Oszustwo "na gorący samochód". Na czym polega nowa metoda złodziei?
Oszuści prowokują kolizje na rondzie, by wyłudzić odszkodowanie. TO część metody "na gorący samochód" Fot. Dariusz Bloch/Polska Press/East News (zdj. poglądowe)

Zabezpieczenia antykradzieżowe w autach są coraz trudniejsze do złamania lub ominięcia, ale złodziejom nigdy nie brakuje kreatywności. Teraz wymyślili wieloetapową metodę oszustwa "na gorący samochód". Jest skomplikowana, ale dlatego też skuteczna, opłacalna (zarabiają trzy razy!) i bardzo trudno ją potem wykryć policjantom. Na czym polega?

REKLAMA

Oszustwo "na gorący samochód" to miks tradycyjnej kradzieży auta i wyłudzenia odszkodowania. Nie da się ukryć, że najbardziej narażeni na to są właściciele raczej nowszych samochodów i takich, do których są drogie części. Przy tym patencie jest tyle zachodu i grozi za to wiele lat odsiadki, że nie warto byłoby ryzykować dla niewielkiego zysku.

Oszustwo opisała "Gazeta Wyborcza" w rozmowie z detektywką, która tropi kierowców wyłudzających odszkodowania na zlecenie towarzystw ubezpieczeniowych. Mówi tam o kilku różnych nowoczesnych metodach złodziei. Najbardziej pomysłowe jest właśnie "na gorący samochód". Do tego łączy kilka pomniejszych trików, o których będzie na koniec.

Oszustwo "na gorące auto". Na czym polega krok po kroku?

  1. Kupienie wraku aka "dawcy papierów": Złodzieje ściągają z zagranicy samochód po bardzo poważnej, nienaprawialnej szkodzie. Kluczowe są tu jednak dokumenty pojazdu. Często sam fizyczny wrak nawet nie trafia do Polski. Liczy się tylko jego legalna dokumentacja i numer VIN.
  2. Kradzież tego samego samochodu: Oszuści zlecają lub sami kradną pojazd zarejestrowany w Polsce.
  3. "Legalizacja" papierów i VIN: Skradzionemu w Polsce pojazdowi podmienia się numer VIN i przypisuje dokumentację pochodzącą od wraku sprowadzonego z zagranicy. W ten sposób skradziony pojazd zostaje "zalegalizowany".
  4. Inscenizacja wypadku i wyłudzenie odszkodowania: Taki "legalny" samochód jest następnie celowo uszkadzany np. poprzez upozorowanie kolizji na rondzie. Wszystko po to, by uzyskać odszkodowania z OC, które ma zrekompensować koszty poniesione na zakup dokumentów/wraku z zagranicy.
  5. Zgłoszenie kradzieży i sprzedaż na części: Po uzyskaniu odszkodowania za sfingowaną szkodę, zgłaszana jest kradzież tego samego samochodu. W rzeczywistości pojazd nie zostaje skradziony, lecz jest demontowany i sprzedawany na części. Pozwala to na dodatkowy zarobek.
  6. Potrójny zysk: oszuści zarabiają na uzyskaniu odszkodowania z OC ofiary, z własnego AC (zgłoszenie kradzieży) oraz ze sprzedaży części ze skradzionego samochodu.
  7. Zatarcie śladów: Zgłoszenie kradzieży powoduje, że dowód przestępstwa (samochód z przerobionym numerem VIN) "znika", co uniemożliwia np. badania mechanoskopijne pola numerowego i udowodnienie oszustwa.

"Rondziarze" czyhają na potencjalne ofiary. Jak wyłudzają odszkodowanie?

Do zainscenizowania kolizji w metodzie "na gorący samochód" może dojść na rondzie, gdzie łatwo o stłuczkę. To główne miejsce "pracy" tzw. "rondziarzy". Oni również oszukują, ale im chodzi tylko o wyłudzenie odszkodowania przez prowokowanie kolizji na rondach. Często są w stanie przekonać policjantów, że to oni są ofiarami.

– Wielu "rondziarzy" porusza się samochodami, do których nie ma zamienników, a części są drogie. Dzięki temu mogą otrzymać wyższe odszkodowanie. Jednak średni przedział to od kilku do kilkunastu tysięcy złotych tygodniowo – wyjaśnia deketywka.

"Rondziarze" to jednak pikuś przy złodziejach celowo powodujących karambol na drogach szybkiego ruchu. Celowo rozbijają luksusowe samochody, by dostać pieniądze z odszkodowania. Bierze w tym udział kilka osób.

– W akcji udział biorą dwa czy trzy pojazdy. Na najczęściej dwupasmowej drodze szybkiego ruchu otaczają samochód ciężarowy. Jeden jedzie przed nim, drugi z boku, trzeci z tyłu, jako obstawa. Oczywiście są na łączach radiowych. Ten z przodu gwałtownie hamuje, ciężarówka też próbuje hamować, ale oczywiście nie wyrabia, więc próbuje zmienić pas na lewy, ale tam zajeżdża mu drogę drugi samochód i dochodzi do wypadku. Kierowca, który hamował, znika, a odszkodowanie idzie do kierowcy, w którego wjechała ciężarówka – mówi rózmówczyni "Wyborczej".

Oba te sposoby wyłudzenia odszkodowań mogą być z powodzeniem wykorzystane przy metodzie "na gorący samochód". Jak się uchronić przed oszustami? Teoretycznie powinna pomóc kamerka w aucie. W praktyce na nagraniu jednak będzie nagrany dowód na to, że to my rzekomo spowodowaliśmy kolizję. A policji czy sędziom nie zawsze się będzie chciało dociekać prawdy.