Znany lekarz Łukasz Grabarczyk miał zmyślić historię o swojej pracy w szpitalu wojskowym w Ukrainie. Kontrowersje wzbudzają też ustalenia mediów ws. jego życia prywatnego. Piszą o tym dziennikarze Wirtualnej Polski, którzy niemal rok przyglądali się jego działalności.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Dr Łukasz Grabarczyk, neurochirurg z Olsztyna od lat cieszył się opinią wybitnego specjalisty. Jego działalność zawodowa i zaangażowanie w pomoc żołnierzom na Ukrainie wzbudzały dotąd uznanie. Jednak nowa publikacja WP rzuca cień na jego dotychczasowe osiągnięcia.
WP prześwietliła życiorys znanego lekarza
W poniedziałek Wirtualna Polska opublikowała tekst, w którym pod lupę wzięto jego działania w sprawie Ukrainy. Lekarz po wybuchu wojny w opowiadał bowiem mediom, o tym jak pomaga w tym kraju. Dziennikarze przytoczyli jego liczne wypowiedzi, w których mówił, jak działał za naszą wschodnią granicą.
– Tam nie było niczego. Pierwszą operację neurochirurgiczną na kręgosłupie (...) zrobiłem bez mikroskopu. Nagle odkryłem, że jesteśmy w stanie operować zupełnie podstawowym sprzętem. Choćby zwykła wiertarka była przystosowana do tego, żeby wkręcać stabilizatory zewnętrzne kości – padło w jednym z wywiadów.
Ukraińcy: Dr Grabarczyk nie operował w naszym szpitalu żadnego żołnierza
Ukraińscy lekarze zaprzeczają, jakoby Grabarczyk uczestniczył w operacjach. Ich relacje wskazują, że jedynie dostarczał sprzęt medyczny i przebywał w szpitalach, ale głównie jako obserwator.
Dziennikarze WP napisali, że byli w m.in. Lwowskim Wojskowo-Medycznym Klinicznym Centrum Państwowej Straży Granicznej Ukrainy. Tam miał pracować polski lekarz. Jak, czytamy "dyrektor placówki był zszokowany opowieściami neurochirurga".
– Doktor Grabarczyk nie operował w naszym szpitalu żadnego żołnierza. Przywiózł sprzęt medyczny, był na sali operacyjnej, odwiedził rannych, lecz w żadnej operacji nie brał udziału – stwierdził medyk w rozmowie z WP. Wskazał też, że w placówce byli również lekarze z Francji, Holandii i Litwy, "ale nikogo nie dopuściliśmy do operowania wojskowych".
Dziennikarze rozmawiali z pracującym tam też chirurgiem Igorem Mankewyczem. Lekarz powiedział im, że Grabarczyk odwiedził szpital, przywożąc kartony z materiałami opatrunkami i aparaty VAC. – Mowy nie było, by uczestniczył w operacji. Kategorycznie nie dopuszczaliśmy obcokrajowców do leczenia żołnierzy – wyjaśnił Mankewycz.
Grabarczyk miał się starać o dziecko z żoną i partnerką
Na łamach artykułu WP przedstawiono również wątki prywatne. Dr Grabarczyk jednocześnie miał prowadzić procedury in vitro z żoną i partnerką.
Jak czytamy, wszystko z jego żoną układało się do lata 2023 roku. Wówczas pani Katarzyna przeczytała maila z kliniki do jej męża. "Informowano w nim o przebiegu leczenia. Tyle że wiadomość wysłała inna klinika niż ta, której byli pacjentami. A w dokumentacji medycznej, opowiada dalej pani Katarzyna, widniały dane innej kobiety – znajomej męża, dziennikarki Katarzyny Górniak" – brzmi fragment tekstu WP.
– Obudziłam Łukasza i zapytałam, co to jest. Zaczął tłumaczyć, że pani Kasia robi prowokację dziennikarską, bo jakaś klinika in vitro naciąga ludzi na pieniądze. Potrzebowała kogoś do pomocy, by mogli zgłosić się tam jako rzekoma para. Mówił, że to koleżeńska przysługa – opowiedziała kobieta serwisowi. – Ale to nie była żadna przysługa ani prowokacja. Mój mąż był w procedurze in vitro z dwiema kobietami jednocześnie – powiedziała.
Po publikacji tekstu Szymona Jadczaka i Tetiany Kolesnychenko na Facebooku ukazało się oświadczenie dr Łukasza Grabarczyka, napisane przez jego adwokata. Poniżej jest jego treść, którą przytaczamy w całości:
Dzisiejsza publikacja umieszczona na portalu "wp.pl" nie jest dla mojego Klienta żadnym zaskoczeniem, wpisuje się w to czego się spodziewaliśmy, czyli materializacji kierowanych od kilku miesięcy bezprawnych gróźb. Tak po ludzku szkoda tylko, że następuje to w formie szkalującego artykułu, który powinien być obiektywni, a autorzy winni zachować umiar w ingerencje prywatne sfery życia człowieka, niebędącego osobą publiczną/celebrytą. Od kilku miesięcy Pan doktor Łukasz Grabarczyk w kontekście trwającego procesu rozwodowego, jest ofiarą skrupulatnie zaplanowanego i realizowanego szantażu. Jakie osoby są w to zaangażowane? Tego niestety z uwagi na tajemnicę postępowania przygotowawczego zdradzić nie mogę, ale wypowiedzi sprawców wielokrotnie są przywoływane w treści tejże publikacji, więc z pewnością dla uważnego czytelnika nie będzie zagadką, z kim mamy do czynienia. Potwierdzam, że mój klient kilkanaście dni temu zdecydował się złożyć w prokuraturze stosowne zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia na jego szkodę przestępstw, m.in. z art. 191 §1 kodeksu karnego. Polegało to na kierowaniu wobec pokrzywdzonego i innych osób gróźb bezprawnych w celu zmuszenia do określonego zachowania, w tym wypadku po prostu zapłaty pieniędzy i przekazania nieruchomości. Do zawiadomienia dołączone zostały bardzo mocne dowody, które będą analizowane w toku śledztwa. Jesteśmy spokojni o jego wynik, przy czym mogę zapewnić, że dodatkowo krzywdzące i nieprawdziwe informacje zawarte w artykule również spotkają się z właściwą reakcją prawną.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.