Polski kościół ma rosnący problem z narkotykami. Ale nie wśród wiernych, tylko w szeregach księży. Okazuje się, że niektórzy nie tylko je zażywają, ale i nimi handlują. Wrocławska prokuratura przyskrzyniła jednego z księży podejrzanego o dilerkę. Miał nawet proponować innym wejście w ten biznes.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Krzysztof S. to ksiądz z Wrocławia. Mężczyzna niezbyt przykładał się do respektowania zasad propagowanych przez swoją organizację. Ale okazało się też, że ordynarnie łamie prawo. Przyłapano go ze znaczną ilością silnie działającej substancji psychotropowej. Ksiądz usłyszał zarzut handlu narkotykami, a to nie jest jego jedyne przewinienie.
O sprawie Krzysztofa S. zrobiło się głośno po reportażu "Uwagi!". O jego działalności opowiedział dziennikarzom pan Adam, który poznał go podczas wizyty w domu kolegi. To on powiadomił policję o przestępczej działalności duchownego.
Reporterom opowiedział, że księdza poznał u znajomego. Wtedy jednak nie wiedział, że rozmawia z duchownym.
– Był bardzo dziwny, pobudzony. Rzucał straszne aluzje seksualne. Wyciągnął narkotyki i zaproponował ich zażywanie. Że się po tym rozluźnię. Oczywiście odmówiłem – opowiadał.
– W międzyczasie wyszedłem do toalety. Kiedy wróciłem, napiłem się drinka. Po chwili poczułem uderzenie gorąca i drętwienie w nogach. Wiedziałem, że coś jest nie tak – kontynuował opowieść.
Szybko doszedł do wniosku, że coś dosypano mu do drinka i opuścił mieszkanie kolegi. Ale nowo poznany mężczyzna miał mu wysyłać wiadomości z propozycjami intymnych spotkań i sprzedaży narkotyków.
– Wspominał, że ma swoich klientów, którym dostarcza. Zacząłem sprawdzać tego człowieka. Wrzuciłem wtedy jego zdjęcie w stronę internetową i wyskoczyło mi zdjęcie, jak prowadzi mszę świętą – opowiadał pan Adam reporterom. Zgłosił sprawę policji, ta zatrzymała mężczyznę.
– W trakcie przeszukania pokoju, w którym mieszkał ten mężczyzna, znaleziono woreczki, w których było nieco ponad 50 gramów klefedronu – mówi "Uwadze!" Karolina Stocka-Mycek, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.
Ksiądz dostał zarzut posiadania znacznej ilości substancji psychotropowej. Przyznał się i twierdzi, że tę substancję miał na własny użytek. Dodajmy tylko, że dawka klefedronu to ok. 100 miligramów. Ksiądz miał więc ok. 500 dawek. Wyszedł na wolność po wpłaceniu poręczenia majątkowego. Ma zakaz opuszczania kraju.
To nie jest jedyne przewinienie Krzysztofa S.
Ksiądz S. wcześniej przez 5 lat pełnił posługę w małej miejscowości na Dolnym Śląsku. Wyjeżdżał też na kolonie jako wychowawca. Na jednym z takich wyjazdów dorobił się zarzutów o seksualne wykorzystywanie 13- i 14-letnich chłopców.
Prokuratura postawiła księdzu zarzut obcowania płciowego z małoletnimi. Jednak sąd drugiej instancji wydał wyrok w sprawie naruszenia nietykalności cielesnej.
Księża coraz częściej sięgają po narkotyki?
Od miesięcy głośno jest o księżach z diecezji sosnowieckiej. Część z nich stworzyła tam sobie zagłębie rozpusty. Duchowni mieli odurzać się mefedronem, pigułkami gwałtu, a nawet rozpuszczalnikami do farb.
Pierwszy z tych środków bywa nazywany "kokainą dla ubogich". Po zażyciu wszelakich środków odurzających, zaczynały się orgie.
– Wszystko to w terminologii terapeutycznej bywa nazywane jako chemseks. – Wyobraźmy sobie, że ktoś na gejowskiej imprezie ma się rozebrać, uprawiać seks. [...] Dzięki środkom ma się większą ochotę na zbliżenie, nabiera się pewności siebie, odzywają się w człowieku pierwotne instynkty. Część narkotyków i dopalaczy daje możliwość uprawiania seksu bez gry wstępnej, z przypadkowymi ludźmi i w dodatku bardzo długo – wyjaśniał w rozmowie z "Faktem" Andrzej Gryżewski, psycholog kliniczny, seksuolog i psychoterapeuta.
– Stał się bardzo modny. Dotyczy to nie tylko środowisk gejowskich, ale także par heteroseksualnych, a nawet singli. Dochodzi do tego, że ludzie biorą narkotyki, żeby się masturbować. [...] Chemseks jest kolejnym uzależnieniem. Państwo polskie na razie nic z tym nie robi. Udaje, że nie ma problemu – dodawał ekspert.
Jednak skąd duchowni w diecezji sosnowieckiej brali narkotyki? Jak duża jest skala problemu i czy będziemy świadkami kolejnych zatrzymań? Tego najpewniej dowiemy się w kolejnych tygodniach i miesiącach. Istotny będzie raport diecezji, ale najwięcej informacji może przynieść trwające w prokuraturze śledztwo.