nt_logo

Przyciągała hipisów, śpiewała o niej Mitchell, dziś szturmują ją sąsiedzi Polaków. Witaj w Matali!

Jakub Noch

11 sierpnia 2024, 19:14 · 6 minut czytania
Ta niewielka miejscowość na południowym wybrzeżu Krety łączy w sobie fascynującą historię, piękno natury i atmosferę, która przyciąga ludzi z całego świata. Szczególnie ukochali ją sobie sąsiedzi Polski, tymczasem dla turystów z kraju nad Wisłą wciąż bywa ona anonimowa. A szkoda, bo Matala nie bez przyczyny kiedyś stała się mekką hipisów i do dziś pachnie wolnością oraz tym ciepłym wiatrem, o którym śpiewała Joni Mitchell.


Przyciągała hipisów, śpiewała o niej Mitchell, dziś szturmują ją sąsiedzi Polaków. Witaj w Matali!

Jakub Noch
11 sierpnia 2024, 19:14 • 1 minuta czytania
Ta niewielka miejscowość na południowym wybrzeżu Krety łączy w sobie fascynującą historię, piękno natury i atmosferę, która przyciąga ludzi z całego świata. Szczególnie ukochali ją sobie sąsiedzi Polski, tymczasem dla turystów z kraju nad Wisłą wciąż bywa ona anonimowa. A szkoda, bo Matala nie bez przyczyny kiedyś stała się mekką hipisów i do dziś pachnie wolnością oraz tym ciepłym wiatrem, o którym śpiewała Joni Mitchell.
Matala na greckiej Krecie przez długie lata była najsłynniejszą wioską hipisowską w Europie. Fot. Jakub Noch / naTemat.pl

Jak zwykle z legendarnymi miejscami bywa, żeby dobrze zrozumieć je dzisiaj, trzeba najpierw zrobić krotką podróż do przeszłości. W tym przypadku o jedyne cztery tysiące lat...


Od Minojczyków do hipisów. Cztery tysiące lat historii ukrytej w jaskiniach Matali

Historia Matali sięga bowiem czasów starożytnych, kiedy to była ona portem obsługującym pobliskie minojskie miasto Fajstos – jeden z najważniejszych ośrodków kultury minojskiej na Krecie. Wioska pełniła rolę jego morskiej bramy, przez którą transportowano towary i surowce. Pierwsze osady na tym terenie datowane są na około 2000 lat p.n.e.

Wspomniane już na wstępie wydrążone w miękkim wapieniu jaskinie Matali również wykorzystywane były przez tysiące lat. Pierwotnie służyły one za grobowce i katakumby dla Minojczyków, następnie Achajów i Dorów, a później korzystali z nich Rzymianie.

Osadnicy wysyłani tu przez kolejnych cesarzy z Wiecznego Miasta docenili strategiczne położenie Matali, utrzymując jej status jako ważnego portu handlowego. Przez wieki panowania rzymskiego matalskie jaskinie zaczęły jednak zmieniać funkcję – tworzono w nich składy towarowe, a później miejsca zamieszkania.

Archeolodzy w niektórych z jaskiń znaleźli symbole chrześcijańskie, co świadczy o ich wykorzystaniu także przez wczesnych chrześcijan w okresie prześladowań.

W średniowieczu Matala – podobnie jak wiele innych miejsc na Krecie – doświadczyła znacznych przemian. W tym czasie największa wyspa Hellady była pod panowaniem Wenecjan, a następnie Osmanów, czego wpływy do dziś widać nie tylko w architekturze wyspy, ale i jej kulturze – nieco odmiennej od tej, którą znamy z innych rejonów Grecji.

Dla samej Matali kolejne setki lat nie były jednak czasem prosperity. Miejsce to zostało trwale zdegradowane do roli wioski rybackiej, dodatkowo mocno odizolowanej od głównych ośrodków rozwoju. Nowe życie zyskało ono dopiero w latach 60-tych XX wieku...

Był to czas ogromnych zmian społecznych i kulturalnych na całym świecie. A ruch hipisowski ze swoimi ideami wolności, pokoju, miłości i powrotu do natury zyskał ogromną popularność w Ameryce oraz Europie Zachodniej. W poszukiwaniu miejsca, gdzie mogliby realizować te idee, hipisi zaczęli migrować do odległych zakątków, w tym na Kretę.

Wyspa ta – będąca jeszcze miejscem stosunkowo dzikim i nieodkrytym przez masową turystykę – stała się celem podróży poszukiwaczy alternatywnego stylu życia. A Matala ze swoimi tajemniczymi jaskiniami musiała przyciągnąć wielu z nich. Szybko okazała się idealnym schronieniem dla szukających wolności i nirwany.

"Dzisiaj jest życie, jutro nigdy nie nadejdzie". Tak wioska na Krecie stała się mekką hipisów z całego świata

Początkowo niewielka grupa młodych ludzi zaczęła osiedlać się w jaskiniach nad plażą dlatego, że oferowały one po prostu darmowe schronienie. Wkrótce wieść o tej idyllicznej oazie rozeszła się po Ameryce i Europie, ściągając do jaskiń kolejnych lokatorów.

Dawni mieszkańcy życie w Matali w złotej erze ruchu hipisowskiego wspominają jako proste, w pełnej harmonii z naturą, gdzie wszyscy dzielili się tym, co mieli – od jedzenia, przez doświadczenia, marzenia, po trawkę i partnerów seksualnych. Lata 60-te i 70-te w Matali miały być wypełnione muzyką, sztuką, medytacją i długimi rozmowami przy ogniskach tlących się do wschodu słońca.

Wreszcie do Matali zjeżdżać zaczęli znani artyści i muzycy, szukający inspiracji i twórczej wolności. Jedną z najbardziej znanych osób, które odwiedziły Matalę, była Joni Mitchell. Piosenkarka z Kanady spędziła w kreteńskiej wiosce kilka tygodni. Zaowocowały one powstaniem słynnej piosenki "Carey", w której Mitchell opisała swoje doświadczenia z pobytu nad Morzem Libijskim.

Come on down to the Mermaid Café, and I will Buy you a bottle of wine And we'll laugh and toast to nothing And smash our empty glasses down (...) Maybe I'll go to Amsterdam Or maybe I'll go to Rome And rent me a grand piano And put some flowers 'round my room But let's not talk about fare-thee-wells now The night is a starry dome And they're playin' that scratchy rock and roll Beneath the Matala Moon"Carey" - Joni Mitchello Matali na Krecie

Atmosfera wolności, miłości i wspólnoty przyciągała coraz więcej osób, jednak z czasem zaczęła też budzić niepokój lokalnych władz i... oczywiście Kościoła. Ówczesna konserwatywna społeczność Krety nie była gotowa na masowe osiedlanie się "dzieci kwiatów", które żyły poza normami społecznymi, o jakich nauczali duchowni.

Coraz częściej pojawiały się kontrowersje i głosy krytyki pod adresem hipisowskich mieszkańców Matali, więc greckie władze zaczęły wprowadzać pewne ograniczenia dotyczące przybyszów z zagranicy. Wreszcie w 1977 roku zdecydowano się na radykalny krok – zakazano hipisom mieszkania w jaskiniach.

Decyzja ta oficjalnie motywowana była względami sanitarnymi, ale nikt nie miał wątpliwości, że kluczowy dla wypędzenia "dzieci kwiatów" był fakt, iż do chóru greckich konserwatystów i duchowieństwa dołączyli także ważni gracze z branży turystycznej i gastronomicznej.

Choć ich biznesy rozkwitły dzięki temu, że ludzie zaczęli tu zjeżdżać, aby chociaż popatrzeć na hipisów, z czasem źródło turystycznego zainteresowania zaczęło tylko przeszkadzać – szczególnie gdy pod koniec lat 70-tych środkowy fragment hasła "sex, drugs and rock'n'roll" oznaczał już nie tylko marihuanę, ale głównie twarde narkotyki.

Herzlich Willkommen in Matala, czyli kogo spotkasz tu dzisiaj

Wtedy zakończyła się pewna epoka, ale trzeba przyznać, że do dziś duch tamtych lat wciąż jakoś unosi się nad Matalą. Przede wszystkim dlatego, że wiele osób, które w młodości mieszkały w hipisowskiej osadzie, teraz w roli turystów wraca tu, aby przypomnieć sobie dawne czasy lub pokazać wioskę dzieciom i wnukom.

Na to szczególnie chętnie decydują się Niemcy, przez co Matala w ostatnich dwóch dekadach zyskała nowy przydomek "mekki niemieckich turystów". Niech więc nikogo nie zdziwi, że język Goethego jest tu drugim najczęściej obowiązującym po greckim i to nim lokalni restauratorzy czy hotelarze witają każdego, kto nie ma typowo greckich rysów twarzy.

Żeby wioski nie zamienić jedynie hipisowski skansen, kilkanaście lat temu zdecydowano się dać jej znów trochę artystycznie wolnościowego życia. Co roku Kreteńczycy zapraszają więc na Matala Beach Festival, który jest pewnym hołdem dla tych, którzy dali Matali całą tę legendę. Przyciąga on nie tylko emerytowanych hipisów, ale i całe rzesze młodego pokolenia, które poszukuje spełnienia na alternatywnej ścieżce.

Gdy hotelarze i restauratorzy wygrali z półnagimi, długowłosymi mieszkańcami jaskiń, Matala na dobre przekształciła się w tętniące życiem miasteczko, które dziś przyciąga nie tylko ciekawą historią, ale i pięknymi plażami z miękkim piaskiem oraz krystalicznie czystymi wodami Morza Libijskiego. Niezwykle malownicze są tu zachody słońca, które można podziwiać z plaży lub z tarasów tawern.

Matala jest też ciekawą bazą wypadową do odkrywania innych skarbów Krety. W pobliżu znajdują się ruiny minojskiego pałacu w Fajstos, gdzie można zapoznać się z bogatą historią wyspy, oraz Gortyna z dobrze zachowanymi starożytnymi pozostałościami.

Dla miłośników przyrody i aktywności na świeżym powietrzu pobliskie wzgórza oferują liczne szlaki, które zapewniają spektakularne widoki na wybrzeże. Relatywnie niedaleko można znaleźć też gaj palmowy w Prevli, o którym już wspominałem w innym materiale dla naTemat.pl.

W szczycie sezonu kreteńscy szyprowie oferują wygodne rejsy z Matali do Preveli (lub wzdłuż wybrzeża i wówczas gaj jest jednym z przystanków). Autem zaś dojedzie się tam w nieco ponad godzinę – może nie najlepszą, miejscami dość krętą trasą, ale skoro hipisi na owiane legendami orgie pod palmami dawali radę dojechać rozpadającymi się "ogórkami"...

Jak dojechać do Matali?

A jak w ogóle dotrzeć do Matali? Najwygodniejsza może okazać się podróż samochodem. Jeśli nigdzie nie natrafimy na korki, wypadek lub akcję gaśniczą (latem Kreta często boryka się z pożarami wielkopowierzchniowymi), trasa z Heraklionu (70 km) powinna zająć około godziny. Należy kierować się na południe drogą nr 97 w kierunku Moires. Tam trzeba skręcić na drogę prowadzącą już bezpośrednio do Matali.

Podróż z Retimno (80 km) zajmuje około półtorej godziny. Najwygodniejsza droga to prawdopodobnie ta prowadząca przez Spili do Agia Galini, a następnie trzeba kierować się do Tympaki i tam zjechać w kierunku Matali.

Z Chanii zaś trasa do Matali jest najdłuższa, wynosi ok. 140 km i zajmuje – w zależności od warunków drogowych – od dwóch do nawet ponad trzech godzin. Najlepiej najpierw obrać kierunek na Retimno, a potem jechać opisaną już wyżej drogą przez Spili, Agia Galini i Tympaki.

Kto nie chce wynajmować auta na Krecie, ten do Matali może oczywiście dotrzeć komunikacją publiczną. Z Heraklionu autobusy kursują tam z głównego dworca autobusowego.

Bilety można kupić na miejscu lub zarezerwować online. W ofercie kreteńskich przewoźników są zarówno połączenia bezpośrednie (szczególnie w szczycie sezonu), jak i takie wymagające przesiadki np. w Moires.

Trochę gorzej przedstawia się jednak sytuacja tych, którzy komunikacją zbiorową do Matali chcieliby dotrzeć z Retimno lub Chanii. W obu przypadkach koniecznie jest najpierw dotarcie na heraklioński dworzec, co oznacza kilka dodatkowych godzin w podróży. I raczej nie jest to dobry pomysł na jednodniowy wypad.

Czytaj także: https://natemat.pl/565175,ukochana-wyspa-polakow-ma-bajkowe-miejsce-ale-wielu-je-omija-ja-nie-chcialem-popelnic-tego-bledu