Nawet jeśli nie jesteście fanami kombi, prawdopodobnie ten samochód zmieniłby wasze podejście do tego typu nadwozia. Elektryczne BMW i5 w wersji touring to w pewnym sensie absurdalne auto. Osiągami potrafi wbić w fotel, a jednocześnie trochę udaje grzeczny wóz z przedłużonym nadwoziem. Sprawdziłem, co wyszło z takiego połączenia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Ustalmy może od razu – nie jestem fanem kombi. Ale dla pewnej grupy tych aut mam specjalne drogowe marzenia. Kiedy widzę spalinowe BMW M3 Touring, do tego z zapiętym bagażnikiem dachowym, od razu ustawiałbym w nawigacji jakiś stok narciarski w Alpach, spakował sprzęt i ruszył w podróż po Europie…
Na razie trzeba jednak zejść na ziemię i napisać test pierwszego elektrycznego kombi BMW dostępnego na rynku.
BMW i5 M60 Touring
Jakiś czas temu w naTemat pokazaliśmy ten samochód, tyle że nie w wersji kombi. Nasłuchałem się wtedy od fanów BMW, że elektryczna "piątka" to koniec świata. A ja uważam, że ten samochód to nie jest puszczenie oczka do stałych nabywców, tylko bardziej otwieranie się na młodsze pokolenie.
Czytaj także:
A jak jest z kombi? Teoretycznie "piątka" w wersji touring mogłaby przekonać tych bardziej konserwatywnych klientów zakochanych w niemieckiej marce. No bo patrząc z boku, ktoś może powiedzieć: "Prawdziwe kombi". Ale na pierwszy rzut oka widać, że i5 to coś więcej, niż "zwykłe" kombi. Przedłużone nadwozie to trochę "płaszczyk" do udawania grzecznego auta.
To BMW ma ponad 5 metrów długości. W rozstawie osi prawie 3 metry. Szerokość to dokładnie 1,9 m. Wymiary z boku robią wrażenie, w oczy rzuca się długa maska i parę detali: wielkie, efektowne felgi oraz wzór reflektorów. Reszta to po prostu... surowy charakter. Ten efekt wzmacnia jeszcze ciemny kolor nadwozia.
Znacznie więcej niż na zewnątrz dzieje się w środku. W nowych modelach BMW doceniam sprytne połączenie wszystkich multimedialnych gadżetów z klasyką. Kiedy wsiadłem do i5, od razu rzucił mi się w oczy wielki ekran zatopiony pod jedną taflą szkła. Do tego konsola środkowa z klasycznym pokrętłem i paroma przyciskami. Teoretycznie to krok do cyfrowego świata, ale zobaczcie też, jakimi ładnymi wzorami wykończono cały kokpit.
Czy wnętrze przytłacza? Dopiero w momencie, gdy zaczniecie bawić się dostępnymi aplikacjami. Ja poznałem już wcześniej system multimedialny BMW i obsługuję go intuicyjnie. Jeśli ktoś wsiada po raz pierwszy, na pewno będzie potrzebował chwili, żeby ogarnąć podstawowe funkcje. Ale w tym przypadku nie jest to irytująca nauka, tylko raczej fajna przygoda.
Na przykład możecie trafić na opcję, dzięki której włączycie sobie film (oczywiście na postoju). Albo aplikację Bundesligi i obejrzycie skróty bramek czy mecz. Za każdym razem zadziwia mnie, jak BMW rozbudowało system infotainment. Albo inaczej – jak znaleziono złoty środek, by to centrum rozrywki nie było irytujące w codziennej obsłudze.
Sprawdziłem to kilka razy i wiem, że system nie zawiesza się, jest intuicyjny i łatwo się do niego przyzwyczaić. Z kolei ważne dla kierowców funkcje jak Apple CarPlay czy Android Auto działają bezprzewodowo.
Wnętrze i5 to półka premium – tu nie ma wątpliwości. Jest mnóstwo miękkich materiałów, cały projekt uważam w ogóle za stylistyczną perełkę. Czepiałbym się jednak detali. Jeśli w tunelu środkowym znalazło się miejsce na kilka prawdziwych przycisków, tak samo dałoby się rozwiązać sterowanie nawiewem. Nie lubię szukać tego na ekranie i trudno w tym temacie o kompromis.
Z pozycji kierowcy nie znalazłem więcej minusów. W i5 na przednich siedzeniach mamy mnóstwo miejsca, podobnie jest na tylnej kanapie. Jeśli słowo "kombi" kojarzy wam się głównie z przestronnym wnętrzem, i5 spełnia chyba wszystkie wymagania. To BMW aż kusi, by zapakować do niego całą rodzinę na dłuższy wyjazd. Bagażnik o pojemności 570 litrów powinien być wystarczający dla kilku osób. Z kolei w codziennym użytkowaniu taka przestrzeń jest po prostu do bólu praktyczna.
BMW i50 M60 Touring to przede wszystkim moc, która kojarzy się bardziej z szaleństwem na torze niż cywilną jazdą. Mamy tu dwa silniki i napęd na obie osie o łącznej mocy 601 KM i momencie obrotowym 820 Nm. To pozwala przyspieszyć od 0 do 100 km/h w 3,9 sekundy. Prędkość maksymalna to 230 km/h.
W skrócie to BMW z absurdalnym potencjałem. Mocniejsze wciśnięcie gazu powoduje uczucie dociskania pasażerów w fotele. To fajne za pierwszym, drugim... może dziesiątym razem. Ale później podróżuje się już tylko ze świadomością, że ta moc jest w zasięgu nogi, ale niekoniecznie chce się ją regularnie testować.
Chociaż bez wątpienia i5 kusi, żeby jeździć dynamicznie. Auto wyposażono w dodatki, które mają zapewnić spokój kierowcy w każdych warunkach. Tylna skrętna oś (koła skręcają się maksymalnie o 2,5 stopnia) przy niskich prędkościach pozwala na przykład łatwiej zaparkować. Kiedy jedziemy szybciej, zapewnia lepszą stabilność.
Albo wystarczy spojrzeć na hamulce. Nawet motoryzacyjny laik powie, że to nie jest przypadkowy zestaw. Mamy tu większe, wentylowane tarcze, a w praktyce wygląda to tak, ze 2,5 tonowe auto w skrajnych sytuacjach da się zatrzymać brutalnie i skutecznie. Patrząc z innej strony – to również ciekawa konfiguracja do wykorzystania na torze.
Teraz zderzmy się z rzeczywistością. To piekielnie mocne BMW ma akumulator o pojemności ok. 81 kWh netto. Skromnie, kiedy porównamy to na przykład z wynikiem 94,9 kWh netto w Audi Q6 e-tronie. Zestawienie aut jest przypadkowe. Chcę tylko pokazać, że kombi, które powinna cechować wydajność, nie wypada tu jakoś efektownie.
Prawie cały test poświęciłem na oszczędną jazdę w trybie "Efficient", żeby wykręcić jak najlepsze wyniki. Wtedy mój styl prowadzenia też był bardzo "eko". W efekcie w ruchu miejskim komputer pokazywał mi zużycie na poziomie 16 kWh, co przełożyłoby się na ponad 500 km zasięgu. Przypominam, w ruchu miejskim i przy BARDZO delikatnej obsłudze.
Pod miastem apetyt samochodu na energię nieco wzrósł, jednak nie aż tak, jak się spodziewałem. Można przyjąć, że granica 500 km jest też do osiągnięcia.
Sytuacja zmienia się, gdy większość trasy przebiega drogami szybkiego ruchu. Jednego dnia przejechałem nieco ponad 200 km – głównie ekspresówką i krajówkami. Poruszałem się z przepisową prędkością i na koniec auto obliczyło mi zużycie na poziomie 23 kWh. Czyli realny zasięg miałbym na poziomie 350 km.
A przecież są jeszcze autostrady. Przy 140 km/h BMW zużywało mi... 26,8 kWh. Wtedy zasięg spada już w okolice 300 km.
Elektryczne BMW i50 M60 Touring. Czy warto?
Powstaje więc pytanie, dla kogo właściwie powstało elektryczne kombi? Gdybym sam chciał takie auto, chciałbym, żeby było "połykaczem" kilometrów na wymagających trasach. Wracając do początku – tankuję / ładuję i ruszam na narty w Alpy. Z zasięgiem, jaki oferuje nam i50 M60 Touring miałbym z tym kłopot.
Ale żeby nie tylko o zasięgu... to BMW zapewnia doskonałe odczucia z prowadzenia. W zakrętach, na suchej i mokrej nawierzchni, w mieście i podczas monotonnej, dłuższej podróży. Naprawdę świetnie działa system kamer 360 stopni oraz pozostałe systemy wspomagające kierowcę.
Cena? Zaczyna się od 510 500 zł. Za taką kwotę dostajemy BMW, które jest... petardą emocji. Z nadwoziem rodzinnego auta, ale z genem totalnego chuligana. Jeśli komuś zależy na takim połączeniu, powinien być zachwycony. Tym bardziej, jeśli szuka pojazdu z półki premium.
Oczywistym ograniczeniem jest tylko elektryczny napęd. Nie można nazwać i50 Touring długodystansowcem i trzeba mieć to z tyłu głowy. W ofercie da się jednak znaleźć propozycje spalinowe, w tym hybrydy. To może być plan "B" dla wielu potencjalnych klientów.
Więcej relacji zza kierownicy innych ciekawych aut znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku, Instagramie oraz TikToku.