Wystarczyło pół roku, żeby ich filmy miały po milion wyświetleń. Cezary Jóźwik, Robert Pasut i Rafał Masny kpią z kobiet, mężczyzn, hipsterów, blogerów, a najbardziej z samych siebie. O kulisach pracy, budowaniu marki i granicach kontrowersji rozmawiam z ekipą ABSTRACHUJE TV.
Wystarczyło pół roku, żeby wasze filmy miały po milion wyświetleń. Jeszcze chwila i dorównacie Niekrytemu Krytykowi. Taki był cel od początku?
- Założyliśmy, że będziemy mieć stu widzów i tak przez trzy lata… - (z tła) Kłamie!
- Tak naprawdę umawialiśmy się, że jeśli nie będziemy mieć po pierwszych kilku tygodniach 10 tys. wyświetleń, to olewamy sprawę. Okazało się, że po pierwszym tygodniu było ich 500 tys. Byliśmy zaskoczeni.
- Dążymy do bycia największym kanałem rozrywkowym w polskim internecie. Ale do Krytyka jest nam jeszcze daleko – on ma 600 tys. subskrypcji swojego kanału.
Będziecie teraz dążyć do tego, żeby go przeskoczyć?
- Nie, chcemy po prostu robić dobre filmy, które ktoś ogląda. Niekrytemu życzymy jak najlepiej, bo co jak co, ale robi to już 4 lata i na ten moment jest niemalże poza zasięgiem konkurencji.
Robiąc Abstrachuje TV wzorowaliście się na kimś?
- Wzorowaliśmy się na filmach amerykańskich, na pewno na nikim z Polski. Obserwując to, co dzieje się w Stanach, zauważyliśmy, że w polskim internecie jest bardzo duża nisza rozrywkowa. Postanowiliśmy ją wykorzystać.
Skąd się biorą pomysły na filmy? Siadacie w knajpie i myślicie wspólnie?
- Tematy faktycznie wymyślamy w knajpie. Później przypominamy sobie całą naszą styczność z grupą, którą wzięliśmy na cel, szukamy w internecie. Powstają do tego scenariusze, które piszę ja, Robert. Masny mi pomaga, opracowuje część tekstów. Później spotykamy się i sklejamy to w całość. Występujemy wszyscy, filmujemy też wszyscy.
Dla kogo jest wasz kanał? W czyj humor ma trafić?
- W humor ludzi podobnych do nas. Nie chcemy nazywać tej grupy.
Spróbujcie.
- No nie wiem. Młodzi ludzie. Może studenci? Ale nie jeśli chodzi o wiek, tylko sposób bycia, myślenia. Robimy to, co nas bawi, jeśli trafia do kogoś, to znaczy, że jest w naszej grupie docelowej.
Wasze żarty bywają naprawdę grube. Ktoś odezwał się już z pretensjami?
- Nie było oburzonych. To nawet w sumie zaskakujące.
Nawet na Fashion Week, gdzie pojawiliście się ubrani w klapki Kuboty?
- Nie, nie. Byliśmy zaskoczeni. Na początku myślałem, że poleci hejt od blogerek modowych, ale nic takiego się nie stało. Raczej w drugą stronę: okazało się, że większość osób z tego środowiska ma do siebie dystans. To zresztą widać na relacji z Fashion Week. Niektóre dziewczyny nawet udzielają nam wywiadów.
A na konferencji YouTube, kiedy w przerwie popijaliście piwo pod murkiem?
- Nie.
Jak to się stało, że trafiliście do telewizji śniadaniowych? W tradycyjnych kanałach wasz humor puszczałabym raczej po 23.
- Sami zadzwonili. Byliśmy tym zdziwieni, zwłaszcza, że na antenie padała pełna nazwa Abstrachuje TV. Ale do materiałów wideo wybrali fragmenty naszych filmów bez przekleństw, więc było grzecznie.
- A w filmach przeklinania jest dużo, bo nie chcemy udawać, że ludzie tak nie mówią. Bo mówią. My też tak mówimy.
W jednym z filmów gra z wami Ada Fijał. Jak udało Wam się namówić ją do współpracy?
- Jeden z nas poznał ją w klubie. Potem Ada sama się odezwała, że fajnie byłoby coś razem zrobić. My nie lubimy, jak ktoś się czai i coś kombinuje, ale ona napisała tak fajnie, że uznaliśmy, że to może być dobra współpraca.
- Ada dodała nawet coś od siebie do scenariusza. Zaczęliśmy pracować z profesjonalną aktorką, co było ciekawym doświadczeniem. Nigdy nie robiliśmy tylu dubli.
Na jednym filmie się chyba nie skończy? Kiedy byliście w jednej z telewizji śniadaniowych z Adą, aktorka cały czas mówiła: “zrobimy”, “planujemy”, “nakręcimy”. Jakby była częścią ekipy.
- Na razie przygotowujemy drugą część filmiku, w którym wystąpiła.
A jak namówiliście Karola Strasburgera, który otwiera wasz kanał?
- Omińmy. To nie jest żadna fajna historia.
Jest dla was jakaś granica kontrowersji? Coś, czego nie powiecie, z czego nie będziecie się śmiać?
- Nie będziemy się śmiać z religii, z tematów drażliwych politycznie. Nas nie interesuje łatwa kontrowersja, a żarty z papieża nas nie bawią. Jak chcemy otworzyć markę, musimy starannie dobierać to, z czego się śmiejemy. Ma być zabawne przede wszystkim dla nas.
W tej chwili kanał jest zabawą, czy zamierzacie na nim zarabiać?
- Już na tym zarabiamy. To nie są miliony, ale idziemy w kierunku tego, żeby prowadzenie kanału było naszą pracą. Na razie mamy pieniądze z reklam na You Tube i sprzedaży koszulek na Allegro.
Współpracujecie w blogu z jakimiś firmami?
- Nie. Na razie jesteśmy bardzo ostrożni. Wracam do tego, ze chcemy tworzyć markę, więc nie możemy sobie pozwolić na denny placement, na współpracę z kimś, z kim w ogóle się nie identyfikujemy. Teraz szukamy firmy do współpracy przy filmie o tym, co mówią Polacy za granicą. Ale ta współpraca musi być szyta na miarę.
Czym się zajmujecie, kiedy nie obśmiewacie innych?
- Teraz właściwie niczym.
- My z Czarkiem studiujemy, ale to nie jest nic na tyle ciekawego, żeby o tym mówić.
- Ja [Robert], pracowałem w marketingu, ale powoli przechodzę tylko na Abstrachuje. Prawda jest taka, i powie to każdy, kto podobne rzeczy chce robić poważnie, że nie da się robić na etacie i prowadzić vloga.
Jaki jest cel? Transfer do telewizji? Czy pozostanie w internecie?
- Telewizja nas nie interesuje. Możemy coś zrobić obok Abstrachuje, jeśli ktoś nas zaprosi, ale kanał jest najważniejszy. Na razie zresztą nie ma propozycji.
- Póki co otworzyliśmy nowy kanał - Abstrachuje Plus. Staramy się robić film na kanał główny co 10 dni, a tam umieszczać making of, dodatkowe pytania od widzów. Naszym priorytetem jest budowanie społeczności, stałej i zaangażowanej grupy odbiorców. Relacja jest najważniejsza.