Jak cała Polska długa i szeroka media trąbią o wielkim sukcesie Justyny Kowalczyk. O tym, że Polka wygrała sprint w Moskwie i została liderką Pucharu Świata. Nam jednak z tamtych zawodów utkwił w pamięci inny obrazek. Polka tuż po wyścigu. Z jednej strony uśmiechnięta, z drugiej - z trudem oddychająca, z zaklejoną plastrami twarzą. Wszystko dlatego, że w stolicy Rosji temperatura była jeszcze niższa niż Polsce. W ogóle zimą bardzo często największym przeciwnikiem jest nie rywal, z którym trzeba powalczyć a mróz. I to nie tylko w biegach narciarskich, ale także w biathlonie czy piłce nożnej. Czy wysiłek przy takich temperaturach jest zdrowy? NaTemat postanowiło to sprawdzić.
Dzwonimy do Carolina Medical Center. Udaje nam się skontaktować z dr nauk medycznych Jackiem Laskowskim, specjalistą do spraw ortopedii.
Maska na twarz
- Załóżmy, że ma pan kolegę. Że nazywa się Tomasz Lis. Dzwoni teraz do pana i mówi, że chce iść pobiegać. Wolno, truchtem, 10 kilometrów. Jak pan by zareagował ? - zagadujemy.
- Przede wszystkim kazałbym mu specjalnie się ubrać. Nie tylko czapka, rękawiczki, ale też maska na twarz. Ona jest niezbędna. Chociaż wie pan, teraz jest prawie - 20C, a przy takiej temperaturze 10 km to lekka przesada. Czyli dodałbym, żeby trochę skrócił swój dystans - mówi lekarz w rozmowie z NaTemat.
Pytamy o profesjonalnych sportowców. Czy ścigając się, dając z siebie wszystko, gdy wokół potworny mróz, mogą coś sobie zrobić. - Oczywiście. W ich przypadku zagrożenie jest dużo większe. Oni przecież nie mogą się zatrzymać, odpocząć na chwilę, napić się herbatki. A co może się stać? Odmrożenie ucha, nosa. Albo zapalenie płuc, oskrzeli.
Najgorsze są zjazdy
Ale nie tylko biegaczki narciarskie musiały w ostatnich dniach zmagać się ze skrajnym mrozem. W dniach 26 stycznia - 2 lutego w słowackim Osrblie odbyły się Mistrzostwa Europy w biathlonie. Temperatury były takie jak u nas. Organizatorzy podjęli więc dwie decyzje. Start przesunęli z godziny 9.00 na 11.00, dodatkowo skrócili też pętlę. Wszystko po to, żeby uniknąć stromych zjazdów, znajdujących się w cieniu.
- Te miejsca są najgorsze, bo jak zawodnik jest rozpędzony, to odczuwana przez niego temperatura to jakieś -30, -40 stopni. Potem taki gość trafia na strzelnicę i do szybkiego zdjęcia karabinu używa rąk, palców. Te muszą być sprawne, a przy takiej temperaturze są niemal odmrożone - tłumaczy nam Adam Kołodziejczyk, kierownik wyszkolenia Polskiego Związku Biathlonu.
Uwaga na broń
Na inny aspekt problemów biathlonistów zwraca uwagę Tomasz Jaroński, komentator stacji Eurosport. - Były kiedyś Mistrzostwa Świata w fińskim Kontiolahti i tam z rozegraniem zawodów był wielki problem. Ale z tego co ja wiem, chodzi nie tylko o zdrowie zawodników, ale również, a może przede wszystkim - o broń.
O rozwinięcie tego wątku poprosiliśmy Kołodziejczyka. - Chodził pan na lekcje fizyki? A, nie lubił pan. To już wyjaśniam. To jest trochę jak z torami kolejowymi, które się odkształcają. W takich warunkach lufa karabinu ma mniejszą średnicę, co powoduje, że pociskowi trudniej się przedrzeć i strzał jest słabszy - wyjaśnia szef wyszkolenia. I dodaje, że obowiązkiem zawodnika jest, tuż po przyjechaniu na start, od razu wystawić karabin na mróz, by ten przyzwyczaił się do warunków. Są zresztą specjalne komory lodowe, w których testuje się lufy.
Mecz, którego mogło nie być
Ale mróz może dokuczyć również piłkarzom. Meczu Lecha Poznań z Juventusem Turyn kibicom w Polsce nie trzeba przypominać. Poznaniacy przy dużej dozie szczęścia remisem 1:1 zapewnili sobie wtedy awans do kolejnej fazy Ligi Europejskiej. Mimo ekstremalnych warunków na trybunach po końcowym gwizdku rozpoczęło się szaleństwo.
Ale tego wszystkiego mogło nie być. Dopiero godzinę przed meczem termometr wskazał - 13 stopni Celsjusza. Gdyby temperatura spadła jeszcze o dwa stopnie mecz mógł zostać przełożony.
- Oczywiście było zagrożenie rozegrania tego spotkania. Jest taki przepis FIFA, który mówi, że poniżej -15 nie powinno się grać - mówi nam Mateusz Borek, komentujący tamto spotkanie.
I rzeczywiście. W regulaminie FIFA zawarte jest, że jeżeli temperatura spadnie poniżej wspomnianej przez dziennikarza temperatury to mecz może zostać odwołany. Takie jest zalecenie związku. Chociaż jeżeli sędzia i obie strony wyrażą zgodę, to mecz można rozegrać. Jednak to mało realny scenariusz.
Naginanie przepisów
-Pamiętam też kilka takich meczów Zenitu czy Rubina Kazań, gdzie naginano trochę przepisy. Trudno jednoznacznie powiedzieć czy powodem było to, że przyjeżdżała drużyna z cieplejszego regionu, nieprzystosowana do takich warunków - opowiada Borek. Czyli siarczysty mróz może być atutem? Takim jak genialny piłkarz w składzie czy doping własnych kibiców? Jak przekupiony sędzia?
- Jasne, że tak. Jeżeli przyjeżdża drużyna z południa Europy i przychodzi jej grać w takich warunkach to rzeczywiście może to mieć wpływ na wynik spotkania. Chociaż należy pamiętać tez o tym, że odwołanie takiego meczu to ogromne straty finansowe. Bo dzisiaj futbol to przede wszystkim biznes - dodaje komentator.
Fragment tekstu o "morsach" na Onet.pl (autor - Jakub Radomski)
- Adaptacja w wannie? Pod prysznicem? Jesienią? Moim zdaniem to bzdury. Tak naprawdę to przede wszystkim problem psychiczny – odpowiada Ejsmund, po czym kontynuuje: - Zresztą podam ci przykład. Jeden z naszych kolegów umawiał się ze mną na kąpiel przez kilka tygodni. W końcu przełamał się, przyszedł. Akurat trafił na minus 20 stopni. Ale wskoczył, wykąpał się. I nie zachorował. Ejsmund dodaje, że tak jak bez żadnych problemów wchodzi do przerębla, tak już lodowaty natrysk nie jest dla niego doświadczeniem przyjemnym. – Oczywiście, to jest pewien mit, że po tym nikt nie choruje. Zdarzało się, ale uwierz mi, że prędzej spotka to kogoś siedzącego długo w zimnym pociągu. Albo gościa, który przemarznie w miejskim autobusie.
Tureckie mrozy
Co ciekawe, mróz na futbolowym boisku problemem jest nie tylko w Polsce, Rosji, ale również w ... Turcji. Borek w rozmowie z NaTemat: - Rozmawiałem wczoraj z Kamilem Grosickim. Jego zespół gra w Sivas i mimo, że to Turcja to zawsze jest tam dużo chłodniej niż w całym kraju. Wczoraj grali mecz, a odczuwalna temperatura wynosiła ponoć - 22 stopnie ! Kamil sam mówił, że od mrozu aż go zatykało. A murawa była tak zmrożona, że nie było żadnego czucia piłki.
Przy takich temperaturach zagrożeni są nie tylko ci wykonujący na boisku sprinty, dośrodkowania i skaczący do głowy. W niekomfortowej sytuacji są też rezerwowi, którzy siedzą na ławce, a potem po 10-15 minutach muszą wejść na boisko. I bardzo często nie są w stanie pomóc drużynie, bo mięśnie zwyczajnie zbyt krótko się rozgrzewały.
Są i tacy, którzy na ekstremalnym mrozie rozbierają się, dając upust radości. Tak zrobił w 2010 roku Luciano Spaletii, trener Zenita Sankt Petersburg, po tym jak jego zespół zdobył mistrzostwo Rosji. I przeżył.