Testowałam MINI Acemen S.
Testowałam MINI Acemen S.

Uwodzący kolor, charakterystyczny design, legenda miejskiej motoryzacji. Ten samochód zachwyca od pierwszej chwili, ale czy zyskuje przy bliższym poznaniu? Jaki jest MINI Aceman S w "zielonej" wersji? Sprawdziłam to podczas jazdy w mieście i w trasie.

REKLAMA

To był mój pierwszy raz za kierownicą Acemana. Nie jest to klasyczne MINI, to nowoczesny crossover – większy od Coopera, ale nieco mniejszy niż Countryman.

Postawiono tu na designerską ekstrawagancję – charakterystyczną, kwadratową sylwetkę, światła LED z motywem Union Jack, przyciągające wzrok 18-calowe felgi, futurystyczny, zaokrąglony kształt nadwozia i akcenty kolorystyczne, które mają podkreślać ekologiczny charakter auta. Nie da się ukryć, że na ulicy przyciąga spojrzenia.

logo
  • logo
  • logo
  • logo
logo

Retro wnętrze ze sportowym sznytem

W środku? Jeszcze ciekawiej! Minimalistyczna stylistyka kokpitu ma nawiązywać do dziedzictwa klasycznych MINI, ale tym razem w nowoczesnym wydaniu. Centralnym punktem kokpitu jest ogromny, okrągły ekran OLED o wysokiej rozdzielczość, idealnie wpisujący się w design samochodu. To on przejął funkcję "centrum dowodzenia" i przy okazji zastąpił większość przycisków. 

Gokartowa kierownica i sportowe fotele, obite nowoczesnymi materiałami tekstylnymi, które zastępują tradycyjną skórzaną tapicerkę. Wnętrze pojazdu nie zawiera składników odzwierzęcych, co podkreśla zaangażowanie marki w zrównoważony rozwój i ekologiczną produkcję – za to dopisuję dużego plusa.

Wnętrze Acemana S jest niby utrzymane w stylu retro, ale ze sportowym sznytem.  Zdecydowanie ten design przypadł mi do gustu. 

MINI... pobudzacz zmysłów

Jakie mamy "bajery"? Och! Tutaj producent bardzo się postarał. Do wyboru dostajemy aż 8 trybów jazdy – Mini Experience (m.in. go-kart, balance, green), które kreują odpowiednią atmosferę wewnątrz – z odrębną kolorystyką, dynamiką, ambientowym oświetleniem i zróżnicowaną paletą dźwięków - tworząc razem wyjątkowe doświadczenia sensoryczne. Moim faworytem do jazdy był tryb Vivid, ale polecam też potestować go w trybie Go-kart.

logo
  • logo
  • logo
  • logo
logo

MINI jak BMW?!

Mamy tu możliwość wydawania poleceń głosowych. A skoro o głosie mowa, nie sposób nie wymienić systemu audio (Harman Kardon), który jest tu naprawdę imponujący. I do tego filmowy dźwięk samochodu, słyszalny wewnątrz, gdy wciskamy gaz (można tę opcję wyłączyć).

Może dla niektórych to będzie zbyt daleko idące porównanie, ale to MINI ma w sobie coś z BMW – motyw dźwiękowy podczas przyspieszenia przywodzi mi na myśl model i7, z tą różnicą, że tam muzykę stworzył sam Hans Zimmer. Warto dodać, że podczas jazdy w kabinie pojazdu hałas z zewnątrz jest dobrze wytłumiony, co również podnosi komfort jazdy.

Przestrzeń w środku optycznie powiększa nam dach panoramiczny. Z perspektywy kierowcy samochód wydaje się bardzo komfortowy. Jest jednak pewien haczyk. O ile przód mamy naprawdę przestronny, to z tyłu robi się trochę… klaustrofobicznie.

Wysokie osoby mogą narzekać na brak miejsca na nogi. Bagażnik? 300 litrów – dla mnie okazał się ciut za mały. Ale wiadomo, każdy ma inne potrzeby i też nie każdy wozi ze sobą dwie wielkie walizki…

Czytaj także:

Gokartowa frajda z jazdy

Trzeba przyznać, że moc tego MINI jest imponująca (ma 218 KM), jednocześnie prowadzi się go bardzo lekko. Samochód jest dynamiczny i zwinny, w zakrętach nie traci przyczepności – oczywiście wszystko w granicach rozsądku. Do "setki" to MINI przyspiesza w 7,1 sekundy.

Zawieszenie – cóż, zdecydowanie twardsze niż się spodziewałam. Zdarzało się na przykład, że na autostradzie dosyć intensywnie odczuwałam drgania, gdy na drodze pojawiały się nierówności.

Systemy wspomagające kierowcę zdały egzamin. Ułatwiają kierowanie i doskonale utrzymują samochód w pasie ruchu. Dosłownie jak radar działa system ostrzegający o pojazdach znajdujących się w "martwym polu".  

MINI od zawsze kojarzyło się z gokartową frajdą z jazdy. Pytanie, czy elektryczny Aceman S jest w stanie dostarczyć tych samych emocji? Odpowiedź brzmi: emocji owszem, ale... na krótkim dystansie.

logo
logo

Według producenta zasięg to nawet 406 km w cyklu miejskim i 305 km w cyklu mieszanym według WLTP. Zgodzę się, że w mieście samochód sprawdził się bardzo dobrze i teoria nie odbiegała tu znacznie od praktyki.

"Jazda" zaczęła się, gdy wyruszyłam poza centrum. Jak wyglądała moja trasa? Cóż, wybrałam się do miejsca oddalonego o 190 km od Warszawy i niestety nie obyło się bez ładowania. Okej, trzeba przyznać, że tego dnia było naprawdę mroźno, a samochód przed startem stał całą noc na zewnątrz, co zapewne miało niemały wpływ na zasięg.

Dodam, że na drodze ekspresowej i autostradzie głównie używałam tempomatu, jadąc z prędkością 118 km/h. Jednak nie ukrywam, że konieczność ładowania na tak krótkim odcinku była dla mnie dosyć rozczarowująca. Za to minus.

logo

No i jeszcze tylko wspomnę o małym "gratisie" od losu – jak to w życiu bywa (albo w Polsce), nie może być za łatwo – na pierwszej stacji nie działała ładowarka, więc oczywiście na drugą jechałam już z duszą na ramieniu i prędkością spacerową... Sytuację na szczęście uratowało sprawne ładowanie – na szybkiej ładowarce do 80 proc. dobijamy w niecałe 30 minut – całkiem nieźle.

Czy warto?

Aceman S to elektryczny crossover z charakterem, który świetnie wygląda i dostarcza sporo frajdy z jazdy. Zdecydowanie zyskuje przy bliższym poznaniu, ale nie jest "krystaliczny". Czy mogę wybaczyć tak mały zasięg? Tak, bo jak wspomniałam, sama jazda tym samochodem była szalenie przyjemna i czuć tu naprawdę dobrą jakość i moc pod maską.

Czy kupiłabym go w wersji elektrycznej? Nie, jeśli potrzebny byłby mi samochód w długie trasy. Ten retro wariat na pewno będzie doskonałym wyborem dla tych, prowadzących miejski styl życia, stawiających na komfortową jazdę i rozkochanych w pięknym designie. 

Czytaj także: