Kapsle, klasy, guma, podchody, zbijak, państwa-miasta, ciupy, raz, dwa, trzy, Baba Jaga patrzy - te słowa, kojarzą się nam z najsłodszymi wspomnieniami z dzieciństwa, a są zupełnie obce wielu dzisiejszym dzieciom. Są jednak tacy, którzy chcą przywrócić podwórkowe gry do łask.
- Jeśli ktoś myśli, że w grze w kapsle chodziło tylko o to, kto wygra, bardzo się myli - wspomina pan Sławomir z Warszawy, dziś pięćdziesięciolatek. - Równie ważne było szpanowanie kapslami - śmieje się, opisując liczne zabiegi, jakim on i jego rówieśnicy poddawali zwykłe zamknięcia do butelek, by zmienić je w skutecznych i imponujących wyglądem “zawodników” podwórkowej gry.
- Każdy szukał kapsla, który nie był z wierzchu po prostu srebrny czy złoty, lecz kolorowy. Co więcej, obciążało się go za pomocą plasteliny lub stearyny. To drugie rozwiązanie było o tyle ciekawe, że pozwalało zatopić pod powierzchnią nazwisko lub flagę, dzięki czemu kapsel nie tylko lepiej latał, ale i wyglądał - mówi pan Sławomir. - Wydaje mi się, że dziś dzieciaki już tak się nie bawią. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałem kogoś grającego w kapsle - mówi.
Gry podwórkowe - reanimacja
Okazję do zobaczenia dzieci bawiących się w tradycyjne podwórkowe zabawy mieli w środę mieszkańcy Chorzowa, gdzie Fundacja Park Śląski oraz Wojewódzki Park Kultury i Wypoczynku zorganizowali Mistrzostwa Śląska w grach podwórkowych.
Anna Poraj z Fundacji Park Śląski w rozmowie z naTemat mówi, że dosłownie przed chwilą tłumaczyła dzieciakom zasady gry w gumę. Poza tą konkurencją, 72 osoby w wieku 10-16 lat rywalizowały grając w klasy, sznura i skacząc na skakance. - Oczywiście głównym celem nie jest wyłonienie mistrza, ale popularyzacja zapomnianych zabaw i gier - mówi Poraj. Czy jest szansa, żeby dzieci wróciły do tych rozrywek sprzed lat? - Najpierw musiałyby w ogóle wrócić na podwórko - odpowiada moja rozmówczyni.
Komputer zamiast podwórka
- W obecnych czasach to, co kiedyś dla nas było trzepakiem, podwórkiem, grą w gumę, czyli jedyną dostępną formą spędzania wolnego czasu, dzisiaj jest obecne jako komputer, tablet, konsola do gier. Dzisiaj piłkę nożną kopie się niestety przed monitorem - mówi Marta Marzec, psycholog dziecięcy.
Z jej opinią zgadzają się nie tylko nauczyciele, wolontariusze i psychologowie, ale i potwierdzają ją badania.
Marlena Nowaczyk pracuje w Ośrodka Działań Ekologicznych "Źródła". Jak sama nazwa wskazuje, stowarzyszenie to zajmuje się różnymi rodzajami inicjatyw promujących ekologię, jednak przed dwoma laty zorganizowało też projekt “Wychodzą z cienia podwórkowe wspomnienia”, który miał na celu popularyzację dawnych podwórkowych gier.
- Kontakt z dziećmi i nauczycielami na naszych zajęciach uświadomił nam, że najmłodsi w ogóle nie kojarzą znanych nam osiedlowych gier i zabaw. Bliższe są im komputery i inne elektroniczne gadżety. Wpadliśmy na pomysł, aby te dawne rozrywki nieco odświeżyć - mówi Nowaczyk. Wedle jej relacji, zajęcia cieszyły się ogromnym zainteresowaniem tak dzieci, jak i rodziców, którzy z sentymentem wspominali dawne czasy. Pytanie tylko, czy stare-nowe zabawy wygrają konkurencję z komputerem i telewizją?
Jak zachęcić do gry w klasy?
Bartosz Kalembkiewicz z zielonogórskiego Centrum Informacji Turystycznej tłumaczy, że podczas rodzinnych miejskich pikników poświęconych dawnym grom dzieci są zachęcane do uczestnictwa “paszportami” i pieczątkami, które zbierają biorąc udział w różnych aktywnościach. - Chcemy je w ten sposób skłonić do nauczenia się zasad różnych gier i zabaw - mówi Kalembkiewicz . Są klasy, ciupy, gazda, cymbergaj, dmuszki.
Kalembkiewicz zdaje sobie jednak sprawę, że festiwalowe zachęty mają krótką moc oddziaływania - później wszystko w rękach dzieci, które albo “podłapią” nowe gry, albo szybko zapomną. - Pocieszające jest to, że już na samej imprezie dzieci dodają własne zasady, modyfikują grę - mówi Kalembkiewicz. Być może oznacza to, że naprawdę się zaangażowały. - Dużą rolę odgrywają też rodzice. Warto, aby uczyli dzieci tych gier - dodaje Marlena Nowaczyk.
Dlaczego powinno zależeć nam na tym, by dzieci bawiły się w chowanego i grały w zbijaka? Bo przysłowiowa "zabawa na trzepaku" ma dobry wpływ nie tylko na zdrowie fizyczne, ale również psychiczne.
Za grami podwórkowymi przemawia ich łatwość i niska cena, ale gry komputerowe są łatwiej “dostępne”, bo nie wymagają wstawania z fotela. Są też teoretycznie “bezpieczniejsze”, bo nigdy nie wiadomo, co może stać się dziecku na podwórku. Z punktu widzenia rodzica są na pewno wygodniejszym wyborem.
Warto się jednak zastanowić, czy trzymając dziecko w bezpiecznym domowym zaciszu nie czynimy mu krzywdy. Pal sześć perfekcyjną fizyczną sprawność osiąganą podczas niekończących się akrobacji na trzepaku, ale gdzie, jeśli nie na podwórku, dzieciaki nauczą się współpracy, zdrowej rywalizacji, umiejętności walczenia o swoje czy, równie istotnej, umiejętności przegrywania? W zbijaku nie ma przecież opcji “load game”. I bardzo dobrze.
Światowa Organizacja Zdrowia przez 4 lata obserwowała ponad 70 tys. dzieci w wieku od 13 do 15 lat, pochodzących z 34 krajów świata, zaczynając od obydwu Ameryk poprzez Azję, Europę na Środkowym Wschodzie kończąc. Okazuje się, że jedna trzecia z nich po powrocie ze szkoły zalega na kanapie, włącza telewizor lub komputer. Nastolatkom nie chce się już wychodzić na podwórko i grać w piłkę czy jeździć na rowerze. CZYTAJ WIĘCEJ
Marta Marzec
psycholog dziecięcy
Prawidłowych zachowań międzyludzkich dziecko ma możliwość nauczyć się tylko w grupie rówieśniczej. Tego właśnie uczyliśmy się my podczas zabaw na podwórku. Obecnie dzieci nie maja tej szansy i stąd kłopoty w spontanicznym odnajdywaniu się wśród innych, poczucie alienacji, brak umiejętności wspólnej zabawy i rozmowy.