Kandydaci na wiceprezydenta USA Tim Walz (Demokrata) i J.D. Vance (Republikanin) we wtorek starli się w debacie. Poruszano wiele wątków: od polityki zagranicznej, przez imigrację, aż po sprawy wewnętrzne, takie jak kwestia aborcji. Najbardziej jednak zwracały uwagę sytuacje, kiedy obaj politycy mówili bardziej prywatne rzeczy lub odnosili się do kontrowersyjnych wypowiedzi z przeszłości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W pewnym momencie debaty Tim Walz powiedział, że jego nastoletni syn był świadkiem strzelaniny w ośrodku kultury. J. D. Vance wyraził względem niego empatię.
Poruszające wyznanie Tima Walza podczas debaty
– Przepraszam za to – powiedział Vance. – Doceniam to – odparł z kolei Walz. Co ważne, Republikanie to wielcy zwolennicy dostępu do broni, a w USA dochodzi do wielu strzelanin, w tym w szkołach.
Vance'a poproszono natomiast o odniesienie się do jego wcześniejszych wypowiedzi wobec byłego prezydenta, w tym do stwierdzenia, że Trump będzie "Hitlerem Ameryki".
– Kiedy popełnisz błąd i zmienisz zdanie, musisz być uczciwy wobec narodu amerykańskiego – bagatelizował tamtą wypowiedź Republikanin.
J.D. Vance unikał też odpowiedzi na pytanie Walza, czy Donald Trump przegrał wybory w 2020 roku (miliarder twierdzi, że te wybory mu "ukradziono"). Przekonywał, że teraz skupia się na przyszłości.
Vance stwierdził także, że były prezydent "pokojowo" przekazał władzę po przegranej w wyborach w 2020 roku Joe Bidenowi. Co ważne, doszło wówczas do pamiętnego szturmu na Kapitol (6 stycznia 2021 roku), który Trump popierał.
Walz z kolei tłumaczył się z wprowadzającego w błąd twierdzenia, jakoby przebywał w Hongkongu w czasie zamieszek związanych z masakrą na placu Tian'anmen w 1989 roku. Skonfrontowany z tamtą podróżą do Chin stwierdził: "Nie byłem idealny". Przyznał też, że nie mówił prawdy o tej historii.
Debata Harris-Trump była ostrzejsza
Ta debata była mniej barwna niż niedawne starcie Kamali Harris z Donaldem Trumpem. Wystarczy choćby przypomnieć, że wówczas Donald Trump opowiedział kuriozalną historię o imigrantach pożerających zwierzęta domowe.
–W Springfield jedzą psy – ludzie, którzy przybyli, jedzą koty. Jedzą... jedzą zwierzęta domowe ludzi, którzy tam mieszkają i to się dzieje w naszym kraju! I to jest wstyd! – padało wtedy z ust Trumpa.
– Chcę coś tylko tutaj wyjaśnić. Wspomniał pan o Springfield w stanie Ohio. ABC News skontaktowało się z tamtejszym włodarzem miasta. Powiedział nam, że nie ma żadnych wiarygodnych doniesień o konkretnych przypadkach dotyczących zwierząt domowych skrzywdzonych, zranionych lub wykorzystanych przez osoby ze społeczności imigranckiej – oznajmił Muir.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.