Środowisko blogerskie murem staje za Michałem Olechem, którego wydawca "Wprost" i "Do Rzeczy" Michał Lisiecki oskarża o przestępstwo. Miało ono polegać na tym, że Olech wrzucał na Twittera ogólnie dostępne okładki tygodników Lisieckiego.
"Absurd", "Latkowski oszalał" – to tylko część komentarzy blogerów i dziennikarzy po ataku AWR Wprost na blogera Michała Olecha, który na swoim Twitterze zamieszczał okładki tygodników: "Wprost"; "Do Rzeczy" czy "Newsweeka".
Również nasi blogerzy i eksperci, z którymi rozmawialiśmy, jasno mówią: ta sprawa to absurd, na dodatek szkodliwy dla mediów. – Poza tymi okładkami nic tam nie było. Dla mnie sprawa jest prosta: materiał był dostępny w internecie i został udostępniony. To problem firmy, że miała lukę. Przecież on nie robił tego dla swojej korzyści, nie czerpał z tego żadnych profitów. Można tylko ośmieszyć tę sprawę. Dziwię się, że Sylwester Latkowski robi coś takiego – mówi nam znany bloger Azrael Kubacki.
Jako "skandaliczne" zachowanie AWR "Wprost" ocenia też Jarosław Lipszyc, prezes Fundacji Nowoczesna Polska. – Moim zdaniem posunięcia wydawcy "Wprost" są nie tylko skandaliczne, ale i krótkowzroczne. Działają na szkodę dziennikarzy i mediów – stwierdza Lipszyc.
– Dziennikarze zajmują się docieraniem do informacji i przekazywaniem ich. Michał Olech dotarł do informacji, która już była publicznie dostępna i tylko podał ją dalej, właśnie to się zdarzyło. Nie ma znaczenia, że tę treść opublikowano w wyniku błędu, nie ma znaczenia, że link, pod którym można było to obejrzeć, nie był publicznie promowany. Był dostępny, a dziennikarz domyślił się, jak do niego dotrzeć. Nie było tam żadnego włamania do systemu – wyjaśnia prezes Nowoczesnej Polski.
– Jeśli "Wprost" chce zabronić dziennikarzom podawania informacji publicznie dostępnych, a tym bardziej jeśli wygrają ewentualną sprawę, to będzie to miało fatalne
skutki dla dziennikarzy i mediów – podkreśla Jarosław Lipszyc. Prezes Fundacji dodaje, że dziennikarze i blogerzy powinni stanąć murem za Michałem Olechem.
Podobnie sytuację widzi Damian Muszyński, bloger i medioznawca. – Moja interpretacja jest taka: jest dostęp do materiału, można go ściągnąć, a więc i udostępniać, to oczywiste, jeśli była taka możliwość. Jest treść, ktoś ją wykorzystał. Nie widzę powodu, by myśleć o tym jako o procederze – mówi Muszyński. – Przecież on nie dostał się na serwery "Wprost", nie ściągnął stamtąd nielegalnie okładki – podkreśla nasz bloger.
Muszyński zaznacza, że "Wprost" swoim zachowaniem pokazuje, że chce w ten sposób zawalczyć o czytelników. – Gdyby chodziło o zwykłego użytkownika Twittera, to pewnie nikt by się tym nie przejął. Ale poruszono tu też wątek naTemat Tomasza Lisa, a więc do tego dochodzi rozgrywka między dużymi graczami na rynku prasy. Pytanie tylko, jak AWR "Wprost" ugryzie to prawnie, bo być może znajdą kruczek, który pozwoli im dochodzić swoich racji – ocenia Muszyński.
Redaktor naczelny naTemat Tomasz Machała napisał na swoim blogu, że trzeba powstrzymać cenzorskie zapędy Michała Lisieckiego.
W redakcji Wprost, gdzie mamy swoje źródła, dowiedzieliśmy się, że redaktor naczelny Sylwester Latkowski jest motorem postępowania przeciwko blogerowi Michałowi Olechowi. Latkowski ma być bowiem wściekły, że bloger w tak banalny sposób zdobył okładki jego pisma. Nie zdobyłby ich, gdyby firma Latkowskiego sama ich w internecie nie umieściła.
Dziennikarz "Dziennika Gazety Prawnej" Robert Zieliński określił sprawę jako "autokompromitację" wydawnictwa.
Sprawa ta odbiła się echem w ogólnopolskich mediach. Najmocniej jednak zareagował Twitter, gdzie wielu dziennikarzy – znanych i mniej znanych – nie tylko krytykuje AWR "Wprost", ale jawnie nabija się z wydawnictwa i jego szefostwa. Niezależnie od wyznawanych poglądów politycznych. Jak napisał Samuel Pereira w jednym z Tweetów: "Dzisiaj wszyscy jesteśmy @MichalOlech".
Czemu sprawa uznawana jest za absurdalną, a wszyscy bronią Michała? Odpowiedzi jest kilka. Po pierwsze dlatego, że Olech publikował okładki wszystkich tygodników, a nie tylko "Wprost". Na dodatek robił to już od 2 miesięcy, więc nagła wściekłość wydawnictwa wygląda po prostu komicznie. Trudno uważać, że dziennikarze tygodnika – w tym dość aktywnie obecny na Twitterze naczelny Sylwester Latkowski – Dodatkowo, tak jak kataryna, wielu ludzi zadaje pytanie: czemu odpowiadać ma Michał Olech, skoro to eGazety de facto publikowały (bo jak inaczej można nazwać dostępność na stronie?) "Wprost" i to one umożliwiały podejrzenie pisma? Bloger był tutaj wyłącznie przekaźnikiem. Podejrzeć mógł każdy.
Michał już usunął kontrowersyjne wpisy i jak podkreślił na swoim Twitterze: – Wprost można było kupić wcześniej. Na eGazetach w niedzielę rano wystarczyło zaznaczyć "następne wydanie" – napisał. Cała sprawa dość jednoznacznie oceniana jest jako totalna wpadka wizerunkowa "Wprost". Atak na blogera za publikowanie okładek wydaje się być w oczach środowiska Twitterowego rozpaczliwą próbą walki o czytelników. Oczywiście, sprawie pikanterii dodaje fakt, że Michał Olech współpracuje z należącym do Tomasza Lisa naTemat – być może więc szefostwo AWR "Wprost" sądzi, że w ten sposób nasz kolega sabotował tamten tygodnik. Nic z tych rzeczy – wyniki sprzedaży tygodników mówią same za siebie: "Newsweek" sabotażystów nie potrzebuje, bo po prostu sprzedaje się lepiej, niż "Wprost".
My w imieniu Michała Olecha dziękujemy wszystkim, którzy udzielają mu tak cennego wsparcia.