Od wybuchu wojny w Ukrainie wiadomo, że rosyjska armia traktuje poborowych, szczególnie tych z biednych regionów Rosji niczym tzw. mięso armatnie. Rosyjska dziennikarka z Tatarstanu zebrała wiadomości, jakie wysyłali swoim rodzinom. Wyłania się z nich obraz całkiem inny niż ten z propagandy Kremla – Rosjanie głodują, niektórzy wolą zginąć, niż dłużej przebywać w okopach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Najtrudniej jest bez wody, zwłaszcza w tym upale. Postawiliśmy cynkowe wiadro do zbierania deszczówki. Myślę, że za kilka dni zaczniemy mieć halucynacje z pragnienia, a może już się zaczęły. Myślę o wyjściu z okopu i szybkiej śmierci, bo dłużej tego nie zniosę. Przepraszam, mamo" – brzmi jedna z takich wiadomości, którą za tekstem Asiji Niesowajej cytuje Onet.
Rosyjski front w Ukrainie. Relacje żołnierzy
Problem braku żywności i wody powtarza się też w innych wiadomościach. "Walczymy na kierunku Głubokoje. Gnijemy tu w okopach bez jedzenia i wody. W ciągu dwunastu dni spędzonych w tym piekle nasi ludzie przysłali nam dronem tylko jeden bochenek chleba i kawałek zgniłego boczku dla czterech osób. I nikt nie wie, kiedy dostaniemy jedzenie" – czytamy w kolejnej relacji.
Inny żołnierz wspomina, że jego przyjaciel, żołnierz kontraktowy z Krasnojarska, został wysadzony granatem i stracił nogi. Przez kilka dni czołgał się za swoimi kolegami, a kiedy w końcu do nich dotarł, trafił ich dron.
"Według dowódcy nadleciał z wioski (...). Trafił nas mocno – bardzo mocno. Wygląda na to, że wszyscy mamy przeje****. Mam tylko nadzieję, że Bóg mi wybaczy, że zostawiłem mojego przyjaciela" – opowiadał ten Rosjanin.
Co ważne, także Ukraińcy mają problem na froncie. Więcej ukraińskich żołnierzy zdezerterowało w pierwszych 10 miesiącach 2024 roku niż w poprzednich dwóch latach razem wziętych, a prokuratorzy wszczęli 60 tys. spraw przeciwko żołnierzom za porzucenie swoich pozycji – takie dane podał niedawno wpływowy "Financial Times".
Analitycy wojskowi cytowani w raporcie "FT" przypisali wzrost liczby dezercji niezdolności Ukrainy do rotacji wojsk i zapewnienia odpowiedniego odpoczynku, co prowadzi do wyczerpania, problemów ze zdrowiem psychicznym i rosnącej liczby ofiar. Jeden oficer z 123 Brygady ujawnił gazecie, że jego jednostka nie miała żadnej rotacji w ciągu trzech lat wojny.
Ukraina ma z kolei problem ze zbyt małą ilości żołnierzy
O ocenę tych danych zapytaliśmy wówczas gen. Waldemara Skrzypczaka. – Na tę sytuację składają się dwie rzeczy. Ukraińcy: Zełenski, ich dowódcy nie mają pomysłu na to, jak tę wojnę skończyć – zaczął tłumaczyć naTemat.pl wojskowy, dodając, że straty, jakie ponosi armia ukraińska w tym roku, są tak duże, wręcz przerażające.
– Żołnierze są tego świadkami, w związku z tym nie chcą być ofiarami złego dowódcy, czy gierek politycznych w Kijowie, które nic Ukrainie nie przynoszą – wskazał generał.
W raporcie "FT" pojawił się też wątek dezercji ze szkoleń w Polsce. – O tym się nie mówi, ale to jest tajemnica poliszynela, że dezercje w Polsce mają miejsce – wyjaśnił były dowódca Wojsk Lądowych, wskazując, że ten proces trwa od dłuższego czasu.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.