
"Zamierzamy rozprawić się ze stereotypem Polaka, nadętego pesymisty, smutasa, który wszystko ma wszystkim za złe" – tak wicenaczelny "Gazety Wyborczej" Jarosław Kurski zaprasza do udziału w marszu "Orzeł może", który ma być promocją otwartego i optymistycznego patriotyzmu. "Istny marsz lemingów. Będą się radować, może nawet śpiewać. Skupieni na podnoszeniu kącików ust, na delektowaniu się ciepłą wodą w kranie" – a tak o inicjatywie pisze dziennikarz "Sieci" Marek Pyza.
Oni to robią po nas, więc my w żaden sposób nie będziemy na taką akcję odpowiadać. Przypomnę, że organizowaliśmy mnóstwo koncertów patriotycznych, z udziałem tych, którzy łączą humor z patriotyzmem, jak np. Jan Pietrzak.
Przecieram oczy, czy to nie jakiś prima aprilis, cienkie szyderstwo z głuptactwa „fajnopolaków”, hakerski atak na strony internetowe zasłużonego organu − ale proklamacja „radosnej” manifestacji i celebryckie zachęty do wzięcia w niej udziału nie znikają. Pan chyba odebrał resztki rozumu ludziom, których i tak nigdy nadmiernie tym dobrem nie obciążał.
Bo ja kocham ten kraj
Lemingi? Nienawidzę tego pojęcia. Nie zgadzam się z takim gadaniem, że jest to akcja wymyślona przez lemingów i dla lemingów. To jest akcja dla ludzi otwartych, z otwartymi głowami i otwartym patriotyzmem.
Podobnego zdania jest prof. Ryszard Cichocki, socjolog z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Zwraca uwagę na to, że potrzebna jest każda próba wyrwania patriotyzmu z rąk jednej strony sceny politycznej. – Liberalne i lewicowe środowiska nigdy nie miały odpowiedzi na zawłaszczanie tej sfery. Ta inicjatywa to jedyna rozsądna reakcja.. Dowód na to, że można budować alternatywne wizje patriotyzmu – zaznacza. – Bo bycie Polakiem i kochanie ojczyzny nie wymaga bycia konserwatystą czy liberałem, o czym próbują nas przekonać niektórzy...



