Do Ameryki daleko. Zobacz wszystkie sposoby polskich przemytników papierosów
Paweł Peltz
23 kwietnia 2013, 09:03·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 23 kwietnia 2013, 09:03
W USA wokół konstrukcji wymyślnych samochodowych schowków dla dilerów i przemytników rozwinęła się cała podziemna gałąź “przemysłu”. Tamtejsi mechanicy uzbrojeni w najnowszą technologię tworzą prawdziwe, sterowane elektronicznie majstersztyki. W fascynujący sposób opisał to jeden z ostatnich numerów "Wired". Na naszym rodzimym podwórku jest nieco inaczej: wśród przemytników królują pomysłowe, acz siermiężne i wykonane chałupniczo “patenty”.
Reklama.
Historia Alfreda Anayi opisana przez amerykański magazyn “Wired” zaczyna się w kalifornijskim San Fernando, a kończy w więzieniu. Anaya trafił tam z powodu współpracy z dilerami, którym pomagał szmuglować narkotyki tworząc wymyślne samochodowe skrytki.
Konstruktor w służbie mafii
Anaya, uzdolniony mechanik, zarabiał na życie prowadząc warsztat, w którym instalował w autach klientów “szyte na miarę” systemy audio. Wraz z rosnącą popularnością jego usług pojawiało się też coraz więcej zleceń, także nietypowych. Niektórzy z klientów, czy to bogacze, czy dilerzy, oczekiwali, że znający tajniki konstrukcji aut Anaya zaprojektuje i wykona specjalnie dla nich schowki, w których będą mogli przewozić broń, kosztowności, lub narkotyki. Anaya zdawał sobie sprawę, jakim celom mogą służyć jego konstrukcje, ale nie zadawał zbędnych pytań, inkasując pokaźne sumy i tworząc prawdziwe majstersztyki.
Podstawową zaletą konstrukcji tworzonych przez Anayę i jemu podobnych jest to, że są one zintegrowane z elektronicznymi systemami sterowania samochodu, więc niepotrzebne są żadne dodatkowe wajchy, guziki, czy kontrolki, które mogłyby wzbudzić podejrzenia policji. Aby otworzyć schowek, trzeba jednak znać unikalną sekwencję czynności: “Usiądź na fotelu, zamknij wszystkie drzwi do auta, włącz odmrażacz tylnej szyby jednocześnie przyciskając dwa guziki otwierające okna, a na koniec przyłóż kartę magnetyczną do wentylatora, za którym ukryty jest czytnik” - tak wygląda seria operacji, jakie trzeba wykonać, by otworzyć jedną z wymyślnych skrytek autorstwa Anayi opisanych w “Wired”.
Według dziennikarzy amerykańskiego magazynu w USA funkcjonuje cały podziemny “przemysł” konstruktorów wyszukanych samochodowych skrytek. Podobno specjalizują się w tym fachu m.in. gangi mieszkających na Bronksie Dominikańczyków. Czy podobne warsztaty działają w Polsce? Zapewne tak, choć w kronikach policyjnych próżno szukać doniesień na ich temat. O mniej czy bardziej sprytne przemytniczne patenty warto za to spytać celników i funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy z próbami szmuglu nielegalnych towarów, zwłaszcza papierosów, spotykają się na co dzień.
Trudna “ściana wschodnia”
Barbara Zaremba w Karpackim Oddziale Straży Granicznej jest od dwóch lat. Otwarcie przyznaje, że nie przypomina sobie żadnych spektakularnych przypadków używania przez przemytników samochodowych skrytek. - Najczęściej papierosy przewożone są po prostu w torbach podróżnych - mówi. Zaznacza, że w większości są to niewielkie ilości. - U nas nie ma przemytu tytoniu na większą skalę. Ale “ściana wschodnia” to już zupełnie co innego. Szmuglowanie w specjalnie przerobionych autach to swoista “specjalność” tamtejszych przemytników - mówi Zaremba.
Monika Woźniak-Lewandowska z Izby Celnej w Szczecinie także przyznaje, że przemyt w samochodowych skrytkach to specyfika wschodniej granicy. Podkreśla jednak, że nie zawsze tak było: Przed wejściem Polski do Unii Europejskiej przez granicę z Niemcami przemycano przede wszystkim duże ilości papierosów ukrytych w tirach. Później, po 2004 roku, kontrabandę ukrywano także w busach i furgonetkach, chowając papierosy pod podłogą lub tapicerką.
- Teraz od czasu do czasu zdarza się, że ktoś chce przemycić trochę papierosów w zwykłej osobówce. Ale najczęściej jest to robione, mówiąc kolokwialnie, “na wydrę”. Paczki są po prostu powrzucane luzem np. do zwykłych foliowych worków leżących na siedzeniach - przyznaje Woźniak-Lewandowska.
Amatorzy i profesjonaliści
Prawdziwym polem bitwy przemytników i Służby Celnej jest wschodnia granica. To właśnie na tym terenie pogranicznicy i celnicy mają pełne ręce roboty. W 2012 roku funkcjonariusze podlaskiej Służby Celnej zatrzymywali duże transporty podrobionego obuwia, podrabiane leki na potencję, nielegalny alkohol, kradzione samochody, przechwycili też rekordową liczbę 127 mln szt. papierosów o szacunkowej wartości rynkowej ponad 63 mln złotych.
- Niektóre skrytki są bardzo proste, wręcz amatorskie, ale czasami zdarzają się przeróbki na naprawdę dużą skalę - mówi Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białymstoku. Tak było np. w kwietniu 2013, gdy w ciśnieniowych separatorach cieczy przewożonych ciężarówką schowano 125 tys. paczek papierosów. - Od razu uświadomiliśmy sobie, że to nie mogło być działanie pojedynczej osoby. Ktoś musiał zorganizować prace, dostarczyć materiały i technologie - mówi Czarnecki. - Duże wrażenie zrobiła też na nas próba przemytu papierosów w puszkach po kawie - nie tylko miały one fabryczne zamknięcia, ale nawet wsypano do nich kukurydzę, aby przy poruszaniu wydawały dźwięk przypominający przesypujące się ziarna kawy - dodaje rzecznik Izby Celnej w Białymstoku.
Ikony
W maju 2007 roku celnicy z Kuźnicy udaremnili przemyt 5 zabytkowych ikon. Podczas kontroli furgonetki marki Volksvagen okazało się, iż za poszyciem ścianek bocznych oraz w suficie samochodu znajdują się skrytki konstrukcyjne, w których ukryte są pakunki szczelnie zabezpieczone czarną folią. Po rozpakowaniu okazało się, iż Białorusin próbował nielegalnie wwieźć do Polski pięć bardzo dobrze zachowanych ikon.
Jeśli chodzi o samochody osobowe, wyobraźnia przemytników właściwie nie zna granic. Każdy wolny fragment przestrzeni bywa wykorzystywany do ukrycia tam papierosów: progi, nadkola, zderzaki, podwójne dachy i podłogi, przestrzeń za konsolą i pod tapicerką. Czasem szmuglerzy umieszczają też paczki papierosów w kołach zapasowych, a nawet jezdnych. Innym popularnym “patentem” jest przemycanie nielegalnych towarów wewnątrz samochodowych butli z gazem.
- Zbyt wiele razy po kolejnej pomysłowej próbie przemytu mówiłem, że “chyba już nic nas nie zaskoczy”. Rzeczywistość co i raz sprawia nam jednak niespodziankę. Tak było np., gdy próbowano przewieźć papierosy ukryte w futbolówkach, pianinach, chlebie czy torcie. Kiedyś do szmuglu papierosów przemytnicy użyli nawet ambulansu prywatnej firmy medycznej - mówi Czarnecki.
Na ambulans
W zatrzymanym do rutynowej kontroli w pobliżu polsko – litewskiej granicy ambulansie na lubuskich numerach rejestracyjnych funkcjonariusze celni znaleźli ponad 190 tys. szt. nielegalnych papierosów. Podejrzenia celników z Budziska wzbudził fakt, że kierowca nie potrafił otworzyć tylnych drzwi pojazdu. Gdy wreszcie kontrolujący je otworzyli okazało się, że w specjalnie skonstruowanej skrytce, między podwójnymi drzwiami pojazdu ukryte są papierosy warte ponad 70 tys. złotych.
Czekając na “polskiego Anayę”
Ze słów celników wynika, że większość skrytek, które udaje się odkryć służbom, jest dość prymitywna - bardzo daleko im do wyrafinowanych, elektronicznych systemów jakie tworzył Alfred Anaya. Najczęściej są to proste, doklejone lub przyspawane elementy albo przestrzenie pod tapicerką auta. Częstym rozwiązaniem jest maskowanie zewnętrznych przeróbek za pomocą błota, które niby przypadkiem przyczepiło się np. do nadkola.
- Pamiętam też, że w jednym z przypadków papierosy były schowane w okolicach składanego dachu w kabriolecie. Gdy poprosiliśmy o jego złożenie, okazało się, że jest niemożliwe. To wzbudziło nasze podejrzenia. Mieliśmy rację - przestrzeń przeznaczona dla złożonego dachu była zajęta przez paczki papierosów - mówi Czarnecki. Jego zdaniem najbardziej złożoną przemytniczą konstrukcją, z jaką mieli do czynienia funkcjonariusze, był podwójny dach naczepy, który wspierał się na hydraulicznych siłownikach.
W paliwie
W 2011 roku w pobliżu granicy polsko-litewskiej w Budzisku funkcjonariusze Służby Celnej wspólnie z policjantami Centralnego Biura Śledczego znaleźli w specjalnie przerobionym zbiorniku paliwa kontrolowanej ciężarówki 290 l substancji służącej do produkcji amfetaminy. Podczas analizy obrazu RTG uwagę funkcjonariuszy wzbudził nienaturalny wygląd zbiornika paliwa. Po dokładnej jego kontroli okazało się, że jest on przedzielony na pół. W pierwszej części był olej napędowy, natomiast w drugiej, dostępnej jedynie poprzez ukryty wlew, znajdowało się 290 litrów płynu o charakterystycznym zapachu - tzw. BMK.
Alfred Anaya, który pomagał amerykańskim przemytnikom, trafił ostatecznie do więzienia. Nie stało się to jednak z powodu tego, że jego skrytka zawiodła. Konstruktora zgubiła podsłuchana rozmowa telefoniczna, jaką odbywał z jednym ze swoich klientów. W Polsce nie słyszano jeszcze o postaciach kalibru Anayi, prawdopodobnie dlatego, że jak widać, przemytnicy sięgają po znacznie mniej wyrafinowane metody. Być może jednak po prostu “polski Anaya” jest na tyle dobrym rzemieślnikiem, że jego pułapek nie udało się jeszcze nigdy i nikomu namierzyć?
- To rodzaj wojny. My staramy się robić wszystko, żeby nie dać się oszukać, ale przemytnicy nie przestają nas zaskakiwać, ciągle wymyślając nowe “patenty” - mówi Maciej Czarnecki.