Ubiegłoroczny koncert Madonny na Stadionie Narodowym w Warszawie miał być finansowym sukcesem. Okazało się jednak, że Ministerstwo Sportu dołożyło do imprezy niemal 5 milionów złotych. Pieniądze przepadły bezpowrotnie.
Radio ZET oraz "Gazeta Wyborcza" dotarły do raportu NIK, z którego wynika, że sierpniowy koncert Madonny przyniósł ogromną stratę. Jej wysokość oszacowano na 4,8 miliona złotych. Finansową klęskę najdotkliwiej odczuło Ministerstwo Sportu, które jeszcze za kadencji Adama Giersza wsparło organizację imprezy kwotą 6,2 miliona złotych. Narodowe Centrum Sportu, które wówczas zarządzało Stadionem Narodowym, przekonywało resort, że inwestycja się zwróci. Niestety, czas pokazał, że jego przewidywania były błędne.
Dlaczego występ Madonny był finansową klapą? Przede wszystkim zawiniło nieznalezienie sponsora koncertu. Robert Wojtaś, który w październiku 2012 roku został zwolniony ze stanowiska szefa NCS, wyjaśnił "Gazecie Wyborczej", że ułożony przez jego poprzednika Rafała Keplera biznesplan był nazbyt optymistyczny. Zakładał bowiem, że miesiąc po zakończeniu Euro 2012 nie będzie problemu ze znalezieniem firmy zainteresowanej sponsorowaniem imprezy.
Rzeczniczka Ministerstwa Sportu Katarzyna Kochaniak przypomniała, że NCS, na mocy decyzji minister Joanny Muchy, od stycznia 2013 roku nie zarządza już Stadionem Narodowym. Jego obowiązki przejęła spółka PL.2012.
– Sytuacja z Madonną była ewidentnym przykładem na to, że NCS nie był podmiotem zdolnym zarządzać Stadionem Narodowym. Dlatego już latem ub. roku pani minister podjęła decyzję, że nie powierzy tej spółce roli operatora stadionu. Październikowa afera z niezamkniętym dachem tylko tę decyzję przypieczętowała – zaznaczyła Kochaniak.
Spółka PL2012 zapewniła, że nie dopuści do podobnej kompromitacji finansowej. W tym roku na Stadionie Narodowym odbędzie się 17 imprez. Każda z nich, jak zapewnił dyrektor ds. PR spółki Mikołaj Piotrowski, "to jest projekt, który musi oznaczać korzyści dla Stadionu Narodowego".
Do imprez na stadionach trzeba dopłacać, na mecze nikt nie chodzi, a koszty rosną
Polska miała być jak nowe stadiony. Te słowa niektórym politykom odbijają się czkawką. Nie dość, że piłkarskie areny na siebie nie zarabiają, to trzeba dopłacać do nich sporo pieniędzy. Nie są też zbyt dobrze zarządzane. Obiektowi we Wrocławiu groziło odcięcie prądu. CZYTAJ WIĘCEJ