Angelina Jolie w obawie przed zachorowaniem na raka piersi usunęła obie piersi. Dzięki badaniom genetycznym wiedziała, że ryzyko zachorowania wynosi 87 proc. Jednak za badanie zapłaciła 3 tys. dol. Jak wygląda to w Polsce? Czy mamy dostęp do takich badań? Czy wykonuje się u nas prewencyjne mastektomie?
Hollywoodzka aktorka i reżyserka Angelina Jolie zdecydowała się na usunięcie obu piersi, by zmniejszyć ryzyko zachorowania na raka piersi. Przez dziesięć lat z chorobą zmagała się jej matka, która zmarła mając 56 lat. Gwiazda kina poddała się badaniom genetycznym, które wykazały, że ma wersję genu zwiększającą ryzyko zachorowania, a u niej wynosi ono 87 procent. Dlatego postanowiła usunąć obie piersi i zmniejszyć ryzyko choroby do 5 procent. O wszystkim napisała w "The New York Times".
Aktorka jest przekona, że jej przykład skłoni inne kobiety do zadbania o swoje zdrowie i sprawdzenia, jak duże jest prawdopodobieństwo wystąpienia choroby u nich. Jednak jak przyznaje sama Jolie badanie kosztowało około 3 tysiące dolarów, co jest poza zasięgiem wielu Amerykanek. W naszym kraju te badania są finansowane przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Cena badań w prywatnych jednostkach to koszt od kilkudziesięciu do kilkuset złotych. Procedura jest prosta i bezbolesna – polega na zwykłym pobraniu krwi.
Koszty rosną, kiedy kobieta z BRCA1, zdecyduje się na mastektomię, tak jak zrobiła to Jolie. Zabieg jest skomplikowany. Kosztowna jest rekonstrukcja piersi, która może przywrócić im naturalny (a nawet lepszy) wygląd.
Wciąż niewiele kobiet się na to decyduje. – W Polsce kobieta, która chce usunąć drugą pierś, bo istnieje ryzyko, że pojawią się tam komórki rakowe, musi skonsultować się nie tylko z lekarzem, ale i z psychologiem – mówi dr Mariola Kosowicz, kierownik Zakładu Psychoonkologii w Centrum Onkologii w Warszawie. – Współpracowałam z kobietami, które musiały taką decyzję podjąć i sądzę, że ten wymóg konsultacji to dobra rzecz. Specjalista sprawdza, czy taka kobieta nie decyduje się na operację tylko dlatego, żeby uwolnić się od strachu przed zachorowaniem. Niestety praktyka pokazuje, że to się nigdy nie udaje i pacjentka nadal boi się o swoje zdrowie – relacjonuje psychoonkolog.
Potwierdzenie istnienia genu pozwala lepiej o taką kobietę zadbać. – Nie ma leczenia, które pozwala uniknąć raka osobom, które mają zmutowany gen zwiększający ryzyko choroby. To po prostu znak, że powinno się mocniej zadbać o profilaktykę. Więc kiedy zostawi się taką kobietę tylko z diagnozą, to wpada ona w bardzo zły nastrój, grozi jej nawet depresja i wyczekiwanie aż przyjdzie choroba – przestrzega dr Kosowicz.
Dlatego, kiedy kobieta dowie się, że jest bardziej podatna na zachorowanie na raka, tłumaczy się jej zasady profilaktyki. – Kiedy wykryje się, że kobieta ma tę konkretną mutację genu, ustala jej się cały grafik badań. Pacjentka zostaje objęta opieką i ma pewność, że jeśli pojawi się jakaś niewielka zmiana nowotworowa, to zostanie wykryta i choroba nie zdąży się rozwinąć – mówi nasza rozmówczyni.
Zdaniem dr Kosowicz nie ma sensu, by genetycznie badały się wszystkie kobiety. – Te badania nie są przeznaczone dla wszystkich kobiet, ale dla tych, które mają w rodzinie matkę, ciotkę lub siostrę z chorobą nowotworową. One wiedzą, że powinny się przebadać. Jednak problem jest z tymi kobietami, które nie miały w rodzinie zachorowań. To niestety nie znaczy, że są bezpieczne i nie muszą prowadzić badań profilaktycznych. Ale nie mówię tutaj o badaniach genetycznych, tylko o tradycyjnej profilaktyce – mówi dr Mariola Kosowicz.
Tylko czy potrzebne są zaraz tak drastyczne kroki jak mastektomia, na którą zdecydowała się Angelina Jolie? Dla kobiet, które mają sprzyjający chorobie wariant genu BRCA1 opracowano specjalny program badań i wskazówek, które pozwalają zmniejszyć ryzyko choroby, a jeśli taka się pojawi, szybko ją wykryć. Dlatego już 20-letnia kobieta powinna co miesiąc stanąć przed lustrem i zbadać piersi, szukając nieregularności i zgrubień.
Z czasem zaleca się kobietom coraz częstsze i bardziej dokładne badania, takie jak USG, mammografia czy rezonans magnetyczny. – Kiedy wykryjemy mutację, prowadzimy pacjentkę przez skomplikowany proces, mający pomóc jej uniknąć zachorowania – tłumaczy prof. Jan Lubiński, jeden z najbardziej cenionych na świecie specjalistów badań nowotworów dziedzicznych. – Trzeba brać pod uwagę całą masę czynników. Przede wszystkim zalecamy wycięcie jajników po urodzeniu zaplanowanej liczby dzieci i później uzupełnianie braków hormonów lekami. Godzi się na to około 85 proc. kobiet. W przypadku piersi nie ma tak silnej potrzeby, bo dzięki badaniom – przede wszystkim rezonansowi magnetycznemu – można bardzo szybko wykryć zmiany – przekonuje autor polskich testów na mutacje BRCA1.
Do tego dochodzi odpowiednie stosowanie antykoncepcji. – Przed 30 rokiem życia nie powinno się przyjmować doustnych środków antykoncepcyjnych. Z kolei powinno się je brać przez dwa lata po 30., bo to obniża ryzyko raka. Poza tym zachęcamy do jak najdłuższego karmienia piersią, bo każdy miesiąc zmniejsza ryzyko raka o 2 procent, a to bardzo dużo – mówi kierownik Zakładu Genetyki i Patomorfologii Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie. – W Polsce około 100 tysięcy kobiet nosi zmutowaną wersję genu BRCA1. Więc na pewno powinny przebadać się wszystkie kobiety, które miały w rodzinie zachorowania na raka. Ale 50 procent kobiet, które mają mutację BRAC1 nie miały w rodzinie nikogo, kto chorował, a są równie narażone – przestrzega prof. Lubiński.
Jego zdaniem na obecność tego geny powinny się więc przebadać wszystkie Polki. – To jednak generuje spore koszty dla systemu i daje duży odsetek wyników negatywnych. Dlatego sądzę, że kobiety powinny zbadać się na własną rękę. Opracowany przez nas test dla populacji Polski jest kilkadziesiąt razy tańszy niż ten w Stanach i kosztuje 30 złotych. Poza tym za Oceanem u kobiet, które mają BRCA1 ryzyko zachorowania na raka piersi wynosi 60 procent, a raka jajników 40 proc. W Polsce jest ono połowę mniejsze. To wpływ środowiska – zauważa prof. Lubiński.
Dzięki temu, że badanie na obecność genu wywołującego raka są znacznie tańsze niż za Oceanem warto wydać te kilkadziesiąt złotych lub poczekać w kolejce na badanie NFZ. Nawet jeśli kobieta z BRCA1 nie zdecyduje się na tak radykalny krok jak Angelina Jolie, to wiedza ta pozwoli na odpowiednie zadbanie o siebie. Częste badania pozwolą na tyle szybko wykryć rozwijającą się chorobę, że jest szansa na całkowite wyleczenie.