Reklama.
Na posiedzeniu klubu PO w środę miało dojść do kolejnej odsłony wojny o związki partnerskie – członkowie zespołu, powołanego do wypracowania kompromisu między liberałami a konserwatystami pokłócili się ze sobą i nie będą kontynuować prac. Ale Donald Tusk jest zdeterminowany, by zmiany wprowadzić, nawet wbrew części partii i Bronisławowi Komorowskiemu.
Liberałowie są przekonani, że zaostrzenie stanowiska przez konserwatystów to efekt odwołania z rządu Jarosława Gowina. – W ich interesie jest teraz wyostrzanie różnic światopoglądowych wewnątrz partii – mówi nam jeden z czołowych polityków Platformy. Ale wielu posłów jest zdziwionych, że premier na nowo postanowił otworzyć konflikt o związki partnerskie. Na posiedzeniu klubu Donald Tusk oświadczył bowiem, że konsultował się z konstytucjonalistami, którzy uznali, że po poprawkach liberalny projekt Dunina będzie zgodny z konstytucją. CZYTAJ WIĘCEJ
Tytuł nie jest żadną prowokacją. A zawarta w nim teza wcale nie przekreśla mojego piątkowego stwierdzenia, że doszło w Sejmie do wielkiego skandalu. Jakże więc skandal może być zwycięstwem? Pomyślmy przez chwilę nad alternatywami. Załóżmy na moment, że PiS, SP PSL i tzw. konserwatyści z PO mieliby jakieś elementarne poszanowanie dla obywateli żyjących w związkach partnerskich i dla fundamentalnego poczucia smaku plus odrobinę cynizmu. Co by się wówczas stało? Projekty trafiłyby do komisji, w której byłyby przez lata mielone, mniej więcej tak samo jak projekty w sprawie in vitro. O tym, że z mielenia nic poza mieleniem nie wynika, przypomniałby ktoś tuż przed wyborami. I tyle. CZYTAJ WIĘCEJ