Derby Warszawy to zawsze mecz podwyższonego ryzyka. Emocje udzieliły się też pracownikom ochrony, którzy do opanowania jednego krnąbrnego kibica użyli gazu łzawiącego. Ucierpiało kilkadziesiąt osób, w tym nasza reporterka, która była na stadionie Legii.
Około 19.30, czyli na godzinę przed rozpoczęciem meczu między zwaśnionymi od lat drużynami, na stadionie Legii w sektorze dla gości - kibiców Polonii doszło do incydentu.
Przy bezpośrednim wejściu na trybuny w kolejce, tuż obok jednego ze stadionowych sklepów z napojami, gdzie również była spora kolejka, stał kibic z czapką częściowo zasłaniającą twarz. Nie miał jej jednak założonej na twarzy, tylko na głowie, jak zwyczajną czapkę. Mimo to ochroniarz ze służby porządkowej zwrócił się do niego w wulgarny sposób i kazał mu ją zdjąć. Świadkowie relacjonują, że po chwili i bez ostrzeżenia kibic został uderzony w głowę. Pozostali oczekujący w kolejce natychmiast zaprotestowali i doszło do przepychanki. Użyto też gazu łzawiącego, co wydaje się środkiem dalece nieadekwatnym do sytuacji.
- To absurd! Tak się nie traktuje ludzi. Ten kibic nie miał kominiarki na twarzy, tylko na czubku głowy - jak czapkę. Ochroniarz powiedział "zdejmij to ku***" i uderzył go przy wszystkich w głowę - relacjonuje wyraźnie wzburzony kibic, świadek zajścia.
Zdaniem kibiców gazu użyto wielokrotnie, w zdecydowanie za dużej dawce i również w przypadkowych kierunkach. Ucierpieli spokojnie oczekujący na mecz kibice, a wśród nich dzieci i nasza reporterka. Ludzie się krztusili, mieli załzawione oczy i zasłaniali twarze szalikiem, żeby móc oddychać.
Szef ochrony pierwszego poziomu warszawskiej areny zapewnia, że sprawa zostanie wyjaśniona i jeśli okaże się, że ochroniarz nadużył środków, straci pracę. W pierwszych chwilach po zajściu jego współpracownicy utrzymywali, że gaz rozpylili kibice, co wydaje się zupełnie absurdalne, bo przecież każdy kibic jest skrupulatnie sprawdzany przed wejściem na stadion. Kibice Polonii zapewniają, że wszystko mają nagrane telefonami komórkowymi i wyraźnie widać, że zrobili to ochroniarze.
Komenda Stołeczna Policji zapewnia, że na stadionie jest zaledwie około 30 funkcjonariuszy, ale pełnią oni jedynie rolę obserwatorów i nie mają żadnych narzędzi przymusu. Mimo kilku próśb nie udało nam się skontaktować z rzecznikiem Legii Warszawa, która jest gospodarzem stadionu. W trakcie meczu dostaliśmy od Michała Kocięby SMS-a: "Nie znam okoliczności zdarzenia. Dziękuję za informację. Przekażę ją dyrektorowi ds. bezpieczeństwa. Po meczu wszystkie naruszenia porządku będą sprawdzane i wyjaśniane".
Takie incydenty to zła wizytówka przed zbliżającymi się mistrzostwami Europy. Ten mecz to jedne z ostatnich sprawdzianów przed tą imprezą. Chyba został oblany jeszcze przed jego rozpoczęciem.