Decyzja o wyjeździe Donalda Tuska do Nigerii akurat 10 kwietnia wzbudziła ogromne kontrowersje. Niektórzy komentatorzy wprost określili ją jako "ucieczkę". Warto jednak zauważyć, że nawet najostrzejsi krytycy premiera są zgodni, że Nigeria to ważny kierunek dla polskiej polityki gospodarczej. A jeszcze ważniejszy dla polskiego biznesu.
Z czym przeciętnemu Polakowi kojarzy się Nigeria? Zapewne z piłkarzami, takimi jak Emanuel Olisadebe, którzy w ostatnich dwudziestu latach licznie zasilali składy drużyn polskiej ligi. Niektórzy pamiętają też może o tym, że nigeryjskie korzenie ma poseł John Godson z PO. Ostatnio zaś w mediach głośno jest o “nigeryjskim szwindlu” uprawianym na Allegro. Coś jeszcze? Raczej nie.
O najludniejszym kraju Afryki zrobiło się jednak głośno po tym, gdy Donald Tusk poinformował, że właśnie tam będzie w rocznicę katastrofy smoleńskiej. W mediach rozgorzała dyskusja, czy to na pewno dobry pomysł. Szybko wyciągnięto zapomniane już nieco “słońce Peru”, wytykano też Tuskowi, że ten wyjazd to po prostu ucieczka. Nawet jednak najbardziej krytyczni wobec premiera komentatorzy przyznają, że choć data wzbudza kontrowersje, to Polska bezdyskusyjnie powinna zadbać o szerszą obecność gospodarczą na kontynencie afrykańskim. Dlaczego?
"Kontynent przyszłości"
– Afryka widziana z Polski wydaje się bardzo daleka, ale musimy pamiętać, że to kontynent przyszłości – mówi w rozmowie z naTemat John Godson, przewodniczący sejmowego zespołu do spraw Afryki. – Władze innych państw bardzo promują i wspierają swoich przedsiębiorców w Afryce. Są tam Chińczycy, Niemcy, Rosjanie, Amerykanie. Polska również powinna wykorzystać szansę, jaką stwarza obecność na rozwijających się afrykańskich rynkach. Zanim będzie za późno – ocenia poseł.
O co warto się ścigać się z przedsiębiorcami z innych krajów? Chociażby o dostęp do ogromnych złóż ropy naftowej, na której zbudowana jest niemal cała gospodarka Nigerii. Wie o tym Jan Kulczyk, którego Kulczyk Investments ma 40 proc. udziałów w Neconde Energy Limited – firmie, która właśnie w Nigerii wydobywa ropę naftową.
– Nie ma żadnych wątpliwości, że Nigeria może być bardzo ważnym partnerem gospodarczym dla Polski – ocenia dr Małgorzata Szupejko z Instytutu Kultur Śródziemnomorskich i Orientalnych PAN. – W wyścigu o dostęp do jej bogactw naturalnych stanęło wiele krajów. Niestety, obowiązuje zasada “kto pierwszy, ten lepszy” – mówi dr Szupejko. Afrykanistka ocenia, że jak dotąd polski rząd nie stawał na wysokości zadania.
"Nadrobić zaległości"
– Afryka była w naszej polityce zagranicznej lekceważona, co wyraża się choćby w zamykanie przez MSZ licznych placówek na tym kontynencie – mówi dr Szupejko. Wydaje się jednak, że w ostatnim czasie rząd stara się nadrabiać zaległości. Od kilku miesięcy m.in. na odcinku nigeryjskim dzieje się całkiem sporo: kraj odwiedzają polskie misje gospodarcze, trwają konsultacje na szczeblu rządowym, a nigeryjski ambasador wizytuje...Podkarpacie.
– Dotychczasowa wymiana handlowa z takimi krajami jak Nigeria utrzymuje się na niskim poziomie. Moją ambicją jest to zmienić – mówi poseł Godson. – Nigeria to świetny kierunek dla polskich firm. Ten liczący 170 mln obywateli kraj jest regionalnym mocarstwem, a jego gospodarka nawet w czasie kryzysu rozwija się w tempie 5-6 proc. rocznie – zachwala kraj swych narodzin poseł.
Godson podkreśla, że rynek nigeryjski stwarza perspektywy dla wszystkich niemal branż. Zaczynając od firm budowlanych, które mogą rozwijać tamtejszą infrastrukturę, przez rolnictwo i przetwórstwo, na farmaceutyce kończąc. – Na tamtejszym rynku już obecny jest Kulczyk Holding, ostatnio głośno też o związanych z Nigerią planach Asseco czy firmy Bakoma – mówi Godson.
Dr Małgorzata Szupejko choć docenia starania o polsko-nigeryjską współpracę gospodarczą, żałuje, że nie wykorzystujemy potencjału, jakim są liczni nigeryjscy studenci uczący się w Polsce. – Przecież ci ludzie tworzą później polityczne i gospodarcze elity swojego kraju – podkreśla Szupejko.
Strach i ryzyko
– Polskie firmy boją się Afryki. Chodzi nie tylko o nieznajomość lokalnego kontekstu, ale i korupcję, która utrudnia wejście na rynki krajów takich jak Nigeria – mówi prof. Witold Orłowski. Podkreśla jednak, że wschodzące rynki krajów afrykańskich, choć wymagające, kuszą wizją ogromnych zysków.
Czy polskim przedsiębiorcom w Afryce potrzeba państwowego wsparcia? – Z pewnością tak. Dyplomatyczny “parasol” rozciągnięty nad działalnością naszych firm może pomóc im zaistnieć w tamtejszych warunkach – ocenia prof. Orłowski.
Ekonomista podkreśla, że polskie produkty są już w Afryce obecne na szeroką skalę, jednak najczęściej jako komponenty zagranicznych, np. włoskich lub niemieckich, wyrobów. Co oczywiste, gros zysku ze sprzedaży tych towarów przechwytują producenci, a nie polscy podwykonawcy.
– Kraj z ambicjami, które chce zaliczać się do gospodarczego centrum, musi umieć dostarczać swoje produkty bezpośrednio do końcowego klienta. Zachód robi to od dawna, my też możemy – podsumowuje prof. Orłowski.
Nigeria jest jednym z ważniejszych państw afrykańskich, jest to, dzięki swoim bogactwom, potencjalnie zasobny kraj. To jest też duże i ludne państwo, więc na pewno warto mieć w tym państwie punkt zaczepienia, żeby stamtąd prowadzić handel, współpracę gospodarczą z innymi państwami tego regionu Afryki. CZYTAJ WIĘCEJ
Polskie firmy boją się Afryki. Chodzi nie tylko o nieznajomość lokalnego kontekstu, ale i korupcję, która utrudnia wejście na rynki krajów takich jak Nigeria
Jan Kulczyk
To, co się znajduje w Afryce, o co walczą Chińczycy i Rosjanie, to ogromna szansa dla Europy, dla regionu i Polski. Jeśli ją wykorzystamy, będzie to jest najlepsza droga wyjścia z kryzysu. CZYTAJ WIĘCEJ