Nysa uratowana, ale wiele miejsc nie miało tyle szczęścia. Pęknięcie na zbiorniku Topola kilku miejscowościom nie dało wyboru, mieszkańcy musieli się ewakuować. W Kotlinie Kłodzkiej ciągle są miejsca odcięte od świata, do których pomoc jeszcze nie dotarła. Wrocław szykuje się na lokalne podtopienie, ale wielka fala została opóźniona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Przegląd najnowszych informacji pogodowo-powodziowych zaczynamy od Nysy. W poniedziałek woda zaczęła tam mocno podmywać wały przeciwpowodziowe. Sytuacja była bardzo napięta, bo przerwanie wału groziło zalaniem całego 44-tysięcznego miasta.
W Nysie się udało, ale można było walczyć
Mieszane uczucia budziły filmy pokazujące, jak helikoptery zrzucają niewielkie worki z piaskiem w podmywany wał. Ale jednak się udało, również dzięki korzystnemu zbiegowi okoliczności.
Zrzut wody z wyżej położonych zbiorników nie musiał zostać zwiększony, więc mieszkańcy nie musieli się ewakuować, ale razem ze strażakami i innymi służbami przez całą noc łatali wał.
Udało się, jedna potencjalna wyrwa (na Nysie Kłodzkiej przy ul. Wyspiańskiego) została załatana. Teraz strażacy walczą z drugą, na Jeziorze Nyskim.
W wielu miejscach walka nie miała sensu
Tyle szczęścia nie miały inne miejscowości. Po pęknięciu zapory na zbiorniku Topola na Nysie Kłodzkiej mieszkańcom Paczkowa i części Kozielna pozostała jedynie ewakuacja.
Zalanych jest kilka miejscowości w powiecie nyskim. W Brzegu twa akcja, która ma uchronić przed zalaniem oczyszczalnię ścieków.
Są też miejscowości kompletnie odcięte od świata, na przykład w Kotlinie Kłodzkiej. W Lądku-Zdroju trwa liczenie strat, ale do wyżej położonych miejscowości pomoc jeszcze nie dotarła. Nie da się na przykład dojechać do Starego Gierałtowa.
Zerwane są drogi i mosty, mieszkańcy nie mają prądu, nie działają też stacje telefonii komórkowej. W niektórych miejscach mieszkańcy czy turyści udają się do Czech, by złapać sygnał telefoniczny i powiadomić rodziny, że nic im nie jest.
Wrocław łata dziury i czeka
Powódź zalewa wiele mniejszych i większych miast, nieubłaganie zbliża się do niemal 900-tysięcznego Wrocławia. Fala powodziowa ma dotrzeć do miasta w środę, a kulminację może osiągnąć w piątek.
Pierwotnie kulminacja spodziewana była w czwartek, ale najprawdopodobniej dzięki zbiornikowi w Raciborzu, który trzyma 108 milionów metrów sześciennych wody, została opóźniona.
Ale wody w Odrze i tak jest za dużo. W nocy okazało się, że zagrożone są wrocławskie osiedla Marszowice 1 i 2. Ciąg zdarzeń jest następujący: w jednym z dopływów Odry, Bystrzycy, trzeba było zwiększyć zrzut wody na Zaporze Mietków. A to niestety zagraża mieszkańcom niżej położonych osiedli przy Bystrzycy.
Ich mieszańcy zostali poproszeni o przeniesienie się na wyższe piętra, służby pracują też nad zabezpieczeniem budynków. Żołnierze i strażacy podnoszą wały. Jedni mieszkańcy Wrocławia szykują się na wielką wodę, spora grupa drugich postanowiła wyjechać na jakiś czas, by nie przeszkadzać.
Czy powódź się skończyła? Niestety nie
Z jednych zalanych miejscowości woda już zeszła, ukazując ogrom zniszczeń. We wspomnianym Lądku-Zdroju woda płynęła przez kilka godzin, zerwała wszystko, co mogła i spłynęła w dół. Niżej położone miejscowości zmagają się z innym problemem: woda może w wielu miejscach stać całymi dniami.
A do sporej części terenów zagrożonych wielka woda jeszcze nie dotarła. Nawet jeśli nie ucierpi sam Wrocław, to zagrożonych jest wiele miejscowości położonych nad Odrą w okolicach tego miasta. Służby apelują o pozostawanie w czujności i stosowanie się do poleceń.