Polskie władze popisały się właśnie niesamowitą indolencją. Chodzi o Hannę Gronkiewicz-Waltz. Po rezygnacji Marcina Kierwińskiego z mandatu europosła, to ona powinna automatycznie zająć jego miejsce w Parlamencie Europejskim. Okazało się jednak, że była prezes NBP nie może wziąć udziału w sesji, bo... ktoś zapomniał powiadomić europarlament o tym, że to ona wchodzi na miejsce Kierwińskiego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Okazało się, że strona polska nie powiadomiła Parlamentu Europejskiego, że była prezes NBP wchodzi na miejsce Kierwińskiego. Jak informuje Polska Agencja Prasowa, zgodnie z procedurami PE musi stwierdzić wygaśnięcie mandatu Kierwińskiego i przekazanie go kolejnej osobie (czyli Gronkiewicz-Waltz) na najbliższym posiedzeniu.
Według nieoficjalnych informacji Gronkiewicz-Waltz nie będzie mogła jednak objąć mandatu w poniedziałek, bo taka informacja... nie wpłynęła od władz krajowych. Oczywiście nie oznacza to, że była prezes NBP w ogóle nie wejdzie do PE. Po prostu musi poczekać, aż polskie władze dopełnią wszelkich formalności.
Dlaczego Hanna Gronkiewicz-Waltz wchodzi do PE?
To konsekwencja rezygnacji Marcina Kierwińskiego. Po powodziDonald Tusk poprosił go o zrzeczenie się mandatu europosła i wejście do rządu. Kierwiński objął funkcję pełnomocnika ds. odbudowy po powodzi. Jego mandat wygasł 26 września.
Ten polityk uzyskał najlepszy wynik wyborczy w okręgu warszawskim, zdobył 143 179 głosów. Za nim uplasowali się Kamila Gasiuk-Pihowicz (136 811 głosów) i Michał Szczerba (120 667 głosów). Oni również dostali się do Parlamentu Europejskiego. Tuż za nimi była Hanna Gronkiewicz-Waltz z wynikiem 94 474 głosów. I to ona wchodzi teraz na miejsce Kierwińskiego.
Ale nie oznacza to, że dzieje się to automatycznie. Gdy poseł do Parlamentu Europejskiego decyduje się odejść, umiera lub traci mandat, powiadamia o tym (lub robią to w jego imieniu władze państwa, z którego pochodzi) Przewodniczącego PE.
W przypadku rezygnacji lub nominacji na inne stanowiska we władzach państwowych europosła, odpowiednia komisja bada zgodność tej decyzji z przepisami unijnymi.
Następnie Przewodniczący PE informuje Parlament o wnioskach właściwej komisji, Parlament ogłasza wakat. Właściwe organy krajowe są wtedy proszone o obsadzenie wakującego miejsca. Państwo członkowskie informuje Parlament o zastępstwie, którego ogłoszenie następuje na posiedzeniu plenarnym. Następnie nowy poseł do PE podpisuje oświadczenie o niepołączalności i obejmuje urząd.
Kto zawinił?
Na razie nie wiadomo. Zgodnie z Kodeksem wyborczym, Marszałek Sejmu zawiadamia, na podstawie informacji Państwowej Komisji Wyborczej, kolejnego kandydata z tej samej listy kandydatów, który w wyborach otrzymał kolejno największą liczbę głosów, o przysługującym mu pierwszeństwie do mandatu w PE w miejsce osoby, której wygasł mandat.
Oświadczenie kandydata o przyjęciu mandatu do PE powinno być złożone w terminie 7 dni od dnia doręczenia zawiadomienia. Niezłożenie go w tym terminie oznacza zrzeczenie się pierwszeństwa do obsadzenia mandatu.
Błąd może leżeć więc albo po stronie PKW, albo Sejmu. Sama Hanna Gronkiewicz-Waltz zapewniała po rezygnacji Kierwińskiego, że mandat obejmie.
– Podjęłam decyzję o tym, że przyjdę mandat europosłanki, bo znam się na tym, znam wszystkie regulacje Parlamentu Europejskiego, jak też systemu finansowego Unii Europejskiej. Wydaje mi się, że nawet z marszu jestem w stanie być bardzo przydatna. Poza tym nie chcę zawieść prawie 100 tys. moich wyborców – mówiła kilka tygodni temu Onetowi.