Matka partnerki Łukasza Ż. przemówiła. Zdradza, jak pomagała go złapać
redakcja naTemat
25 września 2024, 19:43·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 września 2024, 19:43
Łukasz Ż. ma być sprawcą wypadku drogowego na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie, w którym zginął pan Rafał, a jego żona i dzieci są ranne. Obrażenia odniosła też Paulina K., czyli pasażerka auta sprawcy. Teraz jej matka o wypadku porozmawiała z jednym z dzienników. Kobieta ujawniła kulisy zatrzymania Łukasza Ż.
Reklama.
Reklama.
Przypomnijmy: jak informowaliśmy pod koniec zeszłego tygodnia udało się zatrzymać w Niemczech Łukasza Ż. To domniemany (o winie lub niewinności decyduje sąd) sprawca tragicznego wypadku drogowego. Niemiecka policja złapała uciekającego przed polskim wymiarem sprawiedliwości 26-latka i wsadziła go do aresztu.
Łukasz Ż. od razu zastrzegł, że nie zgadza się bowiem na uproszczoną procedurę ekstradycji do kraju. To pozwoliłoby go powitać w Polsce nawet tego samego dnia. A tak sprawa musi przejść przez niemiecki wymiar sprawiedliwości.
Matka rannej Pauliny zabrała głos ws. zatrzymania Łukasza Ż.
Jak pisał Fakt.pl, może to potrwać nawet dwa miesiące. – W tej sprawie toczy się postępowanie ekstradycyjne przed Prokuraturą Generalną, w ramach którego badana jest obecnie kwestia dopuszczalności ekstradycji do władz polskich – wyjaśnia w rozmowie z "Faktem" Wiebke Hoffelner, rzeczniczka Prokuratury Generalnej Szlezwika-Holsztynu.
Potwierdza też, że 20 września 2024 r., złożono w tej sprawie wniosek do Wyższego Sądu Krajowego. Decyzja jeszcze nie zapadła.
– Sam proces postępowania ekstradycyjnego przewiduje okres 60 dni, który w razie potrzeby może zostać przedłużony – wyjaśnia. Polska prokuratura ma nadzieję, że potrwa to znacznie krócej.
W wypadku ranna została 21-letnia Paulina, partnerka Łukasza Ż. Jak podał Fakt.pl, ma złamane kości policzkowe, wybite zęby, stłuczoną czaszkę oraz zerwany rdzeń kręgowy.
Gazeta dowiedziała się, że śledczy z nią jeszcze nie rozmawiali, ale jej matka miała wskazać policji, kto spowodował wypadek. – To ja współpracowałam z policją. Tamci, których zamknęli, nie chcieli nawet współpracować. To ode mnie dostali namiary na niego – powiedziała gazecie pani Karolina.
"Ostatecznie Łukasz Ż. po czterech dniach od ucieczki sam zgłosił się na komisariat w niemieckiej Lubece. Pojawił się w towarzystwie swojego adwokata. Ale zanim trafił do aresztu, policjanci zawieźli go do szpitala, ponieważ miał powypadkowe obrażenia" – czytamy. Następnie trafił do aresztu.
Za co śledczy ścigają Łukasza Ż.?
Do dramatycznego wypadku doszło tydzień temu, w nocy z soboty na niedzielę na Trasie Łazienkowskiej w Warszawie. Na al. Armii Ludowej w tył Forda, który jechał w kierunku Pragi, uderzył rozpędzony Volkswagen Arteon. Jechało nim pięć osób, które wcześniej piły drinki na Placu Konstytucji i zamierzały przenieść się do klubu na Pradze.
Uderzony samochód, którym podróżowała czteroosobowa rodzina, wjechał w bariery energochłonne. Na miejscu zginął 37-letni pasażer. Jego 37-letnia partnerka i dwoje dzieci w ciężkim stanie trafili do szpitala.
Z miejsca zdarzenia uciekł 26-letni kierowca Łukasz Ż. Trzej pozostali mężczyźni, którzy z nim jechali, 22-, 27- i 28-latek, również się oddalili i zostawili na miejscu ciężko ranną 20-letnią kobietę, swoją współpasażerkę. Według prokuratury mieli wówczas ustalić wspólną wersję wydarzeń, a wcześniej namówić Łukasza Ż. do ucieczki.