IBRIS zbadał, że w tym roku wyjechało na wakacje rekordowe 53 proc. Polaków. Ale lato – i w kalendarzu, i za oknem – właśnie definitywnie się skończyło, podobnie jak urlopy większości z nas, za to wróciła frustracja, powodowana głównie wysokimi kosztami życia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Okazuje się, co dla ekonomistów i socjologów nie jest zaskoczeniem, że inflacja przez nas odczuwana nie ma nic wspólnego z tą faktyczną i jest wyższa, szacowana nawet na 22-24 proc.!
Na kilkanaście dni przed rocznicą ubiegłorocznych wyborów parlamentarnych ludzie kręcą na rząd nosem: że dużo gada, a mało robi, że jak już robi, to za wolno, i że nie dowiózł aborcji, mieszkań i związków partnerskich. We wrzesień rząd wchodził lekko osłabiony, ale powódź – ryzykowna dla władzy, jak każdy taki kryzys – dała gabinetowi Tuska oddech od bieżących koalicyjnych kłótni oraz zwyżkę w sondażach: nadawane na żywo sztaby kryzysowe i państwo, które nie zaspało, było obecne już przed, a tylko po fakcie, zyskały uznanie wyborców.
Zapunktował także sam szef rządu, uzyskując najlepszy od listopada 2018 roku wynik w rankingu zaufania (IBRIS dla Onetu). Jednak ten efekt minie, podobnie jak zainteresowanie opinii publicznej sytuacją na południu kraju i szybko wrócą stare problemy. W sierpniu Donald Tusk zapowiadał – właśnie na połowę października – "nową agendę skierowaną do przodu", a wcześniej "spowiedź powszechną".
Premier wskazywał też na potrzebę "drugiego otwarcia". Spowiedź chyba została zawieszona na kołku, choć premier już zdążył przerzucić swą uwagę z wielkiej wody na alko-tubki i sytuację w IDEAS NCBiR. O agendzie także nic nie słychać, wydaje się wręcz, że rząd chętnie pominąłby pierwszą rocznicę swego zwycięstwa milczeniem.
Rząd radzi sobie poniżej oczekiwań
Niesłusznie, bo jakaś opowieść o przyszłości jest wyborcom potrzebna. Głównie tym – co pokazuje cokwartalne badanie "Światowid" IBRIS-u – którzy głosowali na KO i lewicę, bo to oni wciąż mają nadzieję na przyspieszenie obiecanych w kampanii spraw tuż po wyborach prezydenckich. Ta opowieść – jeśli trafi do serc i obudzi ducha – daje też szansę na mobilizację podczas przyszłorocznej elekcji.
Teraz to, że w odczuciu wyborców rząd radzi sobie poniżej oczekiwań, demobilizuje elektorat, skoncentrowany na trudach życia – potrzebie oszczędzania, konieczności rezygnacji z dóbr luksusowych" czy dorabiania, kosztem, oczywiście, swego czasu wolnego.
Koalicja nie ma zatem opozycji, która rozpoznawałaby trafnie, jakie troski mają wyborcy i jest to dla rządzących nadzwyczaj komfortowa sytuacja. Zaś jednocześnie nie powinno usypiać to jej czujności, bo pozostawienie ludzi samych z tym lękiem o swój przyszły byt, z groźbą obniżenia się poziomu życia, to prosta droga do utraty poparcia, społecznego marazmu i zniechęcenia. A to nigdy nie procentuje przy urnie.
Oczekiwanie na zmianę
Można odnieść też wrażenie, że nastąpił jakiś moment tymczasowy, pewnego zawieszenia i oczekiwania na zmianę w Pałacu Prezydenckim, jakby rząd czuł, że hamulec w postaci Andrzeja Dudy i tak nie pozwoli na szybszą jazdę, więc po co w ogóle dociskać gaz do dechy?
Sytuacji nie ułatwia fakt, że państwo PiS robi, co może, by następcom było tylko trudniej – a pól do obstrukcji jest sporo. To nie tylko TK, którego władza i tak nie uznaje, zresztą traktować tego towarzystwa poważnie po prostu nie sposób. To prokuratura, gdzie wciąż świetnie trzymają się śledczy awansowani za rządów Zbigniewa Ziobry, a sprawa uznania Dariusza Barskiego za właściwego Prokuratora Krajowego przez Sąd Najwyższy, daje im paliwo do dalszego oporu i nadzieję, że może już za trzy lata wrócą do gry.
To bank centralny, to Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, neo-KRS, Sąd Najwyższy, wciąż wielu menedżerów w Spółkach Skarbu Państwa itd. PiS trzyma się w sondażach mocno, i choć targany wewnętrznymi konfliktami, nie jest partią, która nie mogłaby znowu wygrać wyborów.
A wtedy Barskiemu rozwiną przed wejściem do budynku prokuratury czerwony dywan i może nawet wystawią orkiestrę. Na to ci ludzie liczą, sabotując działania obecnej władzy.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Kto na prezydenta?
Przed koalicjantami też wyzwanie, jak "różnić się pięknie" w wyborach prezydenckich, a wcześniej wybór kandydatów. IBRIS zapytał o potencjalne nazwiska. Wszystkie zalety Rafała Trzaskowskiegosą doceniane, choć jednocześnie prezydent stolicy postrzegany jest jako zbyt grzeczny i za mało przebojowy.
Wiele stracił przez ostatnie lata Szymon Hołownia – na świeżości, na charyzmie i na wiarygodności. Z jego partii docierają głosy, że chce ponownie kandydować, i to bardzo, ale sukces, mierzony nie zwycięstwem, ale wynikiem dwucyfrowym, może nie być mu dany.
Kosiniak jest w społecznym odbiorze sympatycznym politykiem, który nie jest jednak kandydatem pierwszego wyboru, zresztą on sam zdecydowanie uchyla się od startu. Jako akceptowalny także dla elektoratu konserwatywnego i centrowego postrzegany jest Radosław Sikorski, a jego punktujące Rosję wystąpienia na arenie międzynarodowej przysparzają mu popularności.
Agnieszce Dziemianowicz-Bąk badani zarzucają zbytnią koncentrację na działaniach promocyjnych. Obojętnie, kto ostatecznie będzie walczył o Pałac, pewne jest, że ewentualne kopanie się po kostkach kandydatów reprezentujących sejmową większość będzie tejże większości szkodzić wizerunkowo.
Pytanie jest także o to, czy przegrani będą potrafili wesprzeć pozostałego na placu boju w drugiej turze, czy też wezmą swoje zabawki i pójdą ocierać w samotności łzy porażki. A bój będzie wówczas szedł o każdy głos i o maksymalną mobilizację swoich elektoratów, na dąsy nie powinno być miejsca.
Przyspieszenie – tego chcą wyborcy, ale to na razie nie będzie mogło być im dane, bo: Andrzej Duda. Przed rządzącymi zatem wyzwanie: jak rządząc w trudnych warunkach, stworzyć dla swoich wyborców perspektywę lepszego jutra. W przeciwnym razie PiS w końcu wpadnie na ten pomysł i powie, że lepsze jutro było wczoraj – za ich rządów, i kto wie, czy jakaś część labilnego elektoratu znów nie da się na to nabrać.