Amerykański magazyn zadziwił czytelników. W niedzielnym wydaniu "The New York Times" opublikował na pierwszej stronie zdjęcie Alexa Rodrigueza, kapitana baseballowej drużyny Yankees. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że fotograf Nick Laham całą sesję wykonał przy pomocy… iPhone'a, a obróbki dokonał w Instagramie. To kolejne zdjęcie z tej aplikacji, które zaszło tak daleko.
Nie są ostre. Mają ziarno. Są trochę za ciemne. Ale mimo to są świetne. Sesja, którą fotograf Nick Laham wykonał w szatni baseballowej drużyny Yankees zachwyca i budzi kontrowersje. Artysta właśnie udowodnił, że przy pomocy iPhone'a z zainstalowanym Instagramem można zrobić zdjęcia, które nie tylko zostaną wydrukowane w prasie, ale wręcz otworzą jedno z najbardziej prestiżowych pism na świecie. Eksperyment, który zmieni myślenie o fotografii?
"Powinni być przerażeni"
"Więc, tak. Byłem w łazience, w szatni i wykonałem portrety zawodników New York Yankees przy pomocy mojego iPhone'a. Nie mogłem wybrać scenerii, zdecydować między studio, a łazienką. Dołączyłem do łańcucha fotoreporterów czekających na zawodników w ośrodku szkoleniowym w Tampa o 6 rano i po prostu pracowałem z przestrzenią, którą mogłem tam znaleźć. Poniżej widzicie kilka ujęć zrobionych przy pomocy iPhone'a i obrobionych Instagramem" – napisał na blogu zaraz po tym, jak siecią wstrząsnęła okładka "New York Times" ze zdjęciem jego autorstwa.
Zdjęcia zostały nawet objęte licencją przez Getty Images, czyli agencję, dla której pracuje. Sesja, którą wykonał Laham wzbudziła wiele kontrowersji.
"Business Insider" napisał, że "tradycyjni fotografowie powinni być przerażeni". Jak przyznawali dziennikarze serwisu, "kiedyś trzeba było mieć umiejętności pracy w ciemni, żeby robić dobre zdjęcia. Później, kiedy fotografia przeszła już na nośniki cyfrowe, trzeba było przynajmniej obsługiwać Photoshopa". Zdaniem komentujących, dziś umiejętności, które kiedyś były niezbędne fotografowi, po prostu się dewaluują.
Innego zdania jest Olga Drenda, która o zdjęciach Lahama pisała w serwisie fotoblogia.pl. Zdaniem autorki, fotografowanie przy pomocy iPhone'a i Instagramu może być zbawienne dla profesjonalistów, którzy zamiast na emocji wyrażanej przez zdjęcie skupiają się na nadmiernej postprodukcji.
Kiedy błąd staje się sztuką
Podobnie na tę sprawę patrzy fotografka mody Beata Wielgosz. – Każdy z nas dąży do wyeliminowania oczywistych błędów, które powstają na planie zdjęciowym. Ale później uczy się je wykorzystywać. Podam przykład: kiedy studiowałam w szkole filmowej, mieliśmy zajęcia z uznanymi fotografami, którzy kładli nam do głowy, że błędem jest flara w obiektywie, czyli wpadające w niego światło. W tej chwili to powszechnie stosowany zabieg, można wręcz dodać taki efekt w Photoshopie. Technicznie to błąd, ale użyty w jakimś celu może stać się środkiem wyrazu – mówi.
Fotografka przyznaje też, że pomysł fotografowania przy pomocy telefonów komórkowych jest jej bliski. – To jedyna szansa rozwoju tego medium. Im szybciej zrozumieją to ci, którzy dziś się oburzają, tym będzie dla nich lepiej. Banksy też zaczynał od nieszablonowych, wydawałoby się prostych prac, a skończył jako jeden z najbardziej uznanych artystów. Warto bawić się tym, co mamy w ręku, spojrzeć szerzej.
Beata Wielgosz dodaje, że w fotografii najważniejsze są emocje. – To na nich należy się skupić, a nie na samej technice. Proszę sobie wyobrazić wystawę fotografii wykonanej na wielkich formatach, pięknie wyglądającej, ale nudnej. Czy ktoś uzna to za sztukę? Wątpię – przekonuje.
Na wystawie
Wystawy doczekały się za to fotografie wykonane telefonem komórkowym. Po tym, jak na rynku pojawiła się (dziś zapomniana nieco na rzecz Instagramu) aplikacja Hipstamatics, londyńska Orange Dot Gallery pokazała 157 najlepszych zdjęć wykonanych przy jej użyciu. Bostońskie The Griffin Museum of Photograpy pokazało natomiast wystawę "iSee". Po raz pierwszy komórkami fotografowali profesjonaliści.
Wśród prac 19. zaproszonych fotoreporterów znalazły się zdjęcia z Etiopii, Polski, Ukrainy, Birmy, Turcji, Norwegii czy Tanzanii. "Bezpośredniość, kontakt, intymność i zredukowany interfejs między tematem a fotografem otwierają nowy świat" – pisano w materiałach prasowych wystawy.
Z aparatem w telefonie eksperymentuje też świat mody. Lee Morris postanowił udowodnić, że użyteczne zdjęcia modowe można zrobić nawet najgorszym aparatem świata. Choć z początku chciał posłużyć się jednym z modeli Olympusa, ostatecznie zdecydował się na iPhone 3. Jak wyszło? Zobaczcie:
Jeszcze dalej idą autorzy DigitalRev. Zapraszają profesjonalnych fotoreporterów do testowania najróżniejszych aparatów. Autor popularnego fotobloga The Strobbist dostał do testów aparat z "Toy Story", czyli zabawkę dla trzylatków:
– Szczególnie teraz, kiedy wszyscy mają dostęp do fotografii każdy może zachwycić. Ale, jak się okazuje, nie każdy. Bo koniec końców ważne jest indywidualne spojrzenie i ta emocja, której nie da się powtórzyć – podsumowuje Beata Wielgosz.
Przypomnijmy sobie kontrowersje wokół tegorocznej edycji World Press Photo: zwycięskie zdjęcie Paula Hansena było krytykowane za nadmierną postprodukcję, która odciągała uwagę od powagi tematu. Kadry reporterskie, same w sobie dramatyczne, dziś bywają stylizowane na kadry z filmów. Fotografia przy użyciu minimum środków, bardziej surowa, daleka od fajerwerków bliższych grom komputerowym niż temu, co widzimy gołym okiem, może być antidotum na ten trend.
fragment tekstu zamieszczonego w serwisie fotoblogia.pl