
Profesor Jan Hartman dał wyraz swojemu niezadowoleniu z sytuacji, do której doprowadziło przyjmowanie na studia niemal każdego chętnego. – Wprawdzie i dawniej bywało, że prości ludzie masowo szli na studia. Ale wtedy kazało im się czytać 50 stron dziennie i robiło ze dwa porządne egzaminy. Dziś tego nie ma. Baranem wchodzisz, baranem wychodzisz. Żadna sił tego nie zmieni, bo student nasz pan – stwierdził filozof w najnowszej "Polityce".
Portret polskiego studenta. "Uczelnie działają w myśl zasady: im więcej studentów, tym więcej forsy"
Dawniej tytuł magistra oznaczał prestiż i dobrze płatną pracę. Czasy się zmieniły. Na studia idzie co drugi maturzysta, a o dyplom nie trzeba się specjalnie starać. Mamy nadmiar kierunków humanistycznych i przestarzały sposób prowadzenia wykładów. – Jeśli połowa rocznika studiuje, to nie ma się co oszukiwać, że jest to w całości grupa mniej ambitna – mówi w rozmowie z naTemat prof. Ireneusz Białecki, socjolog edukacji i kierownik Zakładu Ewaluacji i Studiów nad Edukacją w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: "Polityka"
