Prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol ogłosił we wtorek stan wojenny w tym kraju. Polityk oskarżył opozycję o kontrolowanie parlamentu, sympatyzowanie z Koreą Północną i paraliżowanie rządu poprzez działania antypaństwowe. On sam jednak jest uwikłany w liczne skandale. Na wydarzenia w Korei zareagowały władze USA, a kilka godzin później decyzję cofnięto.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Agencja Associated Press informuje we wtorek 3 grudnia, że prezydent Korei Południowej Yoon Suk-yeol ogłosił nagle, że zostaje wprowadzony stan wojenny. Polityk podczas konferencji prasowej przekonywał, że chce "wyeliminować siły propółnocnokoreańskie i chronić konstytucyjny porządek".
W Korei Południowej wprowadzono na krótko stan wojenny
– Poprzez stan wojenny odbuduję i ochronię wolną Republikę Korei, która pogrąża się w otchłani narodowej ruiny– powiedział w przemówieniu transmitowanym w telewizji. I dodał: – Wyeliminuję siły antypaństwowe tak szybko, jak to możliwe. Prosił też ludzi, aby w niego uwierzyli i tolerowali "pewne niedogodności" z tym związane.
Ruch ten wywołał natychmiastowy sprzeciw polityków, w tym lidera jego własnej partii konserwatywnej Han Dong-hoona, który nazwał decyzję "niewłaściwą".
Z kolei lider opozycji Lee Jae-myung, który przegrał z Yoon Suk-yeolem w wyborach prezydenckich w 2022 roku, nazwał oświadczenie prezydenta "nielegalnym i niekonstytucyjnym".
AP przypomina jednocześnie, że Yoon Suk-yeol, którego notowania w ostatnich miesiącach spadły, ma problemy z forsowaniem swojego programu w parlamencie kontrolowanym przez opozycję. Konserwatywna Partia Władzy Ludowej prezydenta znalazła się w impasie w sprawie m.in. przyszłorocznego projektu ustawy budżetowej.
Wojsko miało pojawić się głównie w okolicy parlamentu w Seulu
John Nilsson-Wright, profesor z Uniwersytecie Cambridge, skomentował sytuację w rozmowie z BBC World Service. Naukowiec jest obecnie w Seulu.
Jak wskazał, podczas gdy stan wojenny zwykle wiąże się z ograniczeniami dotyczącymi tego, co społeczeństwo może robić, on sam nie widział w tamtym momencie żadnego wojska na ulicach Seulu. Rozmawiał też z policjantem, który, jak stwierdził, był "tak samo zdziwiony jak ja".
– Ulice wyglądają normalnie, ludzie tutaj są z pewnością zdezorientowani – powiedział. – Wyglądało na to, że to po prostu zwykła polityka – ocenił.
Agencja informacyjna Yonhap podała natomiast, że członkom Zgromadzenia Narodowego zakazano wstępu do budynku. W mediach społecznościowych pojawiły się też nagrania, które mają pokazywać silną obecność policji przed parlamentem w stolicy Korei Południowej.
Jak przypomina BBC, Yoon Suk-yeol jest prezydentem Korei Południowej od 2022 roku. Wygrał wybory prezydenckie, pokonując swojego przeciwnika Lee Jae-myunga zaledwie o 0,7 punktu procentowego. Ciągną się za nim liczne kontrowersje, w tym te dotyczące jego żony.
Na wydarzenia w Korei zareagowały już władze USA. Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu powiedział dziennikarzowi Barakowi Ravidowi, że administracja Joe Bidena jest w kontakcie z rządem Korei Południowej i "uważnie monitoruje sytuację".
Wieczorem czasu lokalnego Zgromadzenie Narodowe zagłosowało jednak za zażądaniem zniesienia tego stanu w Korei Południowej. Niedługo potem agencje prasowe podały, iż prezydent postanowił znieść jednak stan wojenny.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.