Profesor Bralczyk po raz kolejny wpisał się w jakąś dziwną kulturową wojnę. W internecie zawrzało. Jego wypowiedzi natychmiast zaczęli bronić tzw. przeciwnicy poprawności politycznej. No przecież jak profesor, to ma rację. I Murzyn to Murzyn! Nawet, jak Murzynem być nie chce.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– W polszczyźnie funkcjonowało od bardzo dawna. W moim indywidualnym leksykonie ono także istnieje. Nie wykreśliłem go między innymi dlatego, że dla mnie nie ma żadnych negatywnych skojarzeń. Dla mnie to po prostu określenie pewnych cech fizycznych, które – kiedy ludzi postrzegamy – dominują. Kiedy widzę osobę czarnoskórą, to w moim języku od razu otwiera się klapka ze słowem "Murzyn". I tak pewnie do śmierci będę miał – odpowiedział prof. Jerzy Bralczyk dziennikarzom portalu Kozaczek.
– Niedobrze jest, jeśli ktoś używa słów z chęcią dokuczenia komuś, obrażenia. Natomiast jeśli ktoś ich używa, bo dla niego to zwykłe, potoczne określenie, to ja w tym nic złego nie widzę – dodał prof. Bralczyk.
Tak, formalnie rzecz ujmując, prof. Bralczyk ma rację. Słowo Murzyn nie jest oficjalnie uznane za obraźliwe. Ale chyba nie tylko mi coś w nim haczy, prawda?
Sprawę przerabialiśmy już z gejami
Mamy w języku polskim na przykład słowo "gej". Ono funkcjonuje od niedawna, zaledwie jakieś 30 lat. Wcześniej mieliśmy klinicznie brzmiących "homoseksualistów" albo swojskich "pedałów". Problem polegał na tym, że to drugie określenie było i jest co najmniej niegrzeczne.
Dodajmy, że wszystko zależy oczywiście od kontekstu. Znam pewnie przynajmniej kilku gejów, na których żadne określenie nie zrobi wrażenia, a użyte prywatnie i w żartach nawet rozbawi.
A i sam prof. Bralczyk zauważył, że niedobrze jest używać słów, które kogoś obrażają. Miejmy więc świadomość tego, że język jest tworem żywym. I słowo, które stosunkowo niedawno było uważane za neutralne, dziś może stać się pałką, albo i maczugą. Tak się więc złożyło, że nie mówimy już "pedał", ale "gej". Równie dobrze możemy mówić "czarnoskóry" a nie "Murzyn".
I powiedzmy sobie uczciwie: ja prof. Bralczyka trochę rozumiem. Przecież sam się uczyłem w szkole wierszyka o murzynku Bambo. Nie uważałem też, że Murzyn to słowo złe. Może dlatego, że nie używałem go w kontekście negatywnym. Nawiasem mówiąc, są przecież inne obraźliwe słowa na określenie osoby ciemnoskórej.
Słowo "Murzyn" jest też głęboko zakorzenione w naszej kulturze i codzienności. Niejeden pies do dziś nazywa się Murzyn, mieliśmy ciastka murzynki, a w niejednej cukierni można było dostać ciasto o nazwie "cycki Murzynki". Ale te produkty jakoś znikają, bo ich nazwy faktycznie są dziś co najmniej niewygodne. Brzmią po prostu rasistowsko.
Rasistowskie naleśniki, rasistowski ryż
Nieco podobny, bardzo ciekawy proces miał niedawno miejsce w Stanach Zjednoczonych. Na tamtejszym rynku (a później i innych) zaczęły zmieniać się pewne produkty.
Z opakowań ryżu i sosów marki Uncle Ben's (Wujek Ben) nagle zniknął uśmiechnięty czarnoskóry mężczyzna. To samo stało się z marką Aunt Jemima (Ciocia Jemima). Sprzedawano pod nią m.in. mieszanki do robienia naleśników, na opakowaniu była uśmiechnięta pulchna czarnoskóra kobieta w chustce na głowie.
Wiecie, dlaczego tak się stało? Bo w USAwujkiem i ciocią nazywano kiedyś niewolników służących w domu. Ciocia Jemima naprawdę była czarnoskórą niewolnicą, która dziwnym zrządzeniem losu trafiła na opakowanie mieszanki do robienia naleśników.
Czy wyrzucenie "Murzyna" ze słownika ludzi kulturalnych to jakiś problem?
Wiele zależy więc od kontekstu. Dla nas zniknięcie wujka Bena z opakowań ryżu mogło być dziwne i zaskakujące. Faktycznie było wywołane rosnącą świadomością i wstydem. Podobnie jest u nas ze słowem "Murzyn". Formalnie nikogo nie obraża, ale skoro sami czarnoskórzy czują się z nim źle, to nie widzę problemu z tym, by zminimalizować jego używanie.
I być może prof. Bralczyk czy ja, widząc osobę o ciemnej skórze, pomyślimy sobie "Murzyn". Formalnie rzecz ujmując, nie jest to obraźliwe. Ale uważam, że skoro osoby ciemnoskóre go nie lubią, to nie jest problemem dostosowanie się do ich prośby. To naprawdę nie jest wielka sprawa.
To samo zrobiliśmy, ze zwrotem "na Ukrainie". Ukraińcy uważają, że lepiej pisać i mówić "w Ukrainie". Czy to dla nas problem? Jak się okazuje żaden.
O wiele bardziej przemawiają do mnie słowa innego językoznawcy, profesora Gruszczyńskiego. Podczas dyskusji o słowie "pedał" na antenie TVN zauważył, że "obrażać można nie tylko wulgaryzmami. Są słowa obelżywe, które niekoniecznie są wulgarne".