
Jak cała Polska długa i szeroka media trąbią o wielkim sukcesie Justyny Kowalczyk. O tym, że Polka wygrała sprint w Moskwie i została liderką Pucharu Świata. Nam jednak z tamtych zawodów utkwił w pamięci inny obrazek. Polka tuż po wyścigu. Z jednej strony uśmiechnięta, z drugiej - z trudem oddychająca, z zaklejoną plastrami twarzą. Wszystko dlatego, że w stolicy Rosji temperatura była jeszcze niższa niż Polsce. W ogóle zimą bardzo często największym przeciwnikiem jest nie rywal, z którym trzeba powalczyć a mróz. I to nie tylko w biegach narciarskich, ale także w biathlonie czy piłce nożnej. Czy wysiłek przy takich temperaturach jest zdrowy? NaTemat postanowiło to sprawdzić.
Pytamy o profesjonalnych sportowców. Czy ścigając się, dając z siebie wszystko, gdy wokół potworny mróz, mogą coś sobie zrobić. - Oczywiście. W ich przypadku zagrożenie jest dużo większe. Oni przecież nie mogą się zatrzymać, odpocząć na chwilę, napić się herbatki. A co może się stać? Odmrożenie ucha, nosa. Albo zapalenie płuc, oskrzeli.
- Oczywiście było zagrożenie rozegrania tego spotkania. Jest taki przepis FIFA, który mówi, że poniżej -15 nie powinno się grać - mówi nam Mateusz Borek, komentujący tamto spotkanie.
Fragment tekstu o "morsach" na Onet.pl (autor - Jakub Radomski)
- Adaptacja w wannie? Pod prysznicem? Jesienią? Moim zdaniem to bzdury. Tak naprawdę to przede wszystkim problem psychiczny – odpowiada Ejsmund, po czym kontynuuje: - Zresztą podam ci przykład. Jeden z naszych kolegów umawiał się ze mną na kąpiel przez kilka tygodni. W końcu przełamał się, przyszedł. Akurat trafił na minus 20 stopni. Ale wskoczył, wykąpał się. I nie zachorował. Ejsmund dodaje, że tak jak bez żadnych problemów wchodzi do przerębla, tak już lodowaty natrysk nie jest dla niego doświadczeniem przyjemnym. – Oczywiście, to jest pewien mit, że po tym nikt nie choruje. Zdarzało się, ale uwierz mi, że prędzej spotka to kogoś siedzącego długo w zimnym pociągu. Albo gościa, który przemarznie w miejskim autobusie.
