
We wtorek media obiegła szokująca informacja: Mirella ze Świętochłowic miała być przez 27 lat więziona w małym pokoju. Rodzice, według relacji, mieli tłumaczyć sąsiadom i znajomym, że ich córka zaginęła wiele lat temu. Tymczasem nowy komunikat policji rzuca na sprawę zupełnie nowe światło.
Jak już informowaliśmy, sytuację 42-letniej Mirelli ze Świętochłowic na Śląsku opisał "Fakt". Kobieta, według informacji gazety, przez 27 lat miała być więziona w małym pokoju w mieszkaniu rodziców. W przekonaniu sąsiadów zaginęła jako nastolatka – tak wynikało z tej relacji. Tak mieli też utrzymywać jej rodzice.
– Policja przyjechała, państwo K. nie chcieli najpierw otworzyć drzwi. Mówili funkcjonariuszom, że mieszkają sami i nie potrzebują interwencji – przekazali sąsiedzi "Faktowi".
Nowe fakty ws. Mirelli ze Śląska
– Dopiero po jakimś czasie otworzyli. To był szok. W pokoju była Mirella. Jak ją pogotowie wyprowadzało, to mieliśmy ciarki. Była w strasznym stanie. Skrajnie zaniedbana, nogi miała całe jakby w martwicy. Jej rodzice przez lata wmawiali wszystkim, że ich córka zaginęła. Tymczasem przez 27 lat ją tam trzymali. Ona nie potrafiła nawet zejść po schodach. Była w ogromnej traumie – opisali w rozmowie z gazetą.
Co jednak o sprawie mówi policja? Służby wydały na ten temat bardzo obszerny komunikat. Jak podała we wtorek policja, 29 lipca dzielnicowy z Komendy Miejskiej Policji w Świętochłowicach podjął czynności w jednym z mieszkań na terenie miasta w związku ze zgłoszeniem sąsiadów dotyczącym awantury domowej.
Komenda przekazała, że kobieta zaprzeczyła, że w mieszkaniu doszło do awantury lub przemocy, a jedynie do sprzeczki słownej pomiędzy nią a mężem. Mężczyzny nie było podczas interwencji w domu.
Policja: Sprawa trafi do lokalnego MOPS
Policja w mieszkaniu zastała za to wspomnianą 42-letnią kobietę. Ona również "oświadczyła, że w domu nie doszło do żadnej awantury, a ona sama nie potrzebuje pomocy". "Jednak ze względu na widoczny u niej obrzęk nóg i trudności w poruszaniu się, funkcjonariusz, w trosce o jej zdrowie, wezwał na miejsce pogotowie ratunkowe" – czytamy w komunikacie służb.
"Ustalenia przeprowadzone podczas interwencji nie wskazywały na możliwość popełnienia przestępstwa na szkodę 42-latki" – podkreśliła policja. Pod wskazanym adresem wcześniej nie odnotowano żadnych policyjnych interwencji, a do lokalnej policji nie wpłynęło żadne zgłoszenie o zaginięciu kobiety.
Policja odwiedziła następnie kobietę w szpitalu. Tam potwierdzono ustalenia przeprowadzone podczas interwencji, a "z uwagi na stan zdrowia kobiety i podeszły wiek mieszkających z nią osób bliskich, wystąpił do Ośrodka Pomocy Społecznej z prośbą o dokonanie wglądu w sytuację rodzinną i udzielenie ewentualnej pomocy zgodnie z kompetencjami tej instytucji".
Kobieta jednak nie miała być więziona przez 27 lat
Służby odniosły się też do, jak napisano, rzekomego wieloletniego przetrzymywania 42-latki". Jak podkreślono, "wstępne ustalenia przeprowadzone przez funkcjonariuszy nie potwierdzają medialnych doniesień, jakoby kobieta przez 27 lat miała być przetrzymywana w mieszkaniu rodziców wbrew swojej woli". Nie dały również podstaw do wszczęcia procedury Niebieskiej Karty.
Świętochłowiccy policjanci zaapelowali jednocześnie "o zachowanie rozwagi oraz powstrzymanie się od przekazywania niesprawdzonych informacji, które nie tylko mogą wprowadzać opinię publiczną w błąd i utrudniać prowadzone czynności, ale również dla niektórych mogą okazać się krzywdzące". Sprawie ma przyjrzeć się także prokuratura.
Zobacz także
