Manifestacja przeciwko wojnie w Ukrainie
Manifestacja przeciwko wojnie w Ukrainie Fot. Marcin Kucewicz / Agencja Wyborcza.pl

Węgry i Słowacja nie poparły planu UE dotyczącego wprowadzenia 18. pakietu sankcji przeciwko Rosji. Potwierdził to minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto. Poszło o jedną kluczową kwestię.

REKLAMA

– Zrobiliśmy to, ponieważ Unia Europejska chce zakazać państwom członkowskim, w tym Węgrom i Słowacji, kupowania taniego rosyjskiego gazu ziemnego i rosyjskiej ropy, – przekazał Peter Szijjarto. Agencja Reutera podkreśla, że Węgry i Słowacja w dalszym ciągu są uzależnione od dostaw rosyjskiego gazu i ropy naftowej i utrzymują ciepłe stosunki z Moskwą.

Nowy pakiet sankcji na Rosję zablokowany

10 czerwca Komisja Europejska zaproponowała nowy pakiet sankcji przeciwko Rosji Dotyczą dochodów z energetyki, banków i przemysłu zbrojeniowego. Przypomnijmy, że propozycje sankcji wymagają jednomyślności krajów członkowskich w celu ich zatwierdzenia.

Premier Słowacji Robert Fico stwierdził, że Słowacja nie poprze pakietu sankcji, jeśli KE nie przedstawi rozwiązania sytuacji, w jakiej znajdzie się ten kraj, jeśli UE wycofa się z importu rosyjskiej energii.

"Moskwa zbroi się, by zaatakować Zachód"

Kilka dni temu niepokojące informacje dotyczące planów Rosji opublikował niemiecki "Der Spiegel". Pomimo wysokich wydatków na obronę w Europie, dozbrojenie może się nie udać – ostrzegają autorzy raportu, omówionego przez tygodnik.

"Ustalenia służb wywiadowczych są niepokojące: Rosja przestawiła się na gospodarkę wojenną i wydaje jedną trzecią swojego budżetu na zbrojenia" – pisał w piątek 20 czerwca "Der Spiegel", a szczegóły cytuje Deutsche Welle. Według tygodnika zachodnie służby od miesięcy ostrzegają, że broń ta przeznaczona jest nie tylko na wojnę w Ukrainie.

"Moskwa zbroi się, by zaatakować Zachód" – czytamy. Na te ostrzeżenia Unia Europejska odpowiedziała przyjęciem programu zbrojeniowego o wartości 800 mld euro, a przemysł zbrojeniowy w Europie się rozpędza. Jednak najnowszy raport dwóch renomowanych instytutów budzi wątpliwości, czy to wystarczy – twierdzi "Der Spiegel", powołując się na publikację Kilońskiego Instytutu Gospodarki Światowej (IfW) i brukselskiego think tanku Bruegel.

Czytaj także: