Małe miasteczko Staines-upon-Thames na zachód od Londynu od soboty 31 sierpnia nie może wyjść z szoku. Właśnie wtedy w jednym z domów znaleziono zwłoki ojca, a także jego trzech małych synów. Okolicę patroluje policja, a o sprawie wiadomo coraz więcej.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ciała Polaka, a także jego trzech synów w wieku poniżej czterech lat znaleziono w sobotę ok. godziny 13:00. Na miejsce wezwano najpierw pogotowie, a chwilę później zjawiła się także policja. O sprawie poinformowana została już rodzina, w tym matka chłopców. Wszystkich objęto pomocą psychologiczną.
Śmierć polskiej rodziny pod Londynem. Zgon bez udziału osób trzecich
Policja nie informuje oficjalnie o tym, czyje zwłoki znaleziono w brytyjskim mieście Staines-upon-Thames, ok. 40 km od Londynu. Jednak brytyjskie media już ustaliły tożsamość ofiar. W szeregowcu miał mieszkać Piotr Ś., a także jego starszy syn i dwóch bliźniaków. Żadne z dzieci nie miało więcej niż cztery lata.
Z najnowszych ustaleń wynika, że w śmierć rodziny nie były zaangażowane osoby trzecie. – Prowadzone jest szczegółowe dochodzenie w celu ustalenia okoliczności ich śmierci. Na tym etapie uważamy, że był to incydent odosobniony, bez udziału osób trzecich – przekazał w rozmowie z lokalnymi mediami rzecznik miejscowej policji. – Sekcja zwłok i formalna identyfikacja zostaną przeprowadzone w odpowiednim czasie – dodał.
Pod domem nadal stoją jednak policjanci i taka sytuacja ma utrzymać się jeszcze przez co najmniej kilka dni. Oprócz funkcjonariuszy pod szeregowcem gromadzą się też żałobnicy, którzy nadal nie mogą pogodzić się z tym, co stało się w ich spokojnym dotychczas miasteczku.
Szok w Staines pod Londynem. Tak żegnają rodzinę Polaków
Pod budynkiem, w którym mieszkała rodzina, pojawiają się kwiaty, które zostawiają poruszeni mieszkańcy okolicy. W rozmowie z "The Sun" na temat rodziny wypowiedzieli się sąsiedzi. Jak przyznali, rodzina Polaków to spokojni ludzie, niczym się nie wyróżniali.
– To jest kwintesencja spokojnego miasteczka – nigdy byś się tego nie spodziewał. To po prostu normalny dom na całkiem normalnej ulicy w naprawdę nudnym miejscu – przyznał jeden z sąsiadów, który nie mógł pogodzić się z tą tragedią.
– To był ogromny szok dla wszystkich naszych sąsiadów. To przerażające, gdy coś takiego dzieje się na twoim progu, zwłaszcza gdy w grę wchodzą dzieci – dodał inny. – Dzieci zawsze się śmiały i były szczęśliwe – mówił kolejny.
Inna sąsiadka w rozmowie z "Guardianem" wspomniała natomiast, że na chwilę przed przybyciem na miejsce policji, usłyszała przerażające krzyki dobiegające z domu polskiej rodziny. – To, co usłyszeliśmy, jest niewiarygodne i traumatyczne – powiedziała. – Nadal jesteśmy w szoku. Trójka uroczych dzieci – widzieliśmy, jak się bawią – dodała. Inni dodawali natomiast, że rodzina była dobrze znana z widzenia. Często wspólnie spacerowali po parku.
Czytaj także:
Policja sprawdza okoliczności śmierci polskiej rodziny. Sprawa pod dodatkowym nadzorem
W tej sprawie jest jeszcze jeden wątek. Śledczy zgłosili ją do IOPC, niezależnego organu zajmującego się kontrolą policji w Anglii i Walii. Wszystko z powodu wcześniejszego kontaktu funkcjonariusza policji z rodziną.
Jak czytamy w opisie IOPC, zajmuje się ona np. skargami na policję. Organizacja ta prowadzi własne i niezależne śledztwa m.in. w sprawie poważnych zarzutów dotyczących niewłaściwego zachowania lub przestępstw popełnionych przez funkcjonariusza policji, lub innego przedstawiciela organów ścigania.