawy przywożę jakiś pomysł, który następnie interpretuję na własny sposób, który staje się zalążkiem mojej autorskiej kreacji. Jednak zdecydowanie największą inspiracją są wizyty na polskich bazarach. Wiosną i latem można tam znaleźć rewelacyjne produkty sezonowe, które sprawiają, że przez głowę przewijają się miliardy pomysłów – mówi z uśmiechem nasz przewodnik po krainie słodyczy z naprawdę wysokiej półki.
Co ze stereotypem głoszącym, że Polacy są narodem, dla którego liczy się głównie niska cena? Czy coraz większy odsetek mieszkańców Warszawy przeistacza się w naprawdę wymagających smakoszy, skłonnych zapłacić więcej za świetną jakość?
– Liczba naszych klientów nieustannie się zwiększa, a więc wychodzi na to, że coraz więcej osób (oczywiście tych, które mogą sobie na to pozwolić, bo wszystko zależy od budżetu domowego) chce płacić za coś naprawdę dobrego. To właśnie dla nich w roku 2005 stworzyłem Smaki Warszawy. To również dla nich planujemy otwarcie kolejnych cukierni, które dołączą do tych działających już w centrum miasta, na Żoliborzu i Wilanowie – mówi człowiek dzielący się swoją pasją i doświadczeniem z tymi mieszkańcami naszej stolicy, którzy nie wyznają zasady "dobre, bo słodkie i tanie, kropka".
Kompromisy? Pan Bogusław deklaruje, że to słowo po prostu nie istnieje w jego słowniku. No a my, pochłaniając (przepraszamy ponownie: degustując) lody, które zaserwowano nam w tym miejscu, naprawdę wierzymy w jego słowa.