W nocy z poniedziałku na wtorek (12-13.08) obserwatorzy nocnego nieba byli świadkami niesamowitych zjawisk. Nie dość, że na nieboskłonie zagościła zorza polarna, to jeszcze przecinał ją co jakiś czas deszcz Perseidów. "To była najbardziej niesamowita noc 2024" – pisze w mediach społecznościowych dziennikarz naukowy Karol Wójcicki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Niezwykły spektakl, który rozgrywa się na naszych oczach od niedzieli, to efekt gigantycznych rozbłysków, do których doszło na słońcu. W konsekwencji nastąpił tak zwany koronalny wyrzut masy (CME) – w stronę Ziemi zaczął zmierzać silnie namagnesowany obłok plazmy. Zgodnie z przewidywaniami doprowadziło to do potężnej burzy magnetycznej. I to właśnie ona odpowiada za wystąpienie zjawiska nazywanego zorzą polarną.
Do tego w nocy z poniedziałku na wtorek (12-13.08) nastąpił szczyt roju Perseidów – obserwując niebo w okolicy gwiazdozbioru Perseusza można było wypatrzyć dziesiątki meteorów. Każdy z nich pędził z prędkością ok. 60 km/s. Łuna światła, jaką za sobą pozostawiały to oczywiście efekt spalania meteorów po wejściu w ziemską atmosferę. Na filmach i zdjęciach robił on niesamowite wrażenie.
Nic dziwnego, że sieć zalały materiały, na których uwieczniono niezwykłe zjawiska, które wystąpiły tej nocy na nieboskłonie.
Na niebie zaobserwowano SAR
"Po całym niebie śmigały jak szalone PERSEIDY, co rusz przecinając filary jasnej ZORZY POLARNEJ, a krótko po 1:00 na niebie pojawiła się wspaniała PARA PLANET: Jowisz i Mars. Ale mimo wszystko jedna rzecz to wszystko przebiła! Tej nocy najrzadszym widokiem był SAR!" – napisał na Facebooku dziennikarz naukowy Karol Wójcicki.
W dalszej części wpisu wyjaśnił dokładnie co zaobserwował i dlaczego było to tak wyjątkowe.
"To było totalnie szokujące: szukając o zmierzchu zorzy nad północnym horyzontem, przypadki dostrzegłem nad POŁUDNIOWO-WSCHODNIM horyzontem czerwony łuk światła podążający przez zenit na drugą stronę nieba. To był totalny szok! Ta czerwona smuga to był właśnie SAR. SAR - nazywany też Stabilnym Łukiem Zorzy (choć to dosłowne tłumaczenie angielskiej nazwy) - to rzadkie zjawisko atmosferyczne, które pojawia się podczas silnych burz geomagnetycznych" – poinformował Wójcicki.
"W odróżnieniu od typowych zórz, które powstają w wyniku interakcji naładowanych cząstek kosmicznych z atmosferą, SAR to czerwony łuk światła, który jest oznaką transferu energii cieplnej do górnej atmosfery. SAR często jest trudny do zauważenia gołym okiem, ale aparaty i kamery mogą go łatwo uchwycić. Chociaż wygląda jak zorza, nie jest dokładnie tym samym zjawiskiem!" – wyjaśnił popularyzator astronomii.