Donald Tusk i Emmanuel Macron.
Donald Tusk i Emmanuel Macron. Fot. LUDOVIC MARIN/AFP/East News
Reklama.

Największe oburzenie zaczęło się już po konferencji w Monachium. W odpowiedzi na deklaracje USA, specjalny szczyt w Paryżu zwołał prezydent Francji Emmanuel Macron. Nagle prawica ruszyła z przekazem, że gdyby to PiS rządził, to spotkanie przywódców odbyłoby się w Warszawie.

I jeszcze to zdjęcie Tuska z ziemniakami. No bo premier pochwalił się, jak siedzi w kuchni i obiera ziemniaki. To w stylu Tuska, że czasami wrzuca takie bardziej prywatne fotki, ale tym razem wystawił się na krytykę jak na tacy. Że on siedzi w kuchni, a w Paryżu obradują najważniejsi ludzie w Europie.

Tyle że to bzdura, bo polski premier do Paryża poleciał. I to wypowiedź Tuska była cytowana m.in. przez "Politico", że wywarł presję na innych europejskich przywódców, aby znacząco zwiększyli wydatki na obronę i nie wchodzili w konflikt z USA. Później powtórzył, że wyklucza wysłanie polskich wojsk na Ukrainę, co też pojawiło się na nagłówkach za granicą.

We Francji spotkali się przywódcy Wielkiej Brytanii, Włoch, Polski, Hiszpanii, Danii, Holandii oraz Niemiec. Niech każdy sam odpowie sobie na pytanie, czy włączono nas do tego grona przez przypadek.

W kwestiach Ukrainy trudno nas zepchnąć na margines, bo jesteśmy jej sąsiadem. Krajem mocno zaangażowanym w pomoc, dobrze znającym realia stosunków z Rosją. No i odgrywamy szalenie ważną rolę w sprawie bezpieczeństwa w regionie. Ale prawica swoje, stąd mój komentarz do tematu.

Obejrzyjcie, posłuchajcie.

Czytaj także: