"Warto sobie uświadomić, że przechowywanie ciał dzieci w lodówkach to w Polsce raczej norma niż wyjątek" – tak Tomasz Terlikowski odnosi się do sprawy kobiety z Lubawy, która trzymała w zamrażalniku ciała swoich dzieci. Jak twierdzi naczelny "Frondy", są miejsca, gdzie "przechowuje się tysiące ciał dzieci w jednym miejscu" – to kliniki in vitro.
Tomasz Terlikowski w felietonie opublikowanym na stronie "Frondy" doszukuje się analogii między postępowaniem dzieciobójczyni z Lubawy i zwolenników in vitro. "Sprawa z Lubawy rzeczywiście jest makabryczna. Troje zamordowanych dzieci w lodówce robi ogromne wrażenie. Ale warto sobie uświadomić, że przechowywanie ciał dzieci w lodówkach to w Polsce raczej norma niż wyjątek" – pisze.
Zdaniem Terlikowskiego niewątpliwą "makabrą" jest to, co dzieje się w klinikach zapłodnienia in vitro. "Z nieoficjalnych i nigdy nie potwierdzonych medialnych doniesień wynika, że może ich [dzieci - red.] być 6-70 tysięcy. Zdecydowana większość z nich nigdy się nie narodzi, a zapewne zostanie w końcu wylanych do ścieku" – stwierdza publicysta.
Felieton Terlikowskiego oburzył wielu internautów, którzy dziwią się, jak można zestawiać morderstwo z chęcią posiadania dzieci. Naczelny "Frondy" odpowiedział krytykom na Twitterze: "Zabicie to zabicie. I w jednym i w drugim przypadku człowiek nie żyje".
Temat in vitro wrócił na tapetę po tym, jak głos w sprawie zabrali polscy biskupi. W dokumencie "O wyzwaniach bioetycznych, przed którymi stoi współczesny człowiek" nazwali in vitro "kolejnym eksperymentowaniem na człowieku".