Olaf Scholz i chadecki kandydat na kanclerza Niemiec Friedrich Merz starli się w niedzielę wieczorem (9.02.2025) na antenie publicznych stacji ARD i ZDF
Niemieckie media o debacie Scholz – Merz: bez fajerwerków, bez wizji Fot. MICHAEL KAPPELER / AFP / East News
Reklama.

Olaf Scholz i chadecki kandydat na kanclerza Niemiec Friedrich Merz starli się w niedzielę wieczorem (9 lutego) na antenie publicznych stacji ARD i ZDF. Zdaniem komentatorów niemieckiej prasy w debacie przed wyborami 23 lutego nie było niespodzianek – ani wyraźnego zwycięzcy.

90-minutową debatę zdominowała niemiecka polityka wewnętrzna, parę minut poświęcono wojnie w Ukrainie oraz relacjom z nowym prezydentem USA Donaldem Trumpem. Pierwsza wymiana ciosów dotyczyła polityki migracyjnej i budzących kontrowersje chadeckich propozycji zaostrzenia kursu w tej sprawie, przegłosowanych wspólnie z populistyczno-prawicową AfD.

Olaf Scholz powtórzył oskarżenia pod adresem Merza, że ten nie dotrzymał słowa w sprawie współpracy ze skrajną prawicą i złamał tabu. Według Scholza nie można mieć pewności, że Merz nie będzie kontynuował współpracy z AfD w przyszłości. Friedrich Merz po raz kolejny próbował rozwiać te obawy, zapewniając, że nie będzie współpracy z AfD. Wskazywał, że w kwestiach dotyczących UE, NATO, Rosji czy Ameryki oba ugrupowania są na przeciwnych biegunach. – Nie ma wspólnej płaszczyzny między AfD a CDU/CSU, żadnej koalicji, żadnej tolerancji – przekonywał.

W sprawie zaostrzenia polityki migracyjnej, w tym stałych kontroli granicznych i odsyłania uchodźców z granicy, Merz pozostał jednak nieugięty i wskazał, że według sondaży w społeczeństwie jest duże poparcie dla takiego kursu. Zdaniem Scholza jest to jednak zagrożenie dla UE i porozumienia w sprawie europejskiej reformy azylowej. Taka polityka azylowa zostałaby obalona przez Trybunał sprawiedliwości UE i sądy. – Nie wiem, dlaczego ktoś miałby być tak głupi – mówił kanclerz.

Spór o pieniądze

Rzeczowa była dyskusja na temat polityki gospodarczej i budżetowej. SPD chce rozluźnienia zapisanej w Ustawie Zasadniczej kotwicy budżetowej, aby sfinansować wysokie wydatki na inwestycje i wydatki wojskowe w nadchodzących latach. Scholz ostrzegł, że jeśli budżet obronny musiałby zostać zwiększony do poziomu znacznie wyższego niż dwa procent PKB, trzeba by było podnieść podatki.

Z drugiej strony CDU/CSU chce poradzić sobie z dodatkowymi wydatkami poprzez wzrost gospodarczy i reformę zasiłku obywatelskiego. Jeśli udałoby się przenieść choćby 400 000 osób z systemu świadczeń socjalnych do zatrudnienia, można by zaoszczędzić sześć miliardów euro w budżecie, argumentował Merz.

Obaj politycy deklarowali utrzymanie wsparcia dla Ukrainy, broniącej się przed rosyjską inwazją, jednak przystąpienie Ukrainy do NATO nie jest obecnie na porządku dziennym. Merz po raz kolejny opowiedział się też za przekazaniem Ukrainie pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Taurus.

Scholz nieznacznie górą 

Według sondażu ośrodka Forschungsgruppe Wahlen 37 procent telewidzów uznało Olafa Scholza za zwycięzcę pojedynku, podczas gdy 34 procent wskazało na Friedricha Merza. 29 procent nie było w stanie wyłonić zwycięzcy.

"Być może urzędujący kanclerz nawet w głębi duszy nie wierzył już w to, że kiedyś jeszcze usłyszy te słowa: Scholz wygrał. Jest to jednak zadziwiający wynik 90 minut, w ciągu których telewidzowie przez większość czasu usłyszeć mogli niewiele zadziwiających rzeczy" – ocenia dziennikarz gazety "Sueddeutsche Zeitung" (SZ) Daniel Broessler w komentarzu na temat debaty.

Jednak Scholz zawdzięcza jednak nieznaczne zwycięstwo w debacie w pierwszym rzędzie temu, że "ludzie niezbyt wiele od niego oczekiwali". "Jako kanclerz stojący na czele kolosalnie niepopularnej i ostatecznie nieudanej koalicji, Scholz jest słabszym kandydatem w tej kampanii" – pisze dziennikarz "SZ". W jego opinii kanclerz przynajmniej wypowiadał się jaśniej, niż zazwyczaj i wydawał się sympatyczny, "pomimo kilku jadowitych ciosów pod adresem Merza". Z kolei lider CDU był "zbyt przewidywalny". Merzowi nie udało się zaskoczyć Niemców (…) To wystarczy, by utrzymać przekonanych wyborców, ale nie by pozyskać nowych" – czytamy w "Sueddeutsche Zeitung".

Wiało nudą

Z kolei portal telewizji publicznej ARD ocenia, że debata była "miejscami nudna". "I brakowało w niej tego, czego od początku brakuje w kampanii wyborczej: wizji. Wyobrażenia przyszłości. Jak wyglądać będzie życie za cztery lata, przed kolejnymi wyborami?" – pisze komentator ARD Marc Feuser. Wytyka uczestnikom pojedynku, że nie padło w nim ani słowo na temat rozdźwięku pomiędzy bogatymi a biednymi, czynszów, klimatu i emerytur.

"Nie było nowych odpowiedzi nawet w kontrowersyjnej sprawie migracji. Jedyny pomysł, to być bardziej twardszym, bardziej rygorystycznym i konsekwentnym wobec tych, którzy przybywają do Niemiec. Czy to naprawdę rozwiąże związane z migracją problemy ludzi?" – zastanawia się autor.

Sondaże bez zmian

Także "Die Welt" ocenia, że pojedynek Scholz-Merz przebiegł zgodnie z oczekiwaniami – czyli bez niespodzianek. Ale przynajmniej z należytym szacunkiem, ocenia autorka komentarza Anna Schneider.

Jej zdaniem debata zakończyła się "bezbramkowym remisem". "A to oznacza, że faktycznie Olaf Scholz przegrał. W końcu w najnowszych sondażach ma notowania o połowę niższe od Merza, na poziomie 15 procent. To różnica, którą trudno będzie nadrobić" – ocenia autorka.

"Jest mało prawdopodobne, aby ta debata telewizyjna zmieniła wiele w sondażach, ale przynajmniej po raz kolejny stało się jasne, jakie stanowiska ze sobą rywalizują. Ograniczenie nielegalnej migracji, szybkie uzdrowienie rozdętego państwa opiekuńczego, brak podwyżek podatków – to prezentowałby Team Merz. Jednak każdy, kto chce wyższego opodatkowania najlepiej zarabiających, nie ma problemu z większym zadłużeniem i jest odporny na genderowe gwiazdki (chodzi o pisownię uwzględniająca płeć – red.), prawdopodobnie lepiej czułby się z Scholzem" – dodaje reporterka "Die Welt".

"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważa, że "Scholz mógł dokładnie wyrazić swoje obawy, iż CDU może połączyć się z AfD po wyborach, co Merz ze spokojem odrzucił. Kanclerz powtórzył oskarżenie o złamanie słowa i tabu, ale zabrakło mu ostatecznej ostrości. Jakież retoryczne rakiety wystrzeliłby w tym momencie w niebo studia telewizyjnego specjalista od patosu i fajerwerków (lider Zielonych – red.) Robert Habeck" – pisze Matthias Alexander z "FAZ". I dodaje, że "Scholz pozostał wierny sobie" być może dlatego, że spodziewał się, iż moderatorki skonfrontują go z niekorzystnymi dla niego wynikami sondaży.