Wracają problemy z prawem Krzysztofa Piesiewicza. Gdy w listopadzie z końcem kadencji przestał być senatorem, stracił też immunitet. W związku z tym śledczy nie mieli już przeszkody, która wcześniej zmusiła ich do zawieszenia śledztwa. Dzisiaj do sądu trafił akt oskarżenia wobec byłego polityka, w którym zarzuca mu się posiadanie narkotyków i nakłanianie innych do ich zażywania. Grożą mu nawet 3 lata pozbawienia wolności.
Sprawa dotyczy głośnej publikacji tabloidu "Super Express", który dotarł do nagrania, na którym ówczesny senator PO w damskiej sukience zachowywał się co najmniej dziwnie. Osoby, które przekazały dziennikarzom ten film twierdziły, że Krzysztof Piesiewicz jest na nim pod wpływem narkotyków. On sam zaprzeczał, choć przyznał, że czasem je zażywał.
Przeciwko autorce nagrania - byłej striptizerce, w związku z nim również toczyło się postępowanie. Przed przekazaniem go mediom, wraz ze znajomymi szantażowała ona bowiem senatora. Ten był zmuszony je "odkupić". Kilka razy. Gdy szantażyści chcieli jeszcze więcej - zawiadomił prokuraturę. W sierpniu ubiegłego roku skazano ich na półtorej roku pozbawienia wolności.
Ten błąd kosztował Krzysztofa Piesiewicza już utratę dobrej opinii, karierę polityczną i ponad pół miliona złotych, które przekazał szantażystom. Teraz może zapłacić cenę jeszcze wyższą.