1 grudnia roczna dziewczynka została oddana do okna życia przy Domu Samotnej Matki Caritas Archidiecezji Gdańskiej w Gdańsku-Matemblewie. Siostry zakonne dały jej imię "Helena" i dziecko trafiło do rodziny zastępczej. Jednak okazało się, że po dziecko ktoś się zgłosił – mężczyzna twierdzi, że jest ojcem i że o oddaniu dziecka nic nie wiedział. Oto, jak wyjaśnił pojawienie się córki w oknie życia.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po dziecko z okna życia ktoś się zgłosił. Twierdzi, że jest ojcem
– Moja córka została oddana przez matkę do "okna życia" bez mojej wiedzy i zgody. Robię wszystko, żeby ją odzyskać, ale procedury mnie załamują – powiedział w rozmowie z portalem Trojmiasto.pl ojciec dziewczynki znalezionej 1 grudnia w Gdańsku-Matemblewie. Sprawą zajmuje się sąd.
Przypomnijmy, że gdy siostry zakonne prowadzące placówkę znalazły dziecko w oknie życia, około roczny maluch był zdrowy i zadbany. Nie pozostawiono przy nim żadnych dokumentów ani rzeczy osobistych.
Najbardziej zaskakujący w tamtym momencie był wiek dziecka. Zazwyczaj do okna życia trafiają bowiem dzieci kilkudniowe czy kilkutygodniowe, co do których rodzice decydują, że nie są w stanie się nimi zająć.
Należy wiedzieć, że pozostawienie dziecka w "oknie życia" jest anonimowe i równoznaczne ze zrzeczeniem się praw do niego. W tym momencie od razu przygotowywane są nowe dokumenty: o nadaniu dziecku nowej tożsamości oraz rozpoczęciu procedur adopcyjnych.
Zwrot tej sytuacji nastąpił w momencie, gdy do sióstr zgłosił się pewien mężczyzna. Pan Marcin skontaktował się również z redakcją Trójmiasto.pl i poinformował, że jest ojcem porzuconego dziecka, które niedawno – w listopadzie – skończyło roczek.
Jak dziecko trafiło do okna życia? Mężczyzna wyjaśnia
Wyjaśnił, jak doszło do oddania dziecka do okna życia.
– 1 grudnia zostawiłem córeczkę na kilka godzin pod opieką jej mamy, czyli mojej żony. Ponieważ jesteśmy w trakcie rozwodu, to mieszkamy osobno. Musiałem wyjechać, by załatwić swoje sprawy. Wcześniej dziecko było cały czas ze mną – stwierdził.
– Wyszedłem z domu o godz. 14:00, a według informacji, jakie uzyskałem później na policji, córka została zostawiona w "oknie życia" o godz. 21:00. Byłem w szoku, że można coś takiego zrobić. Wszystko odbyło się bez mojej wiedzy i zgody. Nie mam odebranych, ani ograniczonych praw rodzicielskich, zacząłem więc walkę o odzyskanie dziecka. Okazuje się jednak, że nie jest to proste – dodał.
Pan Marcin twierdzi, że żona sama przyznała mu się do tego, co zrobiła. Gdy tylko dowiedział się o porzuceniu swojej córki rozpoczął obdzwanianie szpitali. Następnego dnia rano udał się na policję. Jak stwierdził w rozmowie z medium, w VIII Komisariacie Policji w Gdańsku potwierdzono mu, że dziecko, którego szuka, zostało pozostawione w "oknie życia".
Wówczas pozwolono mu się zobaczyć z dzieckiem na 15 minut. Pan Marcin jest oburzony, że nie może zabrać dziecka do domu, podkreśla, że nie ma ograniczonych praw rodzicielskich. Nie zmienia to faktu, że oddanie dziecka do okna życia rozpoczęło pewne procedury i teraz sprawa jest w rękach Sądu.
– Córeczka mnie poznała i od razu się ucieszyła, a ja się rozpłakałem. Nie mogę jednak zabrać jej do domu na święta, bo sąd nie zdąży rozpatrzyć wniosku. Nie mogę jej codziennie widywać, bo są wyznaczone terminy, które są odległe i na krótki czas. Moje dziecko zostało bez niczego. To jest chore, że zostało oddane bez zgody ojca, i że nie mając ograniczonych żadnych praw, nie mogę zabrać córeczki do domu – ubolewał pan Marcin.