Południe Polski nie będzie przygotowane na kolejną powódź stulecia, ale pięćsetlecia. Tak wynika z zapowiedzi ministra Kierwińskiego, na zlecenie którego opracowywany jest plan systemu przeciwpowodziowego dla całej zlewni Nysy Kłodzkiej. Jego elementem będą "czerwone strefy", na których nie będą mogły powstawać budynki mieszkalne.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
– Zdecydowaliśmy, że będziemy przygotowywać system przeciwpowodziowy nie na wodę 100-letnią, ale na 500-letnią, czyli na powódź, która teoretycznie powinna pojawić się raz na 500 lat – mówił podczas konferencji prasowej w Kamieńcu Ząbkowickim pełnomocnik rządu ds. usuwania skutków powodzi, minister Marcin Kierwiński.
Zapowiedział też wyznaczenie "czerwonych stref", czyli miejsc, gdzie zabudowa mieszkaniowa nie będzie tolerowana. To ma być jednak tylko jeden z kroków w budowie systemu przeciwpowodziowego, nie pierwszy zresztą.
Ze słów Kierwińskiego wynika, że najpierw do pracy wzięli się naukowcy.
– Jesteśmy też po spotkaniach ze środowiskiem naukowym w resorcie infrastruktury. Gdy te warianty zostaną dokładnie przepracowane od strony naukowej, eksperckiej, to zostaną poddane modelowaniu, które przeprowadzi IMGW – powiedział Kierwiński.
Dodał, że za 3 tygodnie mają być gotowe modele matematyczne, które pokażą, w jaki sposób infrastruktura przeciwpowodziowa, której budowa jest planowana, może zmniejszyć ryzyko powodzi. Ta właśnie infrastruktura ma zmniejszyć wielkość terenów zalewowych.
Minister wytłumaczył, że po wyborze docelowego systemu ochronnych przeciwpowodziowej zlewni Nysy Kłodzkiej możliwe będzie wyznaczenie wspomnianych tzw. czerwonych stref. Celem zespołu Kierwińskiego nie jest rozszerzanie takiej kategorii obszarów, ale ich optymalne wyznaczenie.
– W zależności od systemu przeciwpowodziowego, który zostanie wybrany, te docelowe strefy czerwone mogą się zwężać. Zrobimy wszystko, aby w sposób rozsądny, w dialogu, zaproponować taki system, który maksymalnie dużo terenów z tej czerwonej marki – mówił minister Kierwiński.
– Brakowało w Polsce systemu obrony cywilnej. Został ten system kompletnie zniszczony przez poprzednią władzę. Dziś mamy nową ustawę, ona też daje i władzy centralnej, straży pożarnej nowe narzędzia, ale też pozwoli lepiej komunikować się władzy, także samorządowej, z mieszkańcami – podkreślał pod koniec listopada Marcin Kierwiński.
– Uchwalając ustawę o obronie ojczyzny, zlikwidowano w Polsce obronę cywilną. Zrobiono to w momencie, kiedy za naszą wschodnią granicą była już wojna. Gdyby człowiek nie miał świadomości, że to głupota, uznałby, że to sabotaż – powiedział nam wtedy Grosset.
Jak przypomniał, "dopóki ta obrona cywilna istniała, mimo że kulawa i niedoskonała, istniały magazyny obrony cywilnej, w których był sprzęt wykorzystywany również w akcjach przeciwpowodziowych, były też plany obrony cywilnej".
– Została pustka. Była co prawda próba przyjęcia ustawy o ochronie ludności i zarządzaniu kryzysowym, ale ówczesny rząd próbował też skasować obecny system zarządzania kryzysowego i budować go na inną modłę – wskazał.