
– Kładę się około północy, nie potrafię wcześniej. O czwartej zmuszam budzik do drzemki – mówił Jarosław Kuźniar w ostatnim wywiadzie. Dziennikarz, podobnie jak ogromna rzesza Polaków jest przemęczony, o czym coraz częściej przypomina mu własny organizm. Jak pokazują badania, stres i niewyspanie to problem ponad połowy z nas. – Krwotoki z nosa bagatelizowałam. Zmęczenie stawów czy bóle głowy i kręgosłupa tłumaczyłam małą ilością snu – wspomina Karolina, która podobnie jak Kuźniar, pracuje w mediach. Czy warto ryzykować własne zdrowie dla pracy?
Kładę się około północy, nie potrafię wcześniej. O czwartej zmuszam budzik do drzemki. Mija pięć, dziesięć minut, budzi się Zosia. Cieszę się na pierwsze spotkanie z dzieckiem. (...) Nagle robi się 4.30, więc muszę lecieć. Robię wszystko na ostatnią chwilę, bo to nakręca. Kiedy czuję adrenalinę i stres, że się spóźnię, jestem mniej senny. Do stacji nie wchodzę, tylko wbiegam.
Tak krótki sen nie pozostaje obojętny dla organizmu. Dziennikarz przyznaje, że przez pięć dni w tygodniu śpi po cztery godziny. I choć to mało, zdaniem Kuźniara można do wszystkiego przywyknąć. – Jasne, częściej boli mnie głowa, łatwiej łapię przeziębienia(...), ale wciąż udaje mi się trzeźwo mówić od tej szóstej rano – tłumaczy prowadzący program "Wstajesz i wiesz", przyznając, że w takim tempie wytrzymuje dwa tygodnie. Z każdym kolejnym dniem jest coraz ciężej.
Permanentne zmęczenie stanie się niedługo naszą cechą narodową. Styl życia Jarosława Kuźniara jest jedynie wyjątkowo jaskrawym przykładem tego, jak żyje spora część pracujących Polaków. Za dużo pracujemy, zbyt krótko śpimy i nie przykładamy wystarczającej wagi do tego, aby należycie wypocząć. Jak informuje CBOS, połowa Polaków przynajmniej raz w tygodniu śpi mniej niż sześć godzin na dobę. Aż 9 procent sypia tak regularnie.
W przypadku Karoliny, zmiana przyszła dopiero po tym, jak trafiła do szpitala. Wcześniej łapała każdą "fuchę" wiedząc, że w branży jest kryzys, a każde zlecenie jest na wagę złota. – Dopiero w okolicach świąt, gdy wróciłam do domu z wysoką gorączka i zasłabłam w drzwiach, zrozumiałam, że nie jestem niezniszczalna, że mam ograniczenia. Mama zawiozła mnie do szpitala, drętwiały mi palce. Lekarz ogłosił, że nie jest to grypa, a skrajne przemęczenie. Reakcja - niedowierzanie - byłam gotowa jeszcze następnego dnia biec do pracy – mówi.
Marta z Krakowa długo nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej dolegliwości mogą być wynikiem przeciążenia organizmu. Często zdarzało jej się słuchać audycji radiowej, w której podejmuje się problematykę zdrowotną. Coraz bardziej miała wrażenie, że zapraszanie eksperci mówią o niej. – Psychoterapeuta opowiadał o czymś, co nazywa się przeciążenie mózgu. Zjawisko to polega na tym, że twojego mózgu trafia zbyt wiele niepotrzebnych informacji. Nawet 90% z nich nie jest nam potrzebne i tylko zaśmieca nasze głowy – mówi Marta.
– Zawsze myślałam, ze odżywiam się dobrze i dbam o to by w mojej diecie było dużo warzyw i owoców. Tymczasem zrobiłam sobie badania pierwiastkowe i okazało się, że brakuje mi całego mnóstwa minerałów i mikroelementów praktycznie nie mam żelaza mimo, że wyglądam zdrowo to praktycznie jestem na granicy anemii – mówi nam Marta.
Kiedy przychodzą dni, że zaczynają mi wypadać włosy i krew leci z nosa, to znak, że zbliżają się wakacje. (...) Raz w roku biorę miesięczny urlop, tak jestem umówiony z szefem, inaczej bym nie wyrobił. Nie da się być cały czas na 200 procent.
Pytanie tylko, kto przeciętny może sobie na taki luksus pozwolić.

