
W USA wokół konstrukcji wymyślnych samochodowych schowków dla dilerów i przemytników rozwinęła się cała podziemna gałąź “przemysłu”. Tamtejsi mechanicy uzbrojeni w najnowszą technologię tworzą prawdziwe, sterowane elektronicznie majstersztyki. W fascynujący sposób opisał to jeden z ostatnich numerów "Wired". Na naszym rodzimym podwórku jest nieco inaczej: wśród przemytników królują pomysłowe, acz siermiężne i wykonane chałupniczo “patenty”.
Konstruktor w służbie mafii
Podstawową zaletą konstrukcji tworzonych przez Anayę i jemu podobnych jest to, że są one zintegrowane z elektronicznymi systemami sterowania samochodu, więc niepotrzebne są żadne dodatkowe wajchy, guziki, czy kontrolki, które mogłyby wzbudzić podejrzenia policji. Aby otworzyć schowek, trzeba jednak znać unikalną sekwencję czynności: “Usiądź na fotelu, zamknij wszystkie drzwi do auta, włącz odmrażacz tylnej szyby jednocześnie przyciskając dwa guziki otwierające okna, a na koniec przyłóż kartę magnetyczną do wentylatora, za którym ukryty jest czytnik” - tak wygląda seria operacji, jakie trzeba wykonać, by otworzyć jedną z wymyślnych skrytek autorstwa Anayi opisanych w “Wired”.
Według dziennikarzy amerykańskiego magazynu w USA funkcjonuje cały podziemny “przemysł” konstruktorów wyszukanych samochodowych skrytek. Podobno specjalizują się w tym fachu m.in. gangi mieszkających na Bronksie Dominikańczyków. Czy podobne warsztaty działają w Polsce? Zapewne tak, choć w kronikach policyjnych próżno szukać doniesień na ich temat. O mniej czy bardziej sprytne przemytniczne patenty warto za to spytać celników i funkcjonariuszy Straży Granicznej, którzy z próbami szmuglu nielegalnych towarów, zwłaszcza papierosów, spotykają się na co dzień.
Monika Woźniak-Lewandowska z Izby Celnej w Szczecinie także przyznaje, że przemyt w samochodowych skrytkach to specyfika wschodniej granicy. Podkreśla jednak, że nie zawsze tak było: Przed wejściem Polski do Unii Europejskiej przez granicę z Niemcami przemycano przede wszystkim duże ilości papierosów ukrytych w tirach. Później, po 2004 roku, kontrabandę ukrywano także w busach i furgonetkach, chowając papierosy pod podłogą lub tapicerką.
Amatorzy i profesjonaliści
- Niektóre skrytki są bardzo proste, wręcz amatorskie, ale czasami zdarzają się przeróbki na naprawdę dużą skalę - mówi Maciej Czarnecki, rzecznik prasowy Izby Celnej w Białymstoku. Tak było np. w kwietniu 2013, gdy w ciśnieniowych separatorach cieczy przewożonych ciężarówką schowano 125 tys. paczek papierosów. - Od razu uświadomiliśmy sobie, że to nie mogło być działanie pojedynczej osoby. Ktoś musiał zorganizować prace, dostarczyć materiały i technologie - mówi Czarnecki. - Duże wrażenie zrobiła też na nas próba przemytu papierosów w puszkach po kawie - nie tylko miały one fabryczne zamknięcia, ale nawet wsypano do nich kukurydzę, aby przy poruszaniu wydawały dźwięk przypominający przesypujące się ziarna kawy - dodaje rzecznik Izby Celnej w Białymstoku.
Ikony
W maju 2007 roku celnicy z Kuźnicy udaremnili przemyt 5 zabytkowych ikon. Podczas kontroli furgonetki marki Volksvagen okazało się, iż za poszyciem ścianek bocznych oraz w suficie samochodu znajdują się skrytki konstrukcyjne, w których ukryte są pakunki szczelnie zabezpieczone czarną folią. Po rozpakowaniu okazało się, iż Białorusin próbował nielegalnie wwieźć do Polski pięć bardzo dobrze zachowanych ikon.
Jeśli chodzi o samochody osobowe, wyobraźnia przemytników właściwie nie zna granic. Każdy wolny fragment przestrzeni bywa wykorzystywany do ukrycia tam papierosów: progi, nadkola, zderzaki, podwójne dachy i podłogi, przestrzeń za konsolą i pod tapicerką. Czasem szmuglerzy umieszczają też paczki papierosów w kołach zapasowych, a nawet jezdnych. Innym popularnym “patentem” jest przemycanie nielegalnych towarów wewnątrz samochodowych butli z gazem.
- Zbyt wiele razy po kolejnej pomysłowej próbie przemytu mówiłem, że “chyba już nic nas nie zaskoczy”. Rzeczywistość co i raz sprawia nam jednak niespodziankę. Tak było np., gdy próbowano przewieźć papierosy ukryte w futbolówkach, pianinach, chlebie czy torcie. Kiedyś do szmuglu papierosów przemytnicy użyli nawet ambulansu prywatnej firmy medycznej - mówi Czarnecki.
Na ambulans
W zatrzymanym do rutynowej kontroli w pobliżu polsko – litewskiej granicy ambulansie na lubuskich numerach rejestracyjnych funkcjonariusze celni znaleźli ponad 190 tys. szt. nielegalnych papierosów. Podejrzenia celników z Budziska wzbudził fakt, że kierowca nie potrafił otworzyć tylnych drzwi pojazdu. Gdy wreszcie kontrolujący je otworzyli okazało się, że w specjalnie skonstruowanej skrytce, między podwójnymi drzwiami pojazdu ukryte są papierosy warte ponad 70 tys. złotych.
Czekając na “polskiego Anayę”
W paliwie
W 2011 roku w pobliżu granicy polsko-litewskiej w Budzisku funkcjonariusze Służby Celnej wspólnie z policjantami Centralnego Biura Śledczego znaleźli w specjalnie przerobionym zbiorniku paliwa kontrolowanej ciężarówki 290 l substancji służącej do produkcji amfetaminy. Podczas analizy obrazu RTG uwagę funkcjonariuszy wzbudził nienaturalny wygląd zbiornika paliwa. Po dokładnej jego kontroli okazało się, że jest on przedzielony na pół. W pierwszej części był olej napędowy, natomiast w drugiej, dostępnej jedynie poprzez ukryty wlew, znajdowało się 290 litrów płynu o charakterystycznym zapachu - tzw. BMK.
Alfred Anaya, który pomagał amerykańskim przemytnikom, trafił ostatecznie do więzienia. Nie stało się to jednak z powodu tego, że jego skrytka zawiodła. Konstruktora zgubiła podsłuchana rozmowa telefoniczna, jaką odbywał z jednym ze swoich klientów. W Polsce nie słyszano jeszcze o postaciach kalibru Anayi, prawdopodobnie dlatego, że jak widać, przemytnicy sięgają po znacznie mniej wyrafinowane metody. Być może jednak po prostu “polski Anaya” jest na tyle dobrym rzemieślnikiem, że jego pułapek nie udało się jeszcze nigdy i nikomu namierzyć?