Szok i niedowierzanie w Budapeszcie. Po 14 latach niepodzielnych rządów Viktora Orbána i jego Fideszu nad Dunajem czuć wiatr zmian. W najnowszym sondażu poparcia dla partii politycznych na pierwszym miejscu pojawiła się inna partia, niż Fidesz. To Tisza prowadzona przez Petera Magyara. – W węgierskim społeczeństwie coś pękło – mówi w rozmowie z naTemat.pl znawca madziarskiej polityki prof. Bogdan Góralczyk.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
To potężny wstrząs w politycznym krajobrazie Węgier. Sondaż przeprowadzony przez budapeszteński think tank 21 Research Center i opublikowany przez lokalny serwis medialny Partizan pokazuje, że nowo utworzona partia Tisza uzyskała 42 proc. poparcia wśród zdecydowanych wyborców. Fidesz ma w nim 40 proc. Różnica nie jest więc duża, ale sam fakt wyprzedzenia dotychczasowego lidera to sensacja.
– Pierwsza jaskółka nie czyni wiosny – przestrzega w rozmowie z naTemat.pl prof. Bogdan Góralczyk, politolog, dyplomata i publicysta. – Ale faktycznie znaczy to, że po raz pierwszy od 14 lat pojawiła się na Węgrzech solidna opozycja – dodaje.
– Najwyraźniej w społeczeństwie węgierskim było oczekiwanie, żeby taka partia się pojawiła. A pojawiła się tak naprawdę dopiero w kwietniu tego roku, a Peter Magyar zaczął zdobywać popularność w połowie lutego tego roku. To wszystko są zjawiska nowe, ale pokazujące, że w węgierskim społeczeństwie coś pękło – tłumaczy prof. Góralczyk.
Kim jest Peter Magyar?
Partia Tisza jest kierowana przez Petera Magyara, 43-letniego politycznego nowicjusza. Magyar był zresztą członkiem rządu Orbána, teraz deklaruje się jako jego przeciwnik. I nie chodzi nawet o poglądy, bo Magyar nie jest bynajmniej politykiem lewicowym. Po prostu piętnuje rządy Orbána za korupcję i utrzymywanie ściśle kontrolowanego aparatu propagandowego.
Początek (ciągle zresztą trwający!) jego kariery politycznej był zaskakujący i wiązał się z aferą pedofilską na szczytach władzy. Wiele wskazuje na to, że Orbán zmusił do dymisji węgierską prezydent Katalin Novák. Stało się to po tym, gdy wyszło na jaw, że ułaskawiła skazanego za tuszowanie przestępstw pedofilii. Pod wnioskiem w tej sprawie znalazła się kontrasygnata ówczesnej minister sprawiedliwości Judit Vargi.
A Varga to była żona Petera Magyara. Została zmuszona została przez Fidesz do wycofania kandydatury i rezygnacji z funkcji rządowej oraz marzeń o karierze w Parlamencie Europejskim. Peter Magyar stanął w obronie swojej byłej żony i najpierw na YouTube zaczął komentować skorumpowane rządy Orbána.
Prof. Góralczyk zauważa, że jego pierwsze nagrania miały po 2 mln wyświetleń, co w kraju o populacji 9,5 mln ludzi jest ewenementem. Magyar zdobył popularność i zaczął organizować wiece.
– Strzelił w samo sedno, mówiąc że kraj jest dogłębnie skorumpowany. Dzisiaj gdy rozmawiamy w Budapeszcie trwa kolejny wiec zorganizowany przez partię Tisza – zauważa prof. Góralczyk.
Magyar to konserwatysta, który kiedyś należał do wewnętrznego kręgu Orbána na Węgrzech. Wiosną jego partia miała 15 proc. poparcia. Potem zdobyła 30 proc. głosów na Węgrzech w czerwcowych wyborach europejskich. Rządzący Fidesz dostał w nich prawie 45 proc. Był to był najgorszy wynik polityczny obozu Orbána od czasu objęcia władzy w 2010 r.
Obecnie Magyar jest europosłem, zasiadającym w centroprawicowej Europejskiej Partii Ludowej (tej samej, którą Orbán opuścił, zanim został wyrzucony). Co ciekawe, lider Tiszy jest politykiem, którego można określić jako "lekko eurosceptycznego". Piętnuje niedociągnięcia unijnej polityki.
"Z pewnością nie wierzymy w europejskie superpaństwo… UE powinna pomagać państwom członkowskim w osiąganiu ich celów we wszystkich tych obszarach, często poprzez wspólne działania, czasami poprzez wzmocnioną współpracę, a szczerze mówiąc, czasami poprzez cofnięcie się o krok i uznanie, że państwa członkowskie nie są zjednoczone w swoich poglądach" – powiedział Magyar serwisowi Politico.
Ale nie oznacza to, że Magyar jest wrogiem UE. Obiecał, że UE da zielone światło miliardom funduszy europejskich, które Bruksela zamroziła z powodu nieliberalnej polityki Węgier dotyczącej wolności akademickich, niezależności sądownictwa i praw anty-LGBTQ+.
Węgrzy są zawiedzeni Fideszem
Słowa Magyara trafiają do ludzi zmęczonych i rozczarowanych rządami Viktora Orbána. Węgry ciągle zmagają się z problemami ekonomicznymi, wysoką inflacją i zapóźnieniami w gospodarce.
Tisza idealnie wstrzeliła się w czas i oczekiwania zwykłych Węgrów. Magyar przed wyborami do Parlamentu Europejskiego organizował przede wszystkim duże wiece, które pokazywały ilu ludzi jest niezadowolonych z polityki Orbána. I konsekwentnie atakował swojego dawnego pryncypała. Program Tiszy obejmuje walkę z korupcją i przywrócenie przejrzystości instytucjom rządowym.
Prof. Góralczyk przestrzega jednak, że obecny świetny wynik partii Tisza nie świadczy jeszcze o słabości Fideszu.
– Świadczy tylko o tym, co znamy doskonale i z Polski: że nie ma jednego społeczeństwa węgierskiego, nie ma jednego pojęcia Węgra czy Węgierki; zależy do którego obozu należysz. Są zaciekli przeciwnicy Wiktora Orbána i to jest właśnie Tisza. Poprzednia opozycja jest tak poszatkowana i tak drobna, że w zasadzie jej nie ma, włącznie z głośną kiedyś partią Jobbik. Ją całkowicie skonsumował Fidesz – tłumaczy.
Dodaje, że na Węgrzech są też i zwolennicy Fideszu. I jest ich dużo, ponieważ Wiktor Orbán przejął dosłownie wszystkie możliwe instytucje w państwie, włącznie z samorządowymi i oświatowymi. W związku z tym szacunkowo nawet 3–3,5 miliona ludzi na Węgrzech jest egzystencjalnie związanych z tym reżimem.
– To funkcjonowało, to było skuteczne. Natomiast po pandemii Węgry mają ogromne kłopoty gospodarcze. Na dodatek są jedynym państwem w Unii Europejskiej, które nie otrzymały i nie otrzymają KPO, czyli tych środków pocovidowych. To spowodowało, że na Węgrzech zaczyna rosnąć duże niezadowolenie społeczne – tłumaczy prof. Góralczyk.
Co ciekawe, Tisza jest partią świeżą, nową. Ale odróżnia się od dotychczasowej opozycji, niesie powiew świeżości. Do tej pory żadna partia nie była w stanie poważnie zagrozić 14-letnim rządom Orbána.
Przewaga Tiszy jest minimalna
Zauważmy też, że partia Magyara wyprzedza Fidesz tylko w badaniu "zdecydowanych wyborców". W ogólnym rozrachunku Orbán ciągle ma przewagę: 29 do 26 proc. Baza poparcia partii rządzącej jest więc spora, ale pozycja Fideszu zdecydowanie słabnie.
Inne sondaże również pokazują, że polityczny klimat na Węgrzech się zmienia. Fidesz zachowuje większość poparcia, ale opozycja wyraźnie rośnie w siłę. Zauważmy też, że do wyborów zostało jeszcze stosunkowo dużo czasu, odbędą się one na początku 2026 roku.
We wzroście notowań Tiszy dużą rolę odegrały wyzwania gospodarcze, z którymi rząd słabo sobie radzi. W ostatnich miesiącach kraj zmagał się z wysoką inflacją, która nadwyrężyła budżety gospodarstw domowych. Administracji Orbána niespecjalnie udały się programy socjalne, które miały złagodzić skutki inflacji.
– Węgry prowadzą w Europie w dwóch kategoriach. Są najbardziej (obok Bułgarii) skorumpowanym państwem i mają najwyższą inflację. Jeszcze jak do tego dodamy 25-procentowy VAT, no to tam jest niewesoło. Dlatego ludzie przejrzeli na oczy, nawet ci, co byli potencjalnymi zwolennikami partii rządzącej – wyjaśnia prof. Góralczyk.
Dodaje, że jego zdaniem po aferze pedofilskiej, żaden Węgier bez względu na to, do którego plemienia politycznego należy, nie może powiedzieć, że nie wie, w jakim kraju żyje.
– Musi wiedzieć, że kraj jest skorumpowany, że Orbán uwłaszczył swoją rodzinę i swoich najbliższych, że scentralizował władzę. Przecież on od marca 2020 roku rządzi dekretami, tam jest cały czas stan wyjątkowy. Teraz niby ze względu na wojnę – tłumaczy ekspert.
Widzi to Peter Magyar, który obiecuje reformy gospodarcze, mające ustabilizować kraj i poprawić standard życia Węgrów.
Wiele zależy od... wyborów w USA
Zdaniem prof. Góralczyka najważniejsza dla Węgrów rozgrywka toczy się obecnie w USA.
– Wiele zależy od wyborów 5 listopada w Stanach Zjednoczonych. Dlaczego? Ponieważ Viktor Orbán jest jedynym politykiem w Unii Europejskiej, który całą pulę postawił na Donalda Trumpa. On dwukrotnie w tym roku był u Donalda Trumpa w Mar-a-Lago na Florydzie, w jego prywatnej rezydencji – tłumaczy.
Dodaje, że jeżeli Trump wygra, to i Orbán jest wygrany. Jeśli Trump przegra, to Orbán już objęty ostracyzmem na salonach w Unii Europejskiej i w wielu stolicach europejskich, nie będzie miał wstępu do Białego Domu i na Kapitol.
– To jest dla niego gra o wszystko – konkluduje prof. Góralczyk.