"Złamaliśmy ciszę nocną" – cieszą się dziennikarze stołecznego wydania "Gazety Wyborczej". W ramach akcji "Warszawa - tu się nie śpi" w nocy z piątku na sobotę zorganizowali koncert na Starym Mieście. Inicjatywa nie wszystkim jednak przypadła do gustu. "Uszczęśliwiacie ludzi na siłę", "Łamiecie prawo i jeszcze się chwalicie?", "Zróbcie koncert pod oknem organizatora, który ma małe dziecko" – piszą w komentarzach internauci.
"Chcemy, by w Warszawie też były żyjące nocą dzielnice jak w Berlinie. Proponujemy - zróbmy w stolicy strefy, gdzie można bawić się po 22. I umówmy się, jak miasto może żyć nocą, żeby innym nie zatruwać życia" – takim manifestem w piątkowym wydaniu "Gazety Stołecznej" rozpoczęła się akcja "Warszawa - tu się nie śpi".
Organizatorzy zwracają uwagę, że w europejskich stolicach na ulicach można się bawić przez całą noc, tymczasem w Warszawie wciąż trwa konflikt o to, czy centrum po zmierzchu ma być strefą ciszy.
"Hasło brzmi trochę zaczepnie, ale uspokajamy - nie chcemy zmuszać kogokolwiek do rezygnacji ze snu, ale prowokować do dyskusji, jak urządzić miasto, by było przyjazne dla mieszkańców, którzy mają różne potrzeby" – podkreślają.
Problem w tym, że pierwszy happening w ramach tej inicjatywy nie bardzo zgadza się z powyższym opisem. W piątkowy wieczór w okolicach Rynku Starego Miasta i trzech innych miejscach koncert dali studenci Uniwersytetu Muzycznego im. Fryderyka Szopena.
"Zobaczcie, jak udało nam się zakłócanie ciszy nocnej w Warszawie" – zachęca w swoim artykule "Wyborcza". I dziwi się, że interweniowała policja: "Dziś nawet tak niewinna rzecz jak koncert studentów, jeżeli tylko odbywa się po 22, spotyka się z niechęcią".
Okazuje się jednak, że ta "niewinna rzecz" spotyka się nie tylko z niechęcią funkcjonariuszy, ale też warszawiaków. Pod tekstami o akcji zaroiło się od komentarzy, które trudno nazwać przychylnymi. "Oburza mnie postępowanie dziennikarzy Gazety. Jawnie łamią prawo i do tego nakłaniają w celu przeforsowania swojego pomysłu na organizację życia w mieście. Proponuję jeździć na czerwonym świetle, by sprowokować dyskusję o sygnalizacji świetlnej oraz strzelać do ludzi, by dyskutować o prawie do posiadania broni. Nie tędy droga" – napisał jeden z użytkowników.
Inni także podkreślają, że walka o prawo do stref bez ciszy nocnej nie powinna polegać na naruszaniu obowiązujących przepisów. I że "Wyborcza" zrobiła niemiły prezent tym, którzy mają dzieci albo po prostu chcą się wyspać. Poza tym dziwią się, bo pierwszy artykuł o happeningu, który spotkał się z falą negatywnych komentarzy, szybko został zdjęty ze strony głównej portalu Gazeta.pl.
Jakie są szanse na wprowadzenie w Warszawie stref bez ciszy nocnej? Z zapowiedzi władz miasta wynika, że całkiem spore. Miesiąc temu, po długich negocjacjach z właścicielami klubokawiarni, ratusz zaproponował właśnie takie rozwiązanie. Wątpliwe, czy decyzje w tej sprawie przyspieszy akcja "Gazety".
Reklama.
mroczny.rowerzysta
Skąd ta durna akcja? Dlaczego nie chcecie uszanować tego, że ktoś chce się wyspać, tylko na siłę uszczęśliwiacie go koncertem lub darciem ryja (określanym jako "gwar kawiarniany")? W imię czego?
gazeta.pl
Elka
Niech łamią codziennie ciszę pod oknami redaktorów z GW. I tak codziennie. Zobaczymy, kiedy będą mieli dojść.
gazeta.pl
Gość
Ja pracuję czasem do późnej nocy. Taki koncert mi zaburzył sen. W pracy będę półprzytomny. Dziękuję wam bardzo.