
"Solidarność" nie ustaje w swojej walce przeciwko emeryturom. Związki znane ostatnio przede wszystkim z protestów, zapowiadają serię... protestów. Ich kulminacją ma być 35-dniowa demonstracja pod Kancelarią Premiera. Miasteczko w Alejach Ujazdowskich pojawiało się już nie raz, ale nigdy na tak długo. "Solidarność" próbuje pobić rekord "Białego Miasteczka", które w 2007 roku zbudowały pielęgniarki. Wtedy z okien swojej siedziby namioty oglądał Jarosław Kaczyński. Teraz wszystko wskazuje, że podobne widoki będzie miał Donald Tusk
Protest wersja 2.0
Nauczeni doświadczeniami z poprzednich miasteczek, związkowcy zdecydowali się na jego bardziej mobilną wersję. Pikietujący będą kursować między kancelarią a sejmem, gdzie pod koniec marca posłowie będą decydować o referendum.
Do tej pory największy biwak w tym - dość strategicznym dla protestów - miejscu zbudowały w 2007 roku pielęgniarki. Białe miasteczko powstało 19 czerwca 2007 roku i zaczęło się niewinnie. Cztery pielęgniarki niezadowolone z odmowy spotkania w sprawie ewentualnych podwyżek spontanicznie rozpoczęły protest. W momencie kulminacyjnym pod siedzibą ówczesnego premiera - Jarosława Kaczyńskiego - "biwakowało" nawet trzy tysiące osób w ponad stu namiotach.
Namioty rozbijał też Ruch Palikota
Ten sposób protestu spodobał się znanemu z "interesujących" happening'ów, Ruchowi Palikota. Miesiąc przed zeszłorocznymi wyborami parlamentarnymi członkowie ruchu "biwakowali" w tym samym miejscu. Rozbijając zielone i pomarańczowe namioty chcieli zmusić premiera do przedwyborczej debaty ze wszystkimi partiami - nawet tymi, których w sejmie nie było. Donald Tusk za bardzo się tym nie przejął, ale Janusz Palikot swój cel osiągnął - wszedł do sejmu.
Pomarańczowa rewolucja również w namiotach
W namiotach protestowali jednak nie tylko Polacy. Podczas "pomarańczowej rewolucji" na Ukrainie, demonstranci, domagając się uczciwych wyborów, "biwakowali" w samym centrum Kijowa. Dwa tysiące naszych wschodnich sąsiadów demonstrowało poparcie dla lidera opozycji. Część z nich zdecydowała się rozbić namioty. Nie był to jednak - jak w przypadku deklaracji "Solidarności" - moment kulminacyjny, a jedynie mała cześć całej rewolucji.
