Apel Warszawiaka: Policja bezradna, pomóżcie mi ukarać drogowego bandytę
Mateusz Różopolski
19 marca 2012, 14:56·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 marca 2012, 14:56
"Pewien drogowy bandyta, uznawszy iż „wciąłem” mu się na „jego” pas, zmienił pas, „wziął zamach” i przy dużej prędkości uderzył z impetem bocznym przodem swojego samochodu w boczny tył mojego, powodując moją częściową utratę panowania nad pojazdem" - pisze w liście do naTemat jeden z czytelników.
Reklama.
Kochani,
Mam do was ogromna prośbę. Chciałbym was prosić o pomoc w znalezieniu i przekonaniu do złożenia zeznań świadka lub świadków zdarzenia jakie miało miejsce na ulicy Rzymowskiego przy zjeździe w stronę wyścigów w zeszłą sobotę 10.03 o godz. 12.40. Podówczas pewien drogowy bandyta, uznawszy iż „wciąłem” mu się na „jego” pas, zmienił pas, „wziął zamach” i przy dużej prędkości uderzył z impetem bocznym przodem swojego samochodu w boczny tył mojego, powodując moją częściową utratę panowania nad pojazdem. Mogło skończyć (choć szczęśliwie nie skończyło) się tragedia nie tylko dla mnie ale i dla mojej żony i dziecka oraz być może i dla was drodzy świadkowie, którzy jechaliście za mną w przypadku gdyby doszło do jakiegoś karambolu (przypominam ze ul. Rzymowskiego na Mokotowie jest 3 „pasmówką”).
Wszystkich tych którzy jechali za mną i eo ipso musieli widzieć to zdarzenie i pomimo tego nie zatrzymali się, BARDZO PROSZĘ o kontakt z redakcją natemat.pl. Chciałbym ich przekonać do złożenia zeznań w prokuraturze i na policji, gdyż ich zeznania mogą zadecydować iż ten BANDYTA przestanie jeździć po naszych drogach i nie będzie miał okazji spowodować tragedii.
W pierwszym momencie po zdarzeniu miałem nadzieje ze nie będę musiał wystosowywać tego apelu ale niestety policja drogowa i prewencyjna zachowała się SKANDALICZNIE. Dlatego chciałbym w skrócie zrelacjonować wam to wydarzenie. A zatem, pomijając już tak drobne sprawy jak fakt, iż polaczenie z nr 112 jest zrealizowane po ok. 20 peeepnieciach (ciekawe co musi czuć przez ten czas osoba która dzwoni będąc np. świadkiem napadu z bronią) a policja przyjechała po 40 minutach (prawie cały ten czas ja, moja żona która była w szoku i zapłakane dziecko, musieliśmy spędzić w towarzystwie sprawcy (nie uciekał) a po ok. 20 minutach również jego 2 kolegów tego samego pokroju, którzy celowo w naszym towarzystwie wygłaszali zdania typu: „zapisałeś k… nr rejestracyjne tego samochodu? Tak k... zapisałem, jak koleś będzie podskakiwał to go znajdziemy i rozje...”) policja drogowa po pobieżnym wysłuchaniu naszych zeznań (sprawca zeznał mniej więcej, iż na skutek podmuchu wiatru stracił panowanie nad kierownicą), wypisała sprawcy mandat za spowodowanie kolizji!
Kiedy powiedziałem policji iż ja chyba śnie, usłyszałem iż oni nie maja podstaw aby jemu nie wierzyć. Kiedy powiedziałem, iż wersja przedstawiona przez tego bandytę (zna pan panie sierżancie takich co siedzą za niewinność? Chyba wszyscy nieprawdaż?) jest przecież nieprawdopodobna nie tylko dla policjanta drogówki czy eksperta od wypadków drogowych ale dla każdego logicznie myślącego człowieka, usłyszałem, bez mała surowym tonem iż powinienem się cieszyć ze tak zamykają te sprawę bo to jest niebezpieczny człowiek z którym „nie chciał by pan chyba chodzić po sądach”.
O nie panie sierżancie! Ustalmy pewien elementarny porządek rzeczy. Pan jest w pracy nie od dawania mi takich rad, pan jest od łapania takich bandytów! Ja panu z moich podatków za to płacę! (wiem ze powinienem więcej, ale na razie nie mogę, niemniej proszę pamiętać ze pańska praca to również SŁUŻBA). Przypominam że za to żeby mógł pan dziś służyć w biały dzień w polskim mundurze z orłem w czapce, swoja krew oddawały pokolenia Polaków, którzy musieli zmierzyć się z takimi „machinami śmierci” jak choćby gestapo czy nkwd. A pan de facto zamiast robić swoje straszy mnie łysym gówniarzem który w swym bandyckim działaniu nie jest w stanie nawet uszanować kobiet i dzieci... Trochę HONORU I ODWAGI panie sierżancie!
Wracając do relacji zdarzenia, po tym jak poprosiłem pana sierżanta o jego nazwisko i nr, okazało się ze pan sierżant postanowił jednak wezwać patrol prewencji. Po przyjechaniu patrolu prewencji dowiedziałem się od starszych szeregowych „iż to nie jest ich sprawa, bo to jest kolizja a jeśli chodzi o groźby to oni ich nie słyszeli a „ jak mam przeczucia” to mogę sobie pojechać na komisariat i złożyć zawiadomienie. Na koniec zostałem pożegnany surowo „my tu w ogóle nie powinniśmy być!”. Panie starszy szeregowy, jak o panu myślę to mam wrażenie ze faktycznie pana w ogóle nie powinno być..
A wszystko to w towarzystwie sprawcy i jego roześmianych kompanów (czy ktoś ich w ogóle wylegitymował? ) którzy pożegnali mnie natomiast słowy „jeszcze się spotkamy” i że nie rzucali slow na wiatr miałem okazje przekonać sie już wkrótce, bowiem po pewnym czasie w trakcie powrotu do domu zauważyłem, iż jestem śledzony przez 1 z samochodów znajomego sprawcy (śledzić to trzeba umieć, wygolone łby...naoglądaliście się chyba za dużo filmów!) i w związku z tym postanowiłem pojechać na najbliższy komisariat. Oczywiście prawie przed samym budynkiem, kiedy zorientowali się gdzie jedziemy, odjechali (co w kontekście ich wcześniejszych doświadczeń z policją wydało mi się w sumie dziwne...;-(
Pisze ten list do was nie tylko dlatego ze jestem wstrząśnięty tym bandytyzmem i jest mi przykro, że nikt się nie zatrzymał, ale przede wszystkim dlatego ze jestem wstrząśnięty reakcja instytucji naszego państwa. Po pierwszej na nie złości, przypomniałem sobie jednak słowa Jozefa Piłsudzkiego z artykułu do konspiracyjnego Przedswitu „W sercach szlachetnych nieszczęście i poniżenie kraju jest zawsze źródłem patriotyzmu”
Kończąc, jeszcze raz bardzo proszę ŚWIADKÓW ZDARZENIA o kontakt z redakcja natemat.pl. Wszystkich czytelników natemat.pl prosiłbym o podanie informacji „dalej” do jak największej liczby osób. Jeśli ktoś może wesprzeć radą (zwłaszcza prawniczą) również będę wdzięczny za pomoc, z chęcią przeczytam komentarze. Choć nie jestem prawnikiem, pierwotnie wydawało mi się, że sprawa jest oczywista (nieprawdopodobne zeznania sprawcy), świadek czyli moja żona) ale okazuje się, że zdania są podzielone i bez jeszcze jednego świadka ten bandyta może nie zostać ukarany i spokojnie jeździć po naszych ulicach.
Będę bardzo wdzięczny za pomoc.
Pozdrawiam i damy rade!
Mateusz Różopolski (kontakt@natemat.pl)
p.s. na prośbę mojej rodziny moje imię i nazwisko zostały zmienione, autentyczne znane jest redakcji