– Kładę się około północy, nie potrafię wcześniej. O czwartej zmuszam budzik do drzemki – mówił Jarosław Kuźniar w ostatnim wywiadzie. Dziennikarz, podobnie jak ogromna rzesza Polaków jest przemęczony, o czym coraz częściej przypomina mu własny organizm. Jak pokazują badania, stres i niewyspanie to problem ponad połowy z nas. – Krwotoki z nosa bagatelizowałam. Zmęczenie stawów czy bóle głowy i kręgosłupa tłumaczyłam małą ilością snu – wspomina Karolina, która podobnie jak Kuźniar, pracuje w mediach. Czy warto ryzykować własne zdrowie dla pracy?
Prowadzący poranne pasmo w TVN24 stał się już stałym gościem w wielu polskich domach. Pięć dni w tygodniu, tuż przed godziną szóstą rano pojawia się na antenie, aby poinformować o najważniejszych wydarzeniach z kraju i ze świata. W studiu musi być naturalnie sporo wcześniej. Wiele osób nie wyobraża sobie, jak można żyć w ten sposób. Jeśli jednak ktoś naprawdę kocha to co robi, a praca nie służy jedynie zarabianiu pieniędzy, to jest w stanie zrobić dla niej naprawdę wiele. Nawet kosztem własnego zdrowia.
W wywiadzie dla "Twojego Stylu" Jarosław Kuźniar powiedział, jaka jest druga strona jego medialnego sukcesu. Dwukrotny laureat Wiktora płaci wysoką cenę za to, aby codziennie prezentować odpowiednią formę, a przy tym nie znudzić się telewidzom.
Tak krótki sen nie pozostaje obojętny dla organizmu. Dziennikarz przyznaje, że przez pięć dni w tygodniu śpi po cztery godziny. I choć to mało, zdaniem Kuźniara można do wszystkiego przywyknąć. – Jasne, częściej boli mnie głowa, łatwiej łapię przeziębienia(...), ale wciąż udaje mi się trzeźwo mówić od tej szóstej rano – tłumaczy prowadzący program "Wstajesz i wiesz", przyznając, że w takim tempie wytrzymuje dwa tygodnie. Z każdym kolejnym dniem jest coraz ciężej.
– Potrafiłam pracować po dwanaście, szesnaście dni z rzędu bez przerwy – mówi nam Karolina, która od kilku lat pracuje w branży medialnej. – Łapałam się na tym, że nie potrafiłam sobie przypomnieć, kiedy miałam choćby dwa wolne dni, a trzy były już luksusem, na który sobie nie pozwalałam – wspomina nasza rozmówczyni, która swój pracoholizm przypłaciła kłopotami ze zdrowiem.
Podobnie było w przypadku Marty, która od pięciu lat pracuje w branży PR. – Leczę się na tarczycę i zawsze byłam przekonana, że moje ciągłe poczucie zmęczenia wynika wyłącznie z problemów hormonalnych – mówi. Była nieustannie zmęczona, zupełnie nieproporcjonalnie do ilości wykonywanych czynności. – Dziury w pamięci, to tylko niektóre z dolegliwości, które u siebie obserwowałam – opisuje nasza rozmówczyni.
Krew, pot i łzy
Permanentne zmęczenie stanie się niedługo naszą cechą narodową. Styl życia Jarosława Kuźniara jest jedynie wyjątkowo jaskrawym przykładem tego, jak żyje spora część pracujących Polaków. Za dużo pracujemy, zbyt krótko śpimy i nie przykładamy wystarczającej wagi do tego, aby należycie wypocząć. Jak informuje CBOS, połowa Polaków przynajmniej raz w tygodniu śpi mniej niż sześć godzin na dobę. Aż 9 procent sypia tak regularnie.
Karolina z którą udało nam się porozmawiać ma za sobą podobne doświadczenia, co Jarosław Kuźniar. Niechętnie wraca do tego, jak wyglądały ostatnie lata jej życia. Zanim zdała sobie sprawę z tego, jak bardzo obciąża swój organizm, zaharowywała się na śmierć.
– Miałam cele, które osiągnęłam (wykończenie mieszkania, upragniony wyjazd do Nepalu, rehabilitacja taty), ale kosztowało mnie to trochę zdrowia. Krwotoki z nosa bagatelizowałam, zmęczenie stawów czy bóle głowy, kręgosłupa tłumaczyłam małą ilością snu. Tak, sen to dobro luksusowe - maksymalnie 6, przeciętnie 4-5 godzin – mówi Karolina, która sama nie dowierza, że mogła tak pracować.
Zanim będzie za późno
W przypadku Karoliny, zmiana przyszła dopiero po tym, jak trafiła do szpitala. Wcześniej łapała każdą "fuchę" wiedząc, że w branży jest kryzys, a każde zlecenie jest na wagę złota. – Dopiero w okolicach świąt, gdy wróciłam do domu z wysoką gorączka i zasłabłam w drzwiach, zrozumiałam, że nie jestem niezniszczalna, że mam ograniczenia. Mama zawiozła mnie do szpitala, drętwiały mi palce. Lekarz ogłosił, że nie jest to grypa, a skrajne przemęczenie. Reakcja - niedowierzanie - byłam gotowa jeszcze następnego dnia biec do pracy – mówi.
Paradoksalnie, wizyta w szpitalu wyszła Karolinie na dobre. Całe święta spędzone w łóżku sprawiły, że zastanowiła się nad swoim życiem i przewartościowała jego priorytety. – Od tamtej pory bardziej pilnuję i szanuję czas odpoczynku, aby zachować równowagę, która pozwoli mi się czasem… polenić – mówi nam Karolina.
Pomoc z... radia
Marta z Krakowa długo nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej dolegliwości mogą być wynikiem przeciążenia organizmu. Często zdarzało jej się słuchać audycji radiowej, w której podejmuje się problematykę zdrowotną. Coraz bardziej miała wrażenie, że zapraszanie eksperci mówią o niej. – Psychoterapeuta opowiadał o czymś, co nazywa się przeciążenie mózgu. Zjawisko to polega na tym, że twojego mózgu trafia zbyt wiele niepotrzebnych informacji. Nawet 90% z nich nie jest nam potrzebne i tylko zaśmieca nasze głowy – mówi Marta.
Kolejną rzeczą, z której Marta zdała sobie sprawę była nieodpowiednia dieta. Okazuje się, że również one mogą mieć ogromny wpływ na poczucie zmęczenia.
– Zawsze myślałam, ze odżywiam się dobrze i dbam o to by w mojej diecie było dużo warzyw i owoców. Tymczasem zrobiłam sobie badania pierwiastkowe i okazało się, że brakuje mi całego mnóstwa minerałów i mikroelementów praktycznie nie mam żelaza mimo, że wyglądam zdrowo to praktycznie jestem na granicy anemii – mówi nam Marta.
Jak pracować, żeby nie przesadzić? Sposobem Kuźniara na tryb życia, który prowadzi jest wyjątkowo długi – jak na nasze warunki – urlop.
Pytanie tylko, kto przeciętny może sobie na taki luksus pozwolić.
Kładę się około północy, nie potrafię wcześniej. O czwartej zmuszam budzik do drzemki. Mija pięć, dziesięć minut, budzi się Zosia. Cieszę się na pierwsze spotkanie z dzieckiem. (...) Nagle robi się 4.30, więc muszę lecieć. Robię wszystko na ostatnią chwilę, bo to nakręca. Kiedy czuję adrenalinę i stres, że się spóźnię, jestem mniej senny. Do stacji nie wchodzę, tylko wbiegam.
Jarosław Kuźniar
Dzienniakrz TVN24
Kiedy przychodzą dni, że zaczynają mi wypadać włosy i krew leci z nosa, to znak, że zbliżają się wakacje. (...) Raz w roku biorę miesięczny urlop, tak jestem umówiony z szefem, inaczej bym nie wyrobił. Nie da się być cały czas na 200 procent.